"Nadal nieprzytomny, gałki oczne ustawione ku górze". Oto, jakie mogą być skutki działania energetyków

Paweł Kalisz
Niektóre napoje energetyczne dodają skrzydeł, inne są dawką energii niezbędnej do zaliczenia sesji na studiach. Wszystkie mają poprawiać  koncentrację i usuwać skutki zmęczenia. I robią to, ale tylko przez krótką chwilę. W dłuższej perspektywie wyniszczają organizm. Młodzi ludzie pijący regularnie energetyki trafiają do szpitali.
Energetyki na chwilę poprawiają koncentrację, ale później zaczynają się problemy. Fot. Medvedkov / 123RF Zdjęcie Seryjne
Energetyki stały się jednym z ulubionych napojów Polaków. Od początku roku do września sprzedano aż 260 mln opakowań energetyków. Są one prawie że stałym składnikiem diety zawodowych kierowców i pracowników biurowych. Często sięgamy po nie rano zamiast kawy, w trakcie pracy czy przed wieczornym seksem.

"Nadal nieprzytomny, gałki oczne ustawione ku górze, źrenice szerokie, leniwie reagują na światło. Zapach alkoholu z ust, ale nie wypił wiele. Obecności narkotyków nie stwierdzono." – to zapis objawów, jakie stwierdzono u jednego z pacjentów przywiezionych na ostry dyżur. Są i takie: "Przedsiębiorca, 32 lata, nigdy wcześniej nie chorował, hiperaktywny. Upadł, stan krytyczny".


– Zaburzenia rytmu serca, naprzemienne skoki i spadki ciśnienia, nagłe uderzenia gorąca, omdlenia, odwodnienie, krwawienia z nosa – wymienia doktor Daria Schetz Pomorskiego Centrum Toksykologii w rozmowie z dziennikarką tygodnika "Newsweek". Schetz gromadzi materiały na temat tego, jak zachowują się pacjenci po wypiciu napoju energetycznego.

Właściciel niedużej firmy transportowej zatrudnia kilku kierowców, jeżdżą po Europie i Azji. Jeden z jego pracowników zasłabł po powrocie do domu. Trafił do szpitala, i choć przywrócono mu przytomność, to długo jeszcze nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co się z nim dzieje. W jego samochodzie znaleziono puste puszki po napojach energetycznych.

– Przyznał się lekarzom, że przed każdą długą trasą kupował kilka zgrzewek energetyków. W zasadzie cud, że nie ścięło go na trasie, tylko dopiero przed domem – mówi przedsiębiorca. Przeprowadził rozmowę z pozostałymi kierowcami. Kiwali głowami ze zrozumieniem, ale... wciąż piją energetyki.

Zdaniem Schetz działanie energetyków jest bardzo krótkotrwałe. Dostajemy solidną dawkę cukru, po której organizm mało nie eksploduje, ale to trwa krótko. Później nasza koncentracja spada. – Kierowcy mylili się w testach, szybko tracili nerwy, byli poirytowani, podejmowali ryzykowne decyzje – tłumaczy Schetz w rozmowie z "Newsweekiem".

– To ciągłe dostarczanie substancji, które mobilizują organizm do działania, nie jest "bezkosztowe". Przypomina raczej życie na kredyt, który w końcu kiedyś trzeba będzie spłacić. Nie można się tylko ciągle stymulować. Bo to prędzej czy później się na nas odbije – tłumaczą kardiologowie.
Cały tekst można przeczytać w najnowszym tygodniku "Newsweek Polska".