Potwory nie wyskakują zza rogu, ale i tak odwracasz wzrok. Horrorowe "Prison Break" na Netflixie

Bartosz Godziński
"Apostoł" to najnowszy horror Netflixa, który nie spodoba się fanom nowoczesnych "straszaków" z wyskakującymi co chwilę duchami i potworami. Ma duszny klimat, drastyczne sceny, fabuła toczy się powoli, a całość trwa ponad dwie godziny. To film z pewnością nie dla wszystkich.
"Apostoł" to filmowy horror bez jumpscare'ów. Screen z YouTube/ Netflix
Halloween za pasem, więc Netflix rozpieszcza miłośników strasznego gatunku. Widzowie nie mogą spać po nocach przez "Nawiedzony dom na wzgórzu". Niebawem premiera "Chilling Adventures of Sabrina", a na uwagę zasługują też "Gra Geralda" czy "Rytuał".

"Apostoł", podobnie jak "Dziedzictwo" czy "Czarownica", odwołuje się do starej szkoły tworzenia horrorów z "Kultem" czy "Dziećmi kukurydzy" na czele. Opiera się na nastroju, a nie jumpscare'ach.
"Apostoł" - zwiastun YouTube / Netflix
Folk horror z elementami gore
Główny bohater przedostaje się na wyspę pod przykrywką i próbuje odbić uprowadzoną siostrę. Osada, którą zbudowała sekta i kodeks, którego się przestrzega, przypominają więzienie – stąd fabuła, przynajmniej w początkowej fazie, przypomina tę z serialu "Prison Break". Tyle tylko, że Thomas Richardson plan rysuje na miejscu, a nie tatuuje przed akcją.
Fot. Netflix
Reżyserem jest Gareth Evans, który zasłynął intensywnym filmem "The Raid". "Apostoł" to jego przeciwieństwo, ale mocnych momentów nie brakuje. Kamera niemal perwersyjnie przypatruje się przecinanym gardłom czy odgryzanym palcom. Widzowie o słabszych nerwach będą się krzywić lub odsuną wzrok, a fani krwawego gore obliżą usta ze smakiem.


Efekt potęguje pulsująca muzyka i bardzo ciekawa praca kamery, która upada razem z postaciami, drży, śledzi ruchy wymierzanych ciosów. Takich momentów jest jednak jak kot napłakał, ale przez to oddziałują ze zdwojoną mocą. Historia w "Apostole" opowiadana jest powoli i przez długi czas nie przypomina horroru, a thriller. Paranienormalne elementy na szczęście też się pojawiają.
Fot. Netflix
Wyspa pełna tajemnic
Film sprawia wrażenie nużącego i nieprzystępnego – jest jak wyspa, na której toczą się tajemnicze wydarzenia. Jednak jest tak opowiedziany, że angażuje i chcemy się dowiedzieć, co jest nie tak z tą pozorną utopią. Niespokojna atmosfera wręcz wylewa się z ekranu. Wyspiarska, mglista sceneria i chłodne kadry ją uzupełniają.

"Apostoł" na wysokim poziomie stoi nie tylko od strony wizualno-technicznej, ale i aktorskiej. Dan Stevens już dał się poznać w serialu "Legion" jako nieokiełznany zawadiaka z odrobiną szaleństwa. Michael Sheen jako prorok również jest niejednoznaczną postacią. Mocnych i ciekawych ról w tym filmie nie brakuje.
Fot. Netflix
Dlaczego "Apostoł" zbiera średnie noty w recenzjach i opiniach internautów? Możliwe, że brakuje mu głębi, a zakończenie nie przynosi zasłużonej ulgi po stosunkowo długim jak na obecne standardy seansie. Dwugodzinna wyprawa na demoniczną wyspę jest jednak doświadczeniem oryginalnym i pasuje w sam raz pod zbliżające się święto.