Światowy Dzień Zwierząt to okazja... abyś zaczął się wstydzić. Drogi Polaku, przeczytaj i przemyśl

Michał Jośko
Dziś – 4 października – obchodzony jest Światowy Dzień Zwierząt. To świetny pretekst, aby przeznaczyć więcej czasu na oglądanie zabawnych filmików z nieporadnymi szczeniaczkami albo słitaśnymi kotami. LOL! Jednak zamiast tego możesz przeczytać tekst, po którym najprawdopodobniej nie będzie ci do śmiechu. Ot, garść suchych faktów, które nie muszą nawet sprawić, że twoje oczy będą mokre. Lecz fajnie, jeśli skłonią do kilku przemyśleń.
Odwiedź najbliższe schronisko i daj nam znać, jak się czujesz Fot. 123rf
Porzucenie "brata mniejszego" zostało uznane przez prawodawców za formę znęcania się i obecnie grozi za nie kara pozbawienia wolności do 3 lat (jeżeli zostało przeprowadzone ze szczególnym okrucieństwem, mowa już o latach pięciu)

W ostatnich latach samorządy terytorialne przeznaczają coraz większe kwoty na opiekę nad zwierzętami. Do tego nie brakuje schronisk: wg ostatnich oficjalnych danych Najwyższej Izby Kontroli (na rok 2016) działają 183 zarejestrowane placówki tego rodzaju, a ich liczba nieustannie rośnie.

A więc czy możesz spać spokojnie, uśmiechając się i uznając z zadowoleniem, że sytuacja zwierząt w Polsce jest wręcz bajkowa? Nie.


Po pierwsze: ilość bezdomnych zwierząt w naszym kraju nieustannie rośnie. Fundacja "Viva szacuje, że w schroniskach przebywa ponad 100 000 podopiecznych. Choć, podkreślmy, są to wartości mocno zaniżone, gdyż nie uwzględniają miejsc takich jak np. domy tymczasowe.

Znacznie gorzej wyglądają dane Najwyższej Izby Kontroli: zgodnie z ostatnim raportem (na rok 2016) w schroniskach można znaleźć 112 727 psów, 29 621 kotów oraz 118 koni. Jeśli zestawić to z rokiem 2005, mamy do czynienia z 25-procentowym wzrostem.

A jest to zaledwie czubek góry lodowej: przecież można również wciąż pod uwagę szacunki, które biorą pod uwagę niezarejestrowane nigdzie psy i koty. Wówczas możemy dojść od nawet 3 milionów bezdomnych "futrzaków".

Pieniądze to nie wszystko
Jak alarmuje NIK, problem jest poważny i wciąż brak skutecznych rozwiązań na główne problemy. Czyli brak skutecznego nadzoru nad niechcianym rozrodem bezdomnych zwierząt i tzw. adopcje donikąd, czyli sytuacje, w których nie ma żadnej kontroli dalszych losów adoptowanych zwierząt (włącznie z przypadkami, gdy pozorna adopcja to jedynie wybieg służący uśmiercaniu psów i kotów).

Kontrole tego organu kontroli państwowej wykazały jasno i wyraźnie: problemy się pogłębiają, choć pieniędzy na ich rozwiązywanie jest coraz więcej. Przecież sześć lat temu wprowadzono obowiązek uchwalania corocznych programów gminnych, w tym rezerwowania w budżetach środków finansowych na opiekę nad zwierzętami.
Coraz niższe temperatury za oknem to zwiększona umieralność bezpańskich kotów i psówFot. 123rf
O co więc chodzi? Po prostu samorządy często idą na łatwiznę, trzymając się scenariusza: odłowić zwierzę, przetransportować je do schroniska, umyć ręce. Zdaniem NIK brakuje natomiast odpowiedniego zaangażowania w profilaktyczną sterylizację i kastrację, czy też zapobieganie bezdomności (czipowaniu, rejestracji, propagowaniu adopcji).

Można cieszyć się, że kontrole wykazały poprawę warunków bytowania zwierząt w schroniskach i przytuliskach, lecz nie zapominajmy: wciąż aż 80 proc. (!) tego rodzaju nie zapewnia podopiecznym odpowiednich warunków.

Na koniec jeszcze jedna gorzka pigułka: wg raportu Biura Ochrony Zwierząt średni czas przebywania psa w schronisku wzrósł z 4 miesięcy w 2006 r. do 6 miesięcy w 2017 r.
Natomiast 10,2 proc. psów, które trafiają do takiego miejsca, umiera w nim.