Kuriozalna sytuacja ws. afery w KNF. Ziobro w TVP domagał się materiałów, które już... dostał

redakcja naTemat
W środowy wieczór w programie "Gość Wiadomości" Ziobro żalił się, że do prokuratury wciąż nie trafiły żadne nośniki z zapisem rozmowy między Leszkiem Czarneckim a Mariuszem Chrzanowskim. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednym wykorzystał tę sytuację do ataku na "Gazetę Wyborczą", bowiem według niego tylko dziennikarze mieli dostęp do taśmy. Rzecz w tym, że najprawdopodobniej trafiła ona do prokuratury… dzień przed rozmową.
Zbigniew Ziobro domagał się nośników z nagraną rozmową w KNF. Tylko że już je miał. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
– Zwracam się do pełnomocnika pana Czarneckiego, by jak najszybciej dostarczył prokuraturze wszystkie nośniki – mówił w TVP Zbigniew Ziobro do adwokata Romana Giertycha, który w tej sprawie jest pełnomocnikiem Leszka Czarneckiego.

Podkreślił, że zawiadomienie do prokuratury w sprawie podejrzenia korupcji wpłynęło 8 listopada, ale nie dołączono do niego żadnych dowodów. Dyktafon, którym Czarnecki nagrał rozmowę z Chrzanowskim, trafił zaś w ręce prasy. Stąd publikacja w "Gazecie Wyborczej".

Tak przynajmniej twierdził Ziobro. Na pewno w ten sposób wypadł wiarygodnie w "Wiadomościach" ale problem w tym, że… było inaczej. Giertych zareagował na słowa ministra bardzo szybko, bo już niedługo po emisji programu. I wygląda na to, ze Ziobro nie bardzo wie, co się dzieje w jego prokuraturze.