Kolejna afera wokół MON. Ujawniono skrywaną awarię polskiego myśliwca

Adam Nowiński
Jak podaje portal Gazeta.pl, w kwietniu miało dojść do groźnego zdarzenia z udziałem myśliwca MiG-29. Podczas lotu doszło podobno do awarii systemu tlenowego. Pilot po wylądowaniu w Malborku miał zemdleć. Do tej pory jest na zwolnieniu lekarskim. Kto jest winny tego typu zdarzeniom i dlaczego MON woli o nich milczeć?
MiG-29 to jeden z podstawowych myśliwców na służbie w polskich siłach lotniczych. Niestety zdarzają się w nim usterki. Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
Ukrywane kłopoty wojska
Według informacji portalu Gazeta.pl wojsko nie podaje szczegółów zdarzenia z MiG-29. Potwierdziło jedynie, że miało ono miejsce i jest badane przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Uczestniczyć w nim miał podpułkownik Andrzej Adamski, który do tej pory przebywa na zwolnieniu lekarskim.

"Zdarzenie z udziałem ppłk. Adamskiego było groźne. Zaczęło się podczas lotu ćwiczebnego na dużej wysokości. Podobnej do tej, na jakiej latają samoloty pasażerskie. Doszło do niesprecyzowanej awarii systemu tlenowego. Skutek był taki, że w ciągu kilku minut po wylądowaniu w bazie w Malborku i wyjściu z maszyny, ppłk Adamski nagle poczuł się źle i zemdlał" – czytamy na portalu.


Przypomnijmy, że to nie jedyne w ostatnim czasie zdarzenie z udziałem maszyn MiG-29. W lipcu doszło do katastrofy samolotu MiG-29 pod Pasłękiem, w której zginął pilot. Po niej zarządzono uziemienie wszystkich maszyn tego typu. Alarmujący z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego jest fakt, iż stan ten trwa do dziś.

MiG-i uziemione, F-16 bez pilotów...
O skali problemu niedawno w cyklu #TYKONATEMAT mówiła członkini sejmowej Komisji Obrony Narodowej i szefowa zespołu śledczego ds. zagrożeń bezpieczeństwa państwa Joanna Kluzik-Rostkowska.

– Kiedy rozmawialiśmy na ten temat podczas obrad Komisji Obrony Narodowej, wskazywaliśmy przedstawicielom MON, że to nadal alarmująca sytuacja, bo znaczna cześć lotnictwa jest nie do użytku w sytuacji nagłego zagrożenia. Wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz oznajmił wówczas, że nie ma się czym przejmować, bo MiG-29 zostały skutecznie zastąpione przez F-16 – wspominała.

– Niestety, po kilku dniach gruchnęła wiadomość, że na polskich F-16 powoli nie ma kto latać, bo pozwolono odejść wielu pilotom, którzy mają uprawnienia do latania tymi maszynami – podkreślała posłanka Platformy Obywatelskiej.

Kluzik-Rostkowska zaznaczała, że na tym problemy się nie kończą. – Sprawa przedłużającego się uziemienia myśliwców MiG-29 doprowadza do tego, iż wkrótce wygasną uprawnienia do ich obsługi. Zarówno piloci, jak i obsługa techniczna będą musieli więc na nowo te uprawnienia uzyskać. To proces długi i kosztowny. Kiedy pytałam przedstawicieli MON, czy o tym pamiętają, zupełnie zbagatelizowali sprawę – alarmowała.

W rozmowie z naTemat.pl była członkini gabinetów Donalda Tuska i Ewy Kopacz wskazywała prawdopodobne źródło tak wielkich kłopotów armii. – By w pełni zrozumieć obecny problem, trzeba jednak cofnąć się w czasie. Do początku rządów Antoniego Macierewicza w MON. Ze względu na tworzenie mitu "zamachu smoleńskiego" rozstał się on z wielką grupą instruktorów i najbardziej doświadczonych pilotów, na barkach których było bezpieczeństwo Sił Powietrznych – stwierdziła.

Źródło: Gazeta.pl