"Panu nie podaję ręki". Polski ambasador w Berlinie daje przykład pisowskiej dyplomacji
Po kompromitacji prezydenta Andrzeja Dudy na Forum Polsko-Niemieckim w Berlinie na jaw wychodzą kolejne szczegóły, jak wygląda w praktyce wstawanie z kolan, czyli kulisy pisowskiej dyplomacji. Tym razem z udziałem ambasadora w Niemczech Andrzeja Przyłębskiego, czyli dobrego znajomego Andrzeja Dudy.
Reporter poprosił o listę pytań współprowadzącej debatę niemieckiej dziennikarki Rosalii Romaniec. Organizatorzy odmówili, twierdząc, że nie będą ingerować w pracę niezależnej dziennikarki. I wtedy polscy dyplomaci zażądali ustalenia, kto z publiczności ma zadawać prezydentowi Dudzie pytania.
– Zapytaliśmy w żartach, czy mamy przedstawić życiorysy – mówi rozmówca "GW". Odpowiedź była na poważnie. Strona polska chciała znać imię, nazwisko, instytucję, w której pracuje pytający. – Odmówiliśmy, przecież nie można było robić ustawki – dodaje.
Andrzej Duda na Forum Polsko-Niemieckim w Niemczech udzielił kilku kontrowersyjnych wypowiedzi, w których krytykował Unię Europejską i niemieckie media. Stwierdził między innymi, że Polak nie może kupić w sklepie normalnej żarówki, bo Unia tego zakazuje.
Wytknął też – po niewygodnym pytaniu od niemieckiej dziennikarki Rosalii Romaniec – niemieckim mediom, że milczały gdy w Kolonii były gwałcone niemieckie kobiety.