"Nie wiemy, czy są odporni". Ta grupa jest szczególnie narażona na odrę – i nie chodzi o dzieci

Anna Kaczmarek
W Polsce prawdopodobnie nie mamy rodzimego szczepu odry. Ostatnie przypadki tej choroby notowane na Mazowszu, Lubelszczyźnie to głównie zakażenia przywiezione przez Ukraińców. Na Ukrainie na odrę zachorowało od początku roku nawet 30 tys. osób. Wszystko przez brak szczepień. Z powodu wojny, braku środków i nie działającej fabryki szczepionek w Donbasie, można powiedzieć, że ukraiński system szczepień załamał się zupełnie. Jednak Ukraińcy nie są dla nas zagrożeniem. Groźne jest uchylanie się od szczepień.
Nie uciekniemy od odry, ale możemy się przeciwko niej zaszczepić. Fot. Anna Jarecka / Agencja Gazeta
Niektórzy szacują, że do Polski "za chlebem" przyjechało nawet 2 mln Ukraińców. Niektórzy z nich, razem z chęcią do pracy, mogą nam też przywieźć odrę. Tą samą odrę przywieziemy sobie też sami z Ukrainy, bo wielu Polaków na Ukrainę jeździ, a nie wszyscy na odrę zostali zaszczepieni lub są odporni na tę chorobę.

Nie Ukraińcy są winni
Nie chodzi o to, żebyśmy zaczęli nagle stygmatyzować naszych sąsiadów, unikać z nimi kontaktu, czy odsyłali na Ukrainę. Tego prawdopodobnie nie przeżyłaby też polska gospodarka. Sprawa jest prosta, musimy się szczepić - to zmniejsza prawdopodobieństwo, że zachorujemy my, czy ktoś z naszej rodziny. Świat stał się globalną wioską. Dziś jesteśmy w Polsce, za kilkanaście godzin możemy być na drugim końcu świata.


Pojawiają się pomysły, żeby żądać przy wjeździe do naszego kraju zaświadczenia o szczepieniu przeciwko odrze. Niestety uzależnienie wpuszczenia na terytorium państwa od posiadania takiego zaświadczenia nie jest proste, wymaga odpowiednich decyzji wydanych przez Światową Organizację Zdrowia. Zresztą zawsze może dochodzić do sytuacji, gdzie zaświadczenia będą "załatwiane".

Jednak, jak tłumaczy naTemat dr Paweł Grzesiowski, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń, szczepienia można np. egzekwować przy zakupie wizy lub uzależniać od nich możliwości edukacji w naszym kraju. W przypadku, kiedy taki człowiek chciałby do nas przyjechać (nie tylko z Ukrainy), a nie byłby szczepiony, umożliwilibyśmy mu takie szczepienie przy wjeździe do Polski. W podobny sposób postępują np. Stany Zjednoczone.

Taki pomysł wydaje się jak najbardziej trafiony. To, być może, pomogłoby też Ukraińcom uporać się z zachorowaniami na ich terenie. Jednak odra bywa zawleczona nie tylko przez Ukraińców. Wcześniejsze ogniska epidemiczne na terenie naszego kraju wybuchały zazwyczaj w skupiskach romskich.

Odra to pikuś
Niestety, odra to początek góry lodowej. Nie jesteśmy samotną wyspą na mapie Europy i świata. Na polskich lotniskach lądują samoloty przewożące ludzi z całego globu - niektórzy nie są zdrowi. Granice naszego kraju w każdej chwili przekraczają setki ludzi i przecież nikt nie jest w stanie sprawdzić, czy są zdrowi. Polscy zakaźnicy leczyli już nawet dengę, o malarii nie wspominając - choroby, które sami przywozimy do Polski z zagranicznych wyjazdów.

Na wspomnianej Ukrainie problemem jest też gruźlica, hiv i krztusiec. To kolejne choroby, które czekają w kolejce po odrze, o polio nie wspominając. Zresztą, specjaliści mówią otwarcie, że przywleczenie do nas polio byłoby chyba najgorszą katastrofą.

Przy tak trudnej sytuacji epidemiologicznej za naszą wschodnią granicą będziemy, delikatnie mówiąc, dramatycznie nierozsądni, jeśli nie będziemy się szczepić. Choć oczywiście w przypadku hiv pozostaje nam jedynie profilaktyka, bo na tego wirusa jeszcze szczepień nie wynaleziono. Tymczasem my rozmawiamy o dobrowolności szczepień…

– Gdybyśmy w Polsce wprowadzili dobrowolność szczepień, to trzeba by było liczyć się z 30-procentowym spadkiem wyszczepialności. Teraz dyskutujemy o wyszczepialności w Polsce na poziomie 93-95 proc. Gdyby została zniesiony obowiązek, to wyszczepialność spadłaby o jakieś 30 proc. – tłumaczył dr Grzesiowski podczas konferencji "Wirusologia 2018”

Przypomniał, że na przełomie XX i XXI wieku mówiło się o eradykacji polio, odry i nagle coś tąpneło, okazało się, że polio nadal jest, że odra się pojawia.
Dr Paweł Grzesiowski
Prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń

Możemy mówić o kontynentach wolnych od polio, ale nie możemy mówić o eradykacji polio. Podobnie było z odrą, której eradykację mieliśmy ogłosić w 2020 r., tymczasem stało się coś odwrotnego, pojawiła się epidemia odry w krajach rozwiniętych.

Dodaje, że powodem powrotu odry jest w dużej mierze nieszczęsna praca Andrew Wakefielda, w której na 12 przypadkach dowodził, że szczepionka przeciw odrze, śwince i różyczce powoduje autyzm. W ubiegłym roku pojawił się już zbiór 50 prac naukowych, które mówią jednoznacznie, że taki związek nie istnieje, jednak ruchy antyszczepionkowe nadal straszą rodziców nierzetelnymi badaniami Wakefielda.

Rozsądne Podkarpacie
W naszym kraju są województwa bardziej lub mnie narażone na pojawienie się ognisk epidemicznych odry. Wszystko dlatego, że mamy zróżnicowaną wyszczepialność. W Polsce największą ilość odmów szczepień, jak podawał dr Grzesiowski, zanotowano na terenach Wielkopolski, Śląska, Mazowsza i Pomorza. Dobra wyszczepialność jest na Podkarpaciu, gdzie notuje się 10 razy mniej odmów.

Odmowy na poziomie 6 - 7 proc., a jest ich tyle w najgorzej wyszczepionych województwach, to bardzo duża liczba osób niezaszczepionych.

– Scenariusz może być taki, że nie będziemy mieli do czynienia z epidemią ogólnopolską, ale właśnie takimi ogniskami epidemicznymi wśród niezaszczepionych osób, z jakimi zaczynamy mieć teraz do czynienia. Zaczynają się ogniskowe zachorowania - w obrębie szkoły, rodziny, danego budynku. To znaczy, że mamy kumulację osób niezaszczepionych na jednej przestrzeni, to idealny scenariusz do rozwoju epidemii wyrównawczej – tłumaczył specjalista.

Co padnie łupem odry? Wiemy, że niezaszczepione dzieci, szczególnie te uczęszczające do placówek edukacyjnych. Niestety nie ma danych, co z osobami po 60. roku życia.

– To są osoby, które często również przebywają w dużych skupiskach ludzkich. Nie wiemy ile z tych osób ma nadal przeciwciała w surowicy i jest odpornych na zakażenie odrą. Badania, mówią mniej więcej o osobach do 65 r.ż. Nie wiemy, czy ktoś, kto dzisiaj ma 70 lat i przechorował odrę jako dziecko, jest odporny. Zachorowania mogą dotyczyć nie tylko dzieci poniżej 1 r.ż. ale też osób powyżej 60 r.ż. – uważa dr Grzesiowski.

Seniorzy mogą ucierpieć
Specjaliści mówią, że mamy wysoką wyszczepialność, czyli na poziomie 94 proc. Jednak jeśli odejmiemy tych, którzy są zaszczepieni tylko jedną dawką szczepionki i weźmiemy pod uwagę tych, którzy chorowali tak dawno, że stracili już odporność, to możemy mieć problem. Nie mamy pojęcia jak odrę przechodzą osoby starsze i czy nie będzie dla nich chorobą bardzo ciężką.
Dr Paweł Grzesiowski
Prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń

Nie powiem jak przebiega odra w wieku 75 lat, bo nie wiem. Nie pamiętam takich przypadków. Nie jestem też w stanie powiedzieć jak przebiega u osoby z immunosupresją, na terapii przeciwnowotworowej i w czasie innych ciężkich stanów, które tym osobom często towarzyszą.

Czym więcej ognisk epidemicznych, tym większa szansa, że dojdzie do przełamania zbiorowej odporności i epidemii odry. Ogniska epidemiczne występują tam, gdzie ludzie się nie szczepią. Rozwiązanie problemu wydaje się więc proste - trzeba się zaszczepić.

Antyszczepionkowcy, a właściwie chyba proepidemicy, bagatelizują zagrożenie, wymyślają niestworzone teorie i coraz bardziej atakują tych, którzy nawołują do szczepień. Piszą: epidemia jak co roku i wyśmiewają specjalistów. Nie wiem tylko, czy z uśmiechem na ustach mówiliby to samo tym matkom, których dzieci na terenie Europy umarły w tym roku z powodu odry, albo których dzieci zostały przez tę chorobę okaleczone. Pewnie wiele osób "przechoruje", ale co z tymi, dla których choroba będzie śmiertelna lub spowoduje kalectwo? Nieszczepienie dzieci to narażenie ich na niebezpieczeństwo i jednocześnie totalny egoizm.