Wielki jak rakietka do ping ponga, idealny do gry w... kalambury. Drugiego takiego smartfona ze świecą szukać

Piotr Rodzik
Pamiętam to jak wczoraj. Koleżanka na studiach wyjęła na zajęciach z torebki jednego z pierwszych Samsungów Galaxy Note. I byłem autentycznie zszokowany – telefon wtedy poraził mnie swoimi wymiarami, zresztą rozmiar do dzisiaj jest znakiem rozpoznawalnym serii Galaxy Note. Sprawdziłem, jak sprawdza się jego najnowsza odsłona.
Samsung Galaxy Note 9 to jeden z najlepszych smartfonów z Androidem na rynku. Fot. naTemat
To pewnie nie było proste zadanie dla Samsunga. Zachęcić znowu ludzi do tego telefonu, w sytuacji kiedy "wybuchowa siódemka" była pospiesznie wycofywana z rynku i trochę zepsuła Koreańczykom renomę.

A jednak nie poddali się. Najpierw powstał Galaxy Note 8, a teraz Samsung Galaxy Note 9. Jest jeszcze szybszy i lepszy niż kiedykolwiek – to mogę powiedzieć od razu. Czy są jakieś ale? Naprawdę niewiele.

To... nie jest sprzęt dla mnie
Na początek wygląd. Najprościej rzecz ujmując Samsung Galaxy Note 9 to piękny smartfon, którego nie wstyd pokazać w towarzystwie. W moim odczuciu seria Note bardzo zyskała na nowym "bezramkowym" trendzie.
Fot. naTemat
Dzięki temu telefon, choć przecież ma gigantyczny ekran o przekątnej aż 6,4 cala, nie jest aż tak... gigantyczny. To znaczy nadal jest wielki i zdecydowanie taki miał być, ale w dobie coraz większych smartfonów aż tak nie "przeraża". Brak ramek skutecznie wysmukla całą "słuchawkę".


Sam telefon utrzymuje tę linię, którą Samsung promuje od dłuższego czasu. Brak tu apple'owskiego notcha, który wielu producentów bezmyślnie powiela, u dołu i góry mamy jedynie cienkie ramki, natomiast boki urządzenia są iście bezramkowe. Znajdziemy tutaj przez jednych kochane, a przez innych znienawidzone zakrzywione szkło. Ja je lubię, ale to kwestia gustu.

Na pleckach mamy natomiast podwójny obiektyw oraz przesunięty "pod nie" czytnik linii papilarnych. Teraz w końcu można trafić w niego palcem, a nie w obiektyw (tak jak robiłem zawsze w Galaxy S8), ale prawdę mówiąc czytnik jest za mały. Na dodatek jest prostokątny i w ogóle jakiś taki niewygodny. Na szczęście smartfona można odblokować twarzą. O ile jest w miarę jasno.
Fot. naTemat
Ogółem całość wygląda wyjątkowo gustownie, bardzo premium i... zdecydowanie nie jest dla mnie. Zakrzywione szkło wygląda bosko, ale ciężko do niego dopasować choćby etui. To samo z hartowanym szkłem, gdyby ktoś chciał nakleić na ekran.

W efekcie Galaxy Note 9 wymaga bardzo dużo uwagi, bo choć i z przodu, i z tyłu zastosowano szkło Gorilla Glass 5, to... no przecież każdy wie, że nie ma nieśmiertelnych smartfonów. A ja telefony lubię upuszczać. Tutaj przez dwa tygodnie testu na szczęście mi się to "nie udało".

Nie doprowadziłem go do granic
Galaxy Note 9 to oczywiście najmocniejszy smartfon Samsunga na rynku i pozostanie tak zapewne do premiery... Note 10.

Na pokładzie znajduje się diabelnie szybki ośmiordzeniowy procesor, wydajny układ graficzny i 6 lub nawet 8 GB pamięci RAM. Pamięć masowa? Nawet "najbiedniejsza" wersja ma aż 128 GB. A istnieje wersja nawet z... terabajtem pamięci. To nie żart.
Przeglądanie sieci na Note 9 to przyjemność.Fot. naTemat
To wszystko jest oczywiście potrzebne, ponieważ Galaxy Note 9 to nie tylko telefon ostateczny do pracy, ale i świetny sprzęt do multimediów. Gry czy filmy – wszystko tutaj wygląda obłędnie. Aż chce się godzinami przeglądać YouTube.

To zasługa cudnego ekranu AMOLED. Dzięki niemu kolory są idealnie nasycone, a czarny jest "naprawdę czarny", a nie szary. Do tego sprzęt ma maksymalną rozdzielczość 2960x1440 pikseli. To więcej, niż telewizory w domach większości z nas.

W praktyce rozdzielczość można jednak obniżyć, bo i tak trudno zauważyć jakąkolwiek różnicę. Ludzkie oko jest zbyt słabe. Na pewno moje, a dzięki temu można oszczędzić trochę prądu.

A skoro o energii: twórcy smartfona na szczęście nie zapomnieli o pojemnej baterii. Po całodniowym "normalnym" użytkowaniu Note 9 przed snem często miałem jeszcze nawet 30-40 proc. baterii. W moim prywatnym smartfonie mam tyle często około... czternastej.
Fot. naTemat
Dodajmy, że nakładka Samsung Experience, która "przykrywa" Androida w najnowszej wersji, działa bardzo płynnie. W zasadzie przez dwa tygodnie telefonu nie udało mi się go ani razu "przytkać". Żadna gra nie stanowi dla niego wyzwania, a co ważne, telefon nawet specjalnie się nie nagrzewa.

Irytuje tylko asystent Bixby. To taka samsungowa wersja obecnego w iPhone'ach Siri. Bixby niestety nie słyszał o języku polskim i jest właściwie nieprzydatny. A dlaczego irytuje? Bo ma dedykowany przycisk na obudowie smartfona. Przez dwa tygodnie włączyłem go przypadkowo ze czterdzieści razy.

Rozumiem, czemu ludzie rezygnują z profesjonalnych aparatów
Aparat to kolejna mocna strona Samsunga Galaxy Note 9. Z tyłu są tutaj dwa obiektywy. Ten szerszy ma zmienną przysłonę, dzięki czemu w pewnym sensie imituje "prawdziwy" aparat. Drugi ma podwójny zoom, co bardzo ułatwia wykonywanie portretów.

Oba obiektywy są oczywiście stabilizowane, więc poruszone zdjęcia praktycznie się nie zdarzają.

Co mogę powiedzieć więcej? To chyba pierwszy telefon, który w pewnych sytuacjach sprawiłby, żebym zrezygnował z noszenia ze sobą mojego aparatu fotograficznego i zestawu obiektywów. A ja naprawdę lubię sobie popstrykać.

Spójrzcie najpierw na te kilka zdjęć (po kliknięciu można je przewijać):


Nieźle, prawda? Szczególnie podoba mi się to, jak telefon poradził sobie z jesienną, słoneczną scenerią. Zdjęcia są odpowiednio ciepłe, a i ekspozycja jest dobra - pomimo ostrego światła na zdjęciach widać dużo szczegółów. A teraz na wycinki stuprocentowe (czyli na maksymalnym zbliżeniu) z tych samych fotografii:


Jak na dłoni widać, że o ile zdjęcia z Samsunga Galaxy Note 9 może nie nadają się do druku wielkoformatowego, o tyle standardowe odbitki 10x15 nie będą straszyć jakością babci i dziadka podczas rodzinnego wieczorku. Naprawdę rewelacja.

To samo tyczy się zdjęć w trybie portretowym, gdzie zresztą już po wykonaniu zdjęcia możemy jeszcze zdecydować, jak bardzo chcemy rozmyć tło. Taka mała telefoniczna magia, na którą nie ma co liczyć w nawet najdroższych lustrzankach czy bezlusterkowcach. Co ważne, tryb portretowy działa nie tylko "na ludziach" (jak w nowym iPhone XR), a właściwie "na wszystkim". Zresztą zobaczcie moją... modelkę.

Najpierw całe zdjęcie:
Fot. naTemat
A teraz wycinek 100 proc.:
Fot. naTemat
Wszystkie powyższe zdjęcia są prosto z telefonu. Jest tryb profesjonalny, który potrafi zapisywać zdjęcia w formacie RAW, ale... kto będzie się w to bawił na telefonie?

Dodatkowo Samsung Galaxy Note 9 to bardzo dobry sprzęt do nagrywania. Rejestruje w rozdzielczości 4K i to z prędkością 60 klatek na sekundę. Telefon w trybie automatycznym bardzo dobrze dobiera ekspozycję (niebo nie jest przepalone), a na dodatek stabilizacja działa całkiem sprawnie. Z gimbalem jest w ogóle rewelacyjnie.

Oto przykładowe nagranie "z ręki" - bez dodatkowej stabilizacji, w trybie automatycznym:
Mój redakcyjny kolega z działu video był pod wrażeniem. Jak stwierdził, jeszcze parę lat i będzie bez pracy. Zresztą: na YouTube jest wiele filmów, które pokazują, co profesjonaliści potrafią zrobić z tym telefonem.

Najlepszy do gry w kalambury
Wyróżnikiem serii Galaxy Note jest też rysik S Pen. Korzystanie z niego jest właściwie uzależniające. Ponieważ to nie jest telefon, który da się obsługiwać jedną ręką, najlepiej w jednej dłoni go po prostu chwycić, a drugą przy pomocy rysika poruszać się po ekranie. Rewelacja.

Piórko na dodatek nie służy jedynie do mazania po wyświetlaczu, ale dzięki łączności bluetooth może służyć jako pilot. Można nim też obsługiwać (bez dotykania ekranu) choćby aparat czy... przeglądarkę internetową.

W praktyce nie wydaje mi się to jednak do końca intuicyjne. To fajny dodatek, ale rysik najlepiej sprawdza się po prostu jako wskaźnik do używania bezpośrednio na ekranie.
Fot. naTemat
No i do gry w kalambury albo w wisielca. Sami spróbujcie kiedyś. Ekologicznie, bez marnowania papieru. Brzmi jak żart, ale sprawdza się idealnie.

Telefon niemal doskonały – tylko ta cena
To nie będzie wniosek w żaden sposób oryginalny, bo zauważyli to i inni dziennikarze testujący ten telefon – w świecie Androida Samsung Galaxy Note 9 to jedna z najlepszych propozycji.

Opinii o tym telefonie nie mogą zmienić rzeczy drobne: irytujący asystent Bixby (i bardzo irytujący guzik od niego) czy niewygodny czytnik papilarny. Oraz to, że ten telefon będzie łatwo zniszczyć.

Odstraszająca jest za to cena. Za Galaxy Note 9 w dobrych sklepach nadal trzeba wyłożyć ponad cztery tysiące złotych. Dla wielu to będzie kwota zaporowa. Ale to też nie jest telefon skierowany do mas.
Fot. naTemat

Samsung Galaxy Note 9 na plus i minus:

+ Świetny design
+ Przepiękny ekran
+ Najwyższa wydajność w świecie Androida
+ Doskonały aparat
+ Rysik S Pen
+ Bardzo wytrzymała bateria
- Asystent Bixby
- Niewygodny czytnik linii papilarnych
- W kiepskich warunkach oświetleniowych nie odblokujecie telefonu twarzą
- Wysoka cena