Cisnęliśmy bekę z meblościanki, teraz na meble z PRL polujemy na śmietnikach. Wróciła na nie moda
Kiedyś głównie straszyły, zalegały w piwnicach i strychach. Dziś wracają do łask i są obiektem pożądania. Meble z PRL-u są dziś na wagę złota. Ikea już nam nie wystarcza. Fotele, stoliki, krzesła, komody. Nie jarają nas już te z sieciówek. Co innego, jeśli pochodzą z lat 50-, 60- lub 70-tych. Takich mebli pożądamy.
Jednak teraz tego kapitalizmu mamy już trochę dosyć. Nie chcemy już taśmowych mebli z sieciówek, pragniemy czegoś więcej. Coś co doda naszemu mieszkaniu charakteru, a zarazem będzie stylowe. Na pohybel globalizacji! Zapragnęliśmy unikatów.
Wróciliśmy do staroci.
Nie być jak inni
Paweł Machomet, architekt wnętrz, założyciel bloga o odnawianiu mebli Rzuć Pan Okiem mówi, że przyczyn tej mody na meble z PRL-u jest co najmniej kilka.
– Przede wszystkim są to świetne wzory. Dawniej, kiedy opuszczały one fabryki i stały w sklepach, nie było czegoś takiego jak uznanie autorstwa, a tworzyli je przecież polscy projektanci z najwyższej półki śledzący światowe trendy, wobec czego nasze rodzime meble z lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, czy siedemdziesiątych mogą konkurować z tymi popularnymi zagranicą – zauważa.
Czasem takie meble są też cenną pamiątką po przodkach. – Jeżeli mamy wybór: kupić nowe meble albo wstawić sobie szafę, fotel czy kredens po babci, który trzeba co prawda odnowić, to coraz częściej decydujemy się na tę drugą opcję. Jesteśmy gotowi poświęcić trochę czasu i pieniędzy, aby zachować rzecz, która w rodzinie jest od dawna – mówi architekt.
Fot. Rzuć Pan Okiem
Ale najistotniejszy jest tu fakt, że Polacy przywiązują coraz większą wagę do elementów wyposażenia wnętrz, którymi się otaczają. Lubimy sieciówki, popularności Ikei nic nie zagraża, ale, jak zauważa Paweł Machomet, "jeśli dystrybuowany na cały świat katalog tego, czy innego sklepu weźmie do ręki dziesięć osób, to wszystkie one będą w stanie odtworzyć pokazane w nim wnętrza niemal jeden do jednego".
– Pytanie brzmi, czy takie wnętrze mówi wtedy coś o nas, właścicielach i użytkownikach danego domu bądź mieszkania? – zastanawia się twórca bloga "Rzuć Pan Okiem".
Perełka na śmietniku pod blokiem
Nie trzeba długo szukać dowodów na popularność PRL-owskich mebli. Wystarczy wejść do sieci. Na samym Facebooku mamy chociażby stronę (oraz związana z nią grupę) "Uwaga, śmieciarka jedzie", na której ludzie dzielą się śmietnikowymi znaleziskami.
Walka jest często zażarta. Kilka minut po wstawieniu zdjęcia fotela z lat 60-tych, ktoś pisze w komentarzu, że tego mebla już tam wcale nie ma.
Facebookowicze chwalą się też, tym co upolowali na stronie "Meble z odzysku Prl Vintage". Tutaj też znajdziemy artykuły o tym, gdzie takie meble znaleźć albo jak je odnowić, a w opisie strony czuć PRL-owską nostalgię: "Meble PRL to wspomnienia wielu z nas... Ich czar i urok cały czas tętni życiem. A w ostatnich latach zagościł z powrotem na naszych salonach...".
Z kolei zamknięta grupa "Perły z odzysku – Vintage PRL Design" ostrzega w regulaminie: "Na grupie Perły z odzysku dzielimy się wszystkim co związane z przemianą starego i niechcianego w nowe i pożądane z ukierunkowaniem na meble, dodatki w stylu vintage czy PRL. Ikea, skrzynki, palety to nie ta grupa!".
Drugie życie
Takie znaleziska trzeba potem odnowić. Jak zauważa Paweł Machomet, obecnie boom jest nie tylko na meble sprzed epoki, ale również na renowację, której koszty wcale nie muszą być duże.
– Zgłasza się do mnie dużo osób z meblami sprzed dekad. Nie trudnię się renowacją na zlecenie, ale pokazuję im – udzielając porad i wskazówek – jak można zrobić to samemu. Teraz zresztą jest bardzo duży wybór produktów do renowacji oraz łatwy dostęp do informacji – opowiada architekt.
I dodaje: – Muszę przyznać, że coraz szersze grono miłośników wzorniczych perełek podejmuje się własnoręcznego ich odrestaurowania i wysyła mi zdjęcia efektów swojej pracy. Zwykle nie ma wstydu, naprawdę fajnie sobie radzą.
Taka renowacja sprawi, że z pewnością się wyróżnimy. Nie będziemy jak wszyscy. Bo – jak zauważa Paweł Machomet – jeśli chcemy sami odnowić mebel, to jego oryginalne kształty, historia, którą opowiada oraz możliwości odnowienia zależą jedynie od naszej wyobraźni.Niedawno prowadziłem wykład („Kilka porad dla początkujących”) o odnawianiu mebli w Szczecinie i miałem nadkomplet. Ludzie stali i siedzieli na podłodze, wszyscy uważnie mnie słuchali, obserwowali to, co pokazuję, notowali. Wszystko po to, żeby móc odnowić coś samodzielnie.
A satysfakcja z tego, że daliśmy meblowi drugie życie, jest olbrzymia.
Nie tylko śmietnikiem żyje człowiek
Unikatowe meble z innej epoki znajdziemy zresztą nie tylko na śmietnikach, OLX czy Allegro (często za bezcen, nie wszyscy zdają sobie bowiem sprawę z wartości takich przedmiotów).
Na pomoc idą nam także sklepy, które szybko zauważyły, że PRL-owski design jest w cenie. Ale to już opcja dla zamożniejszych.
Fot. Rzuć Pan Okiem
Jest jeszcze chociażby Yestersen. Tutaj trafiają jednak tylko wyselekcjonowane meble sprzed dekad, co zresztą doskonale widać po cenach. Kultowy już fotel Chierowski 366 (zaprojektowany przez Józefa Chierowskiego w 1962 roku – sprzedano ich aż pół miliona egzemplarzy) można tu kupić za, bagatela, za 1950 zł.
Ale Chierowskiego 366 nie kupisz nawet tanio od internetowego kupca i to w wersji do renowacji. Nikt poniżej 200 zł raczej w przypadku tego meblowego obiektu pożądania nie zejdzie.
Wykorzystała to chociażby firma Concept 366, która wznowiła produkcję tego legendarnego fotela na wyłącznej licencji. Może ten Chierowski 366 nie pochodzi z lat 60-tych, ale wygląda, jakby pochodził. A to najważniejsze.
Chcemy stylowego dodatku do Chierowskiego 366? Możemy zajrzeć na stronę Vzoru. Vzór stworzył bowiem nową wersję słynnego fotela RM58 Romana Modzelewskiego z 1958 roku.
A jeśli mamy bardzo dużo pieniędzy, czeka na nas zaplanowana na 6 listopada w Desie Unicum aukcja, na której wystawiona zostanie prawdziwa perła tamtejszego designu. To komplet mebli "Typ 1329” z początku lat 60-tych autorstwa Teofila Hałasa. Dom aukcyjny oszacował, że ten unikalny komplet może pójść za od 45-60 tysięcy złotych.
Starocie na pierwszym planie
Moda na PRL we wnętrzarstwie nie oznacza, że zastawiamy całe mieszkanie meblami z lat 60-tych. Wręcz przeciwnie – łączymy stare z nowym.
Fot. Rzuć Pan Okiem
I zauważa, że takie połączenia proponuje nawet Ikea.
– Spodobało mi się to, że taki gigant sam proponuje łączenie starego z nowym. To bardzo fajny trend pokazujący też, że temat mebli z PRL-u naprawdę „zażarł” – podkreśla.
A więc... biegiem na śmietnik!