Zepsute ryby i frytura to dopiero początek. Ta "Kuchenna Rewolucja" szła jak po grudzie
Pierwotny pomysł na restaurację był całkiem niezły – ryby oceaniczne miały zachwycić mieszkańców Trzebini. Jednak restauracja "Porto di mare" szybko zamieniła się w nieatrakcyjny lokal z "polskim" jedzeniem. Dopiero Magda Gessler zdiagnozowała problemy restauracji. Ale zepsute dwutygodniowe ryby, barszcz z koncentratu i frytura to tylko początek.
Potem wcale nie było lepiej. Kotlet schabowy okazał się być smażony na fryturze, barszcz czerwony przygotowany był z koncentratu, a żurek okazał się być wodnisty.
Po wyjściu z restauracji skomentowała tylko: "Nic dziwnego, że kelner płakał, jak mi podawał kartę". W dodatku kondycji lokalu nie pomagał problem jej właściciela z alkoholem i długami.
Wizyta w kuchni, do której doszło następnego dnia, pokazała jeszcze jedno: błędy kucharzy, które istotnie wpływały na to, co trafiało na stoły.
Jednak po krok po kroku udało się odmienić kuchnię i cały lokal. Po "Kuchennych Rewolucjach" restauracja "Porto di mare" nazywa się"Bistro Pieczone Gołąbki", a w swoim menu oferuje m.in. krupniok z sosem chutney, barszcz grzybowy, gołąbki w sosie salsa, a na deser ptysie.
Odmieniony lokal dostał też rekomendację od kontrowersyjnej restauratorki. – W pieczonych gołąbkach jest smacznie, czysto, sympatycznie i bardzo tanio – powiedziała Magda Gessler.