Literówka to jeszcze nic. Na banerze IPN zauważono coś o wiele gorszego

Piotr Burakowski
Instytut Pamięci Narodowej zasłynął uderzającym błędem na banerze, który zawisł na jednej ze szczecińskich kamienic. To jednak jeszcze nie koniec. Okazuje się, że IPN wykorzystał pracę nieżyjącego już artysty (motyw flagi), nie uzyskawszy zgody jego spadkobierców. Niewykluczone, że instytut będzie musiał zapłacić teraz przeszło 100 tys. zł odszkodowania – podaje "Gazeta Wyborcza".
Na banerze IPN pojawił się błąd w haśle. To jednak jeszcze nie koniec kontrowersji związanych z pomysłem instytutu. Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
IPN wykorzystał motyw z podziurawioną pociskami i poszarpaną polską flagę. Pochodzi on z plakatu słynnego polskiego malarza Marka Żuławskiego. Artysta w latach 30. XX wieku wyjechał na studia do Paryża, następnie zaś w 1936 roku osiadł w Londynie. Po wybuchu II wojny światowej stworzył plakat, który po wielu latach został wykorzystany przez IPN.

Kluczowe jest to, że Żuławski zmarł w 1985 roku, a prawa autorskie wygasają dopiero po 70 latach od śmierci autora. "Gazeta Wyborcza" informuje, że IPN nie zwrócił się do rodziny o zgodę na wykorzystanie dzieła artysty, które na dodatek zmieniono.


Z dziennika dowiadujemy się, że spadkobiercy zaangażowali już do sprawy prawników. Potwierdził to w rozmowie z periodykiem syn Żuławskiego. IPN będzie prawdopodobnie zmuszony do zapłaty kwoty powyżej 100 tys. zł w ramach zadośćuczynienia. Dodajmy, że na banerze zamiast "fight" ("walka") napisano... "figth".

Przypomnijmy, że IPN, mimo częstych wpadek, ma też na koncie sukcesy. Jednym z nich jest animacja "Niezwyciężeni". Celem filmu było rozpoczęcie międzynarodowej akcji edukacyjnej i pokazanie Polski w latach 1939-1989. Film znajdował się na szóstym miejscu polskiego YouTube'a.

Choć i w tym wypadku nie obyło się bez małego skandalu. Klip został na chwilę zablokowany. Wszystko dlatego, że pewien użytkownik zgłosił naruszenie praw autorskich. Później jednak odblokowano materiał, co sugeruje, że roszczenia – tym razem – były bezzasadne.

źródło: "Gazeta Wyborcza"