Tusk uświadamia Polakom, jak daleko zaszli we wzajemnej nienawiści. "To jest rujnujące"

Tomasz Ławnicki
Brutalnie szczere i mocne słowa padły na zakończenie przemówienia Donalda Tuska w Krakowie. "To jest apel nie tylko do władz, ale do wszystkich" – stwierdził przewodniczący Rady Europejskiej w związku ze zbliżającą się 100. rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. Jego zdaniem pojednanie narodowe jest jednym z najważniejszych elementów bezpieczeństwa Polski.
Donald Tusk w Krakowie apeluje o pojednanie przed rocznicą 100-lecia niepodległości Polski. Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Przemówienie Donalda Tuska wygłoszone na konferencji "Perspektywy Rozwoju Unii Europejskiej" w Krakowie dotyczyło w znacznej mierze problemów, z jakimi obecnie mierzy się wspólnota europejska.

Tusk przekonywał, że to, aby UE przetrwała w takim kształcie, jaki znamy i do jakiej wstępowaliśmy, jest w interesie Polski. Dowodził, że polskim władzom powinno zależeć na zapobieganiu czarnym scenariuszom i nie powinny z satysfakcją zacierać rąk, gdy w UE coś się nie udaje. Na koniec zaś wygłosił mocne słowa o konieczności narodowego pojednania w Polsce.




– Ale my generacyjnie jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby nasze dzieci i wnuki nie spędziły swojego życia w kraju podzielonym bardziej niż najbardziej skłócone kraje bałkańskie – przestrzegł szef Rady Europejskiej i podał przy tym przykład bardzo przemawiający do wyobraźni. Był bowiem świadkiem rozmowy przywódców dwóch państw, które jeszcze niedawno toczyły ze sobą wojnę i gdzie rany są wciąż niezabliźnione – Serbii i Kosowa.

– I wiecie, że żaden z nich nie musiał się potem tłumaczyć przez dwa tygodnie, dlaczego jeden usiadł obok drugiego? – zwrócił uwagę Donald Tusk, nawiązując do swego słynnego przypadkowego spotkania w Nowym Jorku z Andrzejem Dudą.
Donald Tusk

Gdybyśmy uzyskali chociaż taki poziom minimum. Nie mówię o wzajemnym zaufaniu, sympatii. Chciałbym, ale być może jest to dla niektórych za trudne. Ale gdybyśmy zachowali chociaż taki poziom minimum, to przynajmniej zachowalibyśmy szansę na pojednanie dla przyszłych pokoleń. (...) Polska nie będzie bezpieczna w bezpiecznej Europie, jeśli będziemy sobie tutaj sami gotowali permanentne piekło.

– Gdyby tak 11 listopada liderzy polskich partii politycznych, bez wyjątku, mogli razem zamanifestować nie udawaną przyjaźń, ale to, że są w stanie tego konkretnego dnia myśleć o perspektywie stu lat dla naszej ojczyzny, a więc także o perspektywie pojednania, zdolności rozmowy ze sobą, to byłby być może dużo cenniejszy obraz dla wszystkich Polaków niż najbardziej spektakularne festiwale, fajerwerki i inne formy obchodów tego święta – stwierdził Tusk.

Takich apeli o pojednanie z ostrzeżeniem, jak straszna może być perspektywa przed Polską, jeśli podziały będą się pogłębiać, było w ostatnim czasie wiele. Przed rokiem rozmawialiśmy z ks. Wojciechem Żmudzińskim, który mówił, co może się stać, jeśli nie dojdzie do opamiętania.

– Odpowiem słowami mojego współbrata, jezuity, który pracuje w Syrii. Kiedy przyjechał do Warszawy i rozmawialiśmy o sytuacji w Polsce, to on powiedział: "Uważajcie! Kilkanaście lat temu u nas było tak samo". To, co w tej chwili dzieje się w Syrii, to nie jest wojna z żadnym najeźdźcą. To są członkowie rodzin, którzy strzelają do siebie nawzajem – przestrzegał zakonnik.