Pozew przeciw Godek i "tęczowy" spacer w Lublinie. Tak społeczność LGBT walczy o swoje prawa

Jarosław Karpiński
W dniu Coming Outu – 11 października – do sądu trafił pozew zbiorowy przeciwko Kai Godek za nazwane osób homoseksualnych "zboczeńcami". O tym, czy będą kolejne pozwy i jak społeczność LGBT zamierza zareagować na zakaz Marszu Równości w Lublinie rozmawiamy z Aleksandrą Muzińską, współprzewodnicząca Stowarzyszenia "Miłość nie Wyklucza".
Społeczność LGBT walczy o swoje prawa Fot. Maciek Jazwiecki / Agencja Gazeta
Kto stoi za pozwem zbiorowym przeciwko Kai Godek? To jest jakieś porozumienie osób i organizacji LGBT?

Aleksandra Muzińska: Inicjatywa wypłynęła od prof. Jakuba Urbanika z wydziału prawa UW. Kuba mierzył się w sądzie w sprawie braku możliwości otrzymania zaświadczenia potrzebnego do zawarcia małżeństwa za granicą. Chciał zawrzeć związek małżeński ze swoim partnerem w Hiszpanii, ale urząd odmówił mu wydania odpowiedniego zaświadczenia.

Wie, jak trudno jest walczyć o racje osobom homoseksualnym, więc osobiście zaangażował się w nasz pozew. Wcześniej konsultowaliśmy się w grupie znajomych, które widziały program z udziałem Kai Godek w Polsacie i słyszały jej słowa. Bardzo nas one poruszyły. Wspólny pozew składa 16 osób prywatnych, a wśród nich, osoby które działają w organizacjach LGBT.


Przypomnijmy, że Godek nazwała osoby homoseksualne "zboczeńcami", ale z podobną wykluczającą mową nienawiści mamy do czynienia na codzień. Nawet czołowi politycy PiS określają osoby homoseksualne mianem "dewiantów”, czy "sodomitów”.

Faktycznie wypowiedzi homofobicznych jest bardzo dużo nie tylko w sieci, czy w mediach społecznościowych i łatwo się na nie uodpornić.

Ale jednak Kaja Godek jest często zapraszana do mediów mainstreamowych, jest komentatorką życia społeczno-politycznego i w dużym medium wypowiedziała szokujące słowa. Jestem osobą homoseksualną, ale za osobę zboczoną się nie uważam. Zaświadcza o tym współczesna nauka.

Rozważacie jakieś inne pozwy?

Nie mamy na razie planów, by występować z pozwami zbiorowymi wobec innych publicznych osób. Natomiast analizujemy różne homofobiczne wypowiedzi. Ale takich pozwów nie pisze się na kolanie. Trzeba je merytorycznie przygotować.

Co pani sądzi o zakazie Marszu Równości w Lublinie, wydanym przez popieranego przez opozycję prezydenta Krzysztofa Żuka?

Zacznę od płaszczyzny prawnej tej sytuacji. Ostatni raz w Polsce zakazano Marszu Równości 13 lat temu. Stało się to za kadencji prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Warszawie.

Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał później tę decyzję za bezprawną i nie zostawił na niej suchej nitki. Po tylu latach znowu robimy krok w tył i musimy się mierzyć z takim zagadnieniem.

Ciekawe w tej sprawie jest też to, że wina została przerzucona na społeczność LGBT, która chce w pokojowy sposób demonstrować swoje równościowe poglądy. Przykłady marszów w innych miastach pokazują, że ich uczestnicy nikomu nie zagrażają. Nie palimy rac, nie rzucamy petard, nikogo nie bijemy.

Ale jest kreowana symetria między wami i agresywnymi nacjonalistami.

Ta symetria jest bardzo groźna. Pojawia się jakieś fałszywe przekonanie, że my stoimy po jakichś dwóch stronach konfliktu poglądów. Tymczasem nasza orientacja nie jest naszym poglądem, tylko naszą cechą.

Homofobia też nie jest poglądem, tylko uprzedzeniem. Obowiązkiem prezydenta Lublina i policji jest zapewnienie bezpieczeństwa, a nie zakazywanie marszu. My chcemy przejść, ktoś nam grozi, więc prezydent chce nas zamknąć w domach na klucz, żeby nacjonaliści nie zdemolowali mu miasta. To jest absurdalne myślenie.

Co jeszcze was niepokoi?

Jest jeszcze aspekt polityczny, o którym warto powiedzieć. Próbujemy uzyskać informację od liderów partii, które poparły prezydenta Żuka, a publicznie deklarują, że wspierają społeczność LGBT, jak to jest możliwe?

Marsz się odbędzie mimo zakazu?

Zamiast zorganizowanej demonstracji, zgromadzenia publicznego, to odbędzie się spacer. Bardzo wiele osób - podejrzewam, że więcej, niż wybrałoby się na marsz - jedzie do Lublina po to żeby sobie pokojowo pospacerować po mieście. Nie wykluczam, że z tęczowymi flagami i innymi emblematami ruchu LGBT. Będzie nas widać.