Na AVS posłuchaliśmy muzyki na sprzęcie za milion złotych. W Warszawie odbyło się święto miłośników dobrego brzmienia

Kamil Rakosza
Gdybyśmy w weekend nie odwiedzili 22. edycji warszawskiego Audio Video Show, nieprędko mielibyśmy okazję usłyszeć, jak brzmi milion, a nawet trzy miliony złotych. Na szczęście udało nam się zobaczyć i dotknąć jeszcze więcej i przy okazji porozmawiać przez chwilę z prawdziwym guru audiofilów – Kenem Ishiwatą.
Goście Audio Video Show słuchają muzyki na kolumnach o omnipolarnym wzorze promieniowania – MBL Radialstrahler – 101 X-treme. Fot. naTemat / Mateusz Trusewicz
Zaczęliśmy od stanowiska LG, gdzie pokazano telewizor LG OLED C8 z ultranowoczesną technologią AI ThinQ. Na stanowisku tej marki dało się spędzić naprawdę dużo czasu, zwłaszcza że organizatorzy zadbali choćby o playseat z kierownicą, dzięki której można było ścigać się na ekranie telewizora LG OLED.
Na stanowisku LG można było spędzić długie godziny.Fot. naTemat / Mateusz Trusewicz
Potem rozsiedliśmy się wygodnie w fotelach ustawionych przed główną gwiazdą wystawy LG – 77-calowym telewizorem LG OLED C8 z technologią AI ThinQ. Zastosowana w nim sztuczna inteligencja w połączeniu ze sterowaniem głosem pozwala nam równie szybko sprawdzić pogodę w Zakopanem oraz zabukować przejazd i hotel do zimowej stolicy Polski.


Dostosowanie poziomu głośności telewizora głosem w roku 2018 nie wydaje się czymś mega przełomowym. AI ThinQ ma jednak znaczącą przewagę – uczy się i zapamiętuje wypowiadane do niego komendy, tak że szybko orientuje się "co rozmówca miał na myśli". I to niezależnie od tego, czy powiemy do niego "głośność 30", "ścisz dźwięk" albo mniej miłe... "zamknij się".

W niedalekiej przyszłości AI ThinQ ma komunikować się z Google Assistant, przez którego będzie potrafił obsłużyć nasze usługi Google. Za LG OLED C8 zapłacicie około 30 tys. złotych, jednak technologię AI ThinQ znajdziecie również w tańszych modelach telewizorów LG.
77-calowy LG OLED C8.Fot. naTemat / Mateusz Trusewicz
Audio Video Show to blisko 200 wystawców, którzy prezentowali swoje produkty w 175 salach we wnętrzach PGE Narodowego oraz w hotelach Radisson Blu Sobieski i Golden Tulip. Gdybyśmy chcieli zobaczyć wszystko, musielibyśmy poświęcić na to cały miesiąc.

Dlatego po krótkiej wizycie na stanowisku Phillipsa, pożegnaliśmy się z działem video i poszliśmy posłuchać muzyki na najwyższej klasy, hi-endowym sprzęcie. Na Audio Video Show było go tak dużo, że nie wiedzieliśmy, od czego zacząć.

– Godnym uwagi jest na pewno jeden z magnesów tej wystawy – wart 3 miliony złotych sprzęt D'Agostino – mówił naTemat główny organizator Audio Video Show - Adam Mokrzycki. – Obok mamy również bardzo ciekawy sprzęt marki MBL z kolumnami w kształcie takich "cebulek" o wartości miliona złotych. Te rzeczy na pewno przyciągają uwagę ludzi – podkreśla organizator wystawy.

Adam Mokrzycki zauważył, że ludzi, których stać na zapewnienie sobie tak niezwykłego nagłośnienia, w Polsce mieszka jakiś promil. Jednak na posłuchanie fenomenalnej jakości dźwięku może pozwolić sobie prawie każdy. Wielką przewagą targów Audio Video Show jest to, że uczestnicy nie muszą poprzestać na samym oglądaniu wystawionych rzeczy – wszyscy chętni mogą je najzwyczajniej przetestować.
Rozmawialiśmy z głównym organizatorem Audio Video Show – Adamem Mokrzyckim.Fot. naTemat / Mateusz Trusewicz
– Nawet jeśli wybierzemy się na targi motoryzacyjne do Genewy, Frankfurtu czy gdziekolwiek indziej, nikt nie pozwoli nam tam przejechać się tymi samochodami – zauważa Mokrzycki. – Poza dniami prasowymi zwykli uczestnicy nie mogą nawet wsiąść do prezentowanych aut. Dlatego prawdziwym wyróżnikiem AVS jest to, że każdy może samemu przetestować interesujący go sprzęt – podkreśla organizator.

Za radą Adama Mokrzyckiego poszliśmy posłuchać muzyki na dwóch największych skarbach warszawskiej wystawy – wartym trzy miliony złotych sprzęcie marki D'Agostino (co ciekawe system został zaprezentowany uczestnikom AVS przez samego właściciela i konstruktora marki – Dana D'agostino), oraz MBL z niepowtarzalnymi kolumnami o omnipolarnym wzorze promieniowania przypominającym przywołane przez Mokrzyckiego "cebulki".

Po drodze przystanęliśmy na stanowisku dobrze znanej firmy Sennheiser, by przy szybkiej rundce Counter Strike'a wypróbować gamerskie zestawy słuchawek. Do Sennheisera czuliśmy pewien sentyment, ponieważ w czasach szkoły większość znajomych z podwórka, w tym również my, używaliśmy słuchawek tej marki.
Stanowisko Sennheisera.Fot. naTemat / Mateusz Trusewicz
Kiedy znaleźliśmy się w sali, w której ustawiono sprzęt marki MBL, mieliśmy okazję usłyszeć jak brzmi milion złotych. Efekt był piorunujący, dźwięk był niesamowicie głęboki i pełny, nie było w nim słychać żadnych zakłóceń. Cała praca włożona przez muzyków, producentów i inżynierów dźwięku w czasie nagrania, znalazła wyjątkowy godny sposób prezentacji.
Ważące 250 kg i kosztujące 1,2 miliona złotych monobloki były zaprezentowane przez samego właściciela i konstruktora, legendę hi-endu, Dana D'AgostinoFot. naTemat / Mateusz Trusewicz
Podobne odczucia mieliśmy słuchając elektroniki na jeszcze droższym niż "cebulki" MBL-a systemie D'Agostino. Futurystyczny kształt kolumn i solidne monobloki o wartości 1,2 mln złotych za sztukę robiły niesamowite wrażenie, podobnie jak jakość dźwięku. Niemniej, gdyby było mnie stać na oba systemy, chętniej zdecydowalibyśmy się na rozwiązania MBL-a. Po prostu ich brzmienie podobało nam się bardziej.

Jednym z najbardziej niezwykłych gadżetów prezentowanych na AVS był lewitujący gramofon, którego zobaczenie gorąco rekomendował nam Adam Mokrzycki, główny organizator festiwalu. By do niego trafić, przeszliśmy na specjalnie przygotowaną na Audio Video Show gigantyczną strefę słuchawkową, gdzie swoje urządzenia zaprezentowało ponad 50 producentów oraz dystrybutorów urządzeń audio z całego świata.

Sprawdziliśmy kilka modeli i w końcu znaleźliśmy się przy unoszącym się w powietrzu talerzu gramofonu firmy MAG-LEV. Poza kosmicznym bajerem w postaci lewitującego urządzenia, odtwarzacz płyt winylowych jest wykonany bardzo estetycznie. Będzie doskonale wyglądał na półce każdego melomana z klasą.

Co do samego lewitującego talerza, byliśmy nim tak zauroczeni, że musieliśmy na własnej skórze sprawdzić, co stanie się, kiedy włożymy dłoń między fruwający element a resztę urządzenia. Dla wszystkich zainteresowanych: nie stało się nic. Gra muzyka!
Lewitujący gramofon to jeden z najbardziej bajeranckich gadżetów targów Audio Video Show.Fot. naTemat / Mateusz Trusewicz
Na sam koniec odwiedziliśmy wystawę firmy Marantz, gdzie spotkaliśmy Kena Ishiwatę. Ten 71-letni Japończyk to prawdziwa legenda hi-endu. Żaden z nowo powstałych komponentów stajni Marantz nie ujrzy światła dziennego bez aprobaty mistrza. Te najlepsze Ishiwata doprecyzowuje sam.
Ken Ishiwata – guru hi-endu i prawdziwa wyrocznia firmy Marantz.Fot. naTemat / Mateusz Trusewicz


– Każdy z nas pragnie czy też poszukuje czegoś innego – powiedział naTemat Ken Ishiwata. – Istnieje spora część ludzi, którzy nie będą przywiązywali uwagi do jakości dźwięku, inni wręcz przeciwnie. Jednak naszym zadaniem – twórców sprzętu audio – jest stworzenie takiej jakości urządzeń, które będą zdolne odtworzyć muzykę nagrywaną godzinami przez artystów, dokładnie tak, jak ci by sobie tego życzyli.

– To też oddawanie muzykom szacunku za poświęcenie, które wkładają w swoją pracę – zaznacza nasz rozmówca. – Jeśli artysta tworzy coś fantastycznego, my powinniśmy spłacić ten dług w odpowiedni sposób.

Artykuł powstał we współpracy z Audio Video Show.