PO-PiS u władzy. W tym mieście polityka wygląda tak, jakby czas się cofnął

Tomasz Ławnicki
Jeszcze 30 lat temu to miasto liczyło niemal 240 tys. mieszkańców. Dziś mieszka tu poniżej 170 tys. osób i liczba ta z roku na rok się kurczy. Problemy z demografią ma wiele miast Śląska, ale w Bytomiu właściwie wszystko od lat idzie nie tak. Taka opinia dominuje w kraju i podziela ją wielu mieszkańców, którzy dali temu wyraz w ostatnich wyborach. Wygrała tu Koalicja Obywatelska, która będzie w mieście... współrządzić wraz z PiS-em.
Bytom, Urząd Miejski przy ul. Parkowej. Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta
"Nie było wyjścia"
"Bytom, to je gańba!" – grzmi na Facebooku jeden z mieszańców. Inny dodaje, że nie na taką koalicję głosował. Padają oskarżenia, że to wszystko wyłącznie dla stołków. A krytykowani są (najczęściej przez własny elektorat) i samorządowcy z KO, i działacze PiS. Bo Bytom to jedno z bardzo nielicznych miast, gdzie w polityce czas jakby się cofnął.

W 2005 r. PO z PiS-em próbowały się porozumieć na szczeblu krajowym, ale wtedy nic z tego nie wyszło. Skończyło się na tym, że oba ugrupowania skłóciły się jeszcze bardziej. Od tego czasu w PO-PiS wierzy już mało kto.


W Bytomiu oficjalnie żadnej koalicji między PO i PiS-em nie ma. Jednak politycy obu ugrupowań dość otwarcie mówią o współpracy, a partyjne centrale nie zamierzają interweniować, tłumacząc, że akurat tu sytuacja jest dość skomplikowana. Platforma zdecydowała się bowiem na współpracę z PiS-em, ponieważ nie za bardzo miała jakieś inne wyjście. A i lokalnemu PiS-owi takie ciche porozumienie ani trochę nie wadzi.

– Po prostu,mieliśmy do tej pory takiego prezydenta, że nie było wyjścia - musieliśmy podjąć współpracę – tłumaczy w rozmowie z naTemat Piotr Patoń, wieloletni radny PiS z dzielnic Szombierki i Łagiewniki. Patoń przed rokiem wygrał w plebiscycie "Dziennika Zachodniego" na najlepszego radnego Bytomia. Już wtedy lokalne PiS i PO nieraz głosowały razem.

Podzielono stanowiska
Teraz ta współpraca będzie jeszcze bardziej oficjalna. – To dla dobra mieszkańców miasta – zapewnia radny PiS.
Pierwsza sesja nowej Rady Miasta Bytomia. Na niej wybrano przewodniczącego rady, Mariusza Janasa z PiS i dokonano zaprzysiężenia nowego prezydenta (po lewej) Mariusza Wołosza z PO.Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Na razie ta współpraca polega na podziale stanowisk. Choć większość w Radzie Miasta ma PO (9 mandatów), to fotel przewodniczącego rady objął ponownie Mariusz Janas, przedstawiciel PiS (7 mandatów). Podobnie będzie w Urzędzie Miasta. Nowo wybrany prezydent Bytomia Mariusz Wołosz (Koalicja Obywatelska) dobrał sobie trzech zastępców – dwóch związanych z KO, jednego z PiS-em.

– Tu nikt nie rozmawiał o tym, co tam z Trybunałem Konstytucyjnym czy sądami. Były lokalne problemy do rozwiązania, dlatego musieliśmy się dogadać. Z ludźmi prezydenta Bartyli naprawdę nie było już o czym gadać – wyjaśnia mi anonimowo samorządowiec, który chwali sobie współpracę PO z PiS-em. Zapewnia, że naprawdę nie chodzi tu o stołki i dowodzi, że brak porozumienia byłby po prostu głupotą – niezależnie od tego, co by na to powiedziały centralne władze partyjne.

"Ręce wroga ściskasz"


Ale jaka koalicja?
Przedstawiciele i PO, i PiS tymczasem jak ognia unikają słowa "koalicja". – Z tego, co mi wiadomo, to w Bytomiu nie ma dojść do koalicji, tylko porozumienia, co do kwestii obsadzenia prezydium rady miasta – starał się objaśnić katowickiej "Gazecie Wyborczej" gliwicki poseł PO Borys Budka, dowodząc, że jest to sytuacja taka, jak i w Sejmie, gdzie kluby parlamentarne i obozu władzy, i opozycji mają swoich marszałków w prezydium.

Tak też zapewnia radny KO Michał Bieda, który ma być jednym z wiceprezydentów Bytomia. – Nie ma żadnego spisanego i dogadanego porozumienia. Nasza współpraca będzie niesformalizowana i niezobowiązująca. Mamy po prostu wspólne zadania i cele, które będziemy realizować – wyjaśnia.

Radny PiS Piotr Patoń przypomina, że taka współpraca była już wcześniej. Prawo i Sprawiedliwość wraz z Platformą Obywatelską wielokrotnie działały razem, sprzeciwiając się polityce prezydenta Damiana Bartyli, który miastem rządził od 2012 roku do teraz. W ostatnich wyborach przegrał w II turze, ale nieznacznie – zdobył ponad 46 proc. głosów, zaś Mariusz Wołosz niespełna 54 proc.

Zarzut korupcji
Przed laty Bartyla startował w wyborach z poparciem PiS, ale to dawne czasy. Później na jego karierze zaważyły m.in. prokuratorskie zarzuty z czasów, gdy był prezesem Polonii Bytom. Śledczy zarzucają mu, że przed laty piłkarski klub z Bytomia awansował z III ligi do ekstraklasy - nazwijmy to - nie tylko dzięki umiejętnościom zawodników.
Damian Bartyla z zawodnikami Polonii Bytom.Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Według Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu, w maju 2005 r. Bartyla miał wręczyć łapówkę sędziemu meczu rozgrywanego pomiędzy trzecioligową wówczas Polonią Bytom a Polarem Wrocław. Za 1500 zł miał oczekiwać od sędziego korzystnych rozstrzygnięć. Polonia wygrała wtedy 3:0 i awansowała do II ligi. Sprawa ciągnie się od lat i prawomocny wyrok wobec Damiana Bartyli wciąż nie zapadł.

W Bytomiu wszyscy wiedzą, że Polonia dla Bartyli jest oczkiem w głowie. Trudno się też oprzeć wrażeniu, że także i ten klub stał się dla niego kulą u nogi. W ubiegłym roku dotychczasowy prezydent prowadził starania, by wybudować w mieście nowy stadion Polonii.

Miasto - bankrut
Koszt inwestycji oszacowano na 115 mln zł. Środki na ten cel miały pochodzić z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Ale - jak to określił radny Patoń - okazało się, że EBI bankrutom nie udziela pożyczek. Bo budżet Bytomia świeci pustkami. To wtedy, w pierwszej połowie 2017 r., z klubu radnych popierających prezydenta Bartylę odeszło kilka osób. I wtedy na dobre zaczęła się współpraca bytomskiej PO z PiS-em.

– Połączył nas wspólny wróg – opowiada mi jeden z samorządowców. Gdy wyszły na jaw różne ciemne sprawy (np. raport Deloitte o tym, że z Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego płynęły miliony na sponsoring sportowych klubów lub o wysokich zarobkach szefów miejskich spółek), PiS z PO podjęły współpracę.
Protest mieszkańców dzielnicy Bobrek przeciwko nielegalnym wysypiskom w mieście.Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Obie partie podzielały też jedno hasło – "Bytom to nie hasiok" (śmietnik – przyp. red.). Władze miasta bowiem okazały się bezradne wobec nielegalnych wysypisk odpadów, często toksycznych. W Bytomiu takich śmietnisk naliczono co najmniej kilkadziesiąt. Prezydent Bartyla mówił, że miasto padło ofiarą mafii śmieciowej i zatrudnił detektywów.

W nowej Radzie Miasta Damian Bartyla nie wywalczył nawet mandatu radnego. Popierający go klub jednak zdobył zaś w radzie 6 miejsc. Nikt nie miał większości, więc ktoś musiał przełamać impas i zdobyć się na współpracę.

Będzie łatwiej o pieniądze
– My tu wszyscy mieszkamy. I z tej partii, i z tamtej. Wiadomo, żeśmy się czasem kłócili, ale wszyscy jesteśmy stąd i zależy nam na tym mieście – tak fenomen współpracy PO z PiS-em tłumaczy w rozmowie z naTemat Mariusz Kurzątkowski, były radny Bytomia. W 2014 r. wszedł do rady z list komitetu Bytomskiej Inicjatywy Społecznej Damiana Bartyli, ale w trakcie kadencji opuścił ten klub, tworząc nowy – "Budujmy Bytom". Z bliska obserwował, jak Platforma z PiS-em dogadywały się przez ostatnie półtora roku.
Bytom. Zdewastowana kamienica przy ul. Korfantego.Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
– To trudno nazwać koalicją. To była współpraca przy konkretnych głosowaniach. Na przykład wspólnie udało nam się zablokować budowę stadionu, która była nierealna i na którą miasta zwyczajnie nie było stać. I też trudno powiedzieć, aby to była koalicja przeciw Bartyli – bardziej przeciwko konkretnym złym decyzjom – wyjaśnia Kurzątkowski, który we współpracy PO z PiS-em dostrzega same plusy.
Mariusz Kurzątkowski
b. radny Bytomia

W Warszawie PO z PiS-em się kopią. To, że tu się porozumiały, to dobrze. Bo wiadomo, że na przykład będzie się łatwiej dogadać, gdy będą potrzebne jakieś pieniądze.

– Tu wielkiej polityki nie ma, są sprawy ważne dla miasta. Polityka się zaczyna wtedy, gdy trzeba się dogadać np. właśnie z marszałkiem województwa, bo tam są pieniądze. Niestety, nasz dotychczasowy prezydent był skłócony z wieloma osobami, na czym miasto tylko traciło – kwituje Kurzątkowski.

"Razem, krok po kroku"
Zdaniem byłego radnego, obojętnie, kto by Bytomiem7 nie rządził, spadku liczby mieszkańców już się raczej nie uda zatrzymać, bo miasto jest bardzo zapóźnione w stosunku do innych. Ale może teraz wreszcie się skończy jego degradacja?

– Razem, krok po kroku, przywrócimy miastu dawną świetność – tak przy zaprzysiężeniu obiecywał nowy prezydent Bytomia Mariusz Wołosz, deklarując, że jego prezydentura będzie otwarta. – Wspólnie udowodnimy, że Bytom to nie hasiok – zapewniał. Jeśli dotrzyma słowa, udowodni, że nie zawsze spory z Warszawy warto przenosić na poziom samorządu. Jeśli nie – wnioski wyciągną nie tylko bytomianie.