W więzieniu poznał kobietę, która odciągnęła go od przestępstw. Recydywista mówi o resocjalizacji

Kamil Rakosza
Osadzeni rodzice, wychowanie w domu dziecka, w końcu własne odsiadki w zakładzie penitencjarnym. Mariusz jest recydywistą, ale w jego przypadku jest nadzieja na resocjalizację. To jednak wyjątek od reguły.
Z raportu Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że ponad 25 proc. skazanych popełnia kolejne przestępstwo w ciągu pięciu lat od pierwszego wyroku. Fot. Bartosz Banka / Agencja Gazeta
W więzieniach w Polsce przebywa 73 tys. osadzonych. Gdyby spytać, większość z nich odpowiedziałaby, że siedzi za "niewinność". Skoro tak, to dlaczego tak wielu z nich wraca za kraty?

Zgodnie z raportem Ministerstwa Sprawiedliwości 18,2 proc. skazanych (blisko 10 tys. osób), którzy zakończyli odbywanie kary w 2011 roku, popełniło ponownie przestępstwa, a 40,1 proc. (blisko 20 tys. osób) zrobiło to w ciągu pięciu lat.

Poza tym ponad 50 proc. skazanych na więzienie w zawieszeniu wraca do przestępstwa już w pierwszym roku po uprawomocnieniu się wyroku. Ponad 25 proc. skazanych popełnia kolejne przestępstwo w ciągu pięciu lat od pierwszego wyroku.
Dla wielu osadzonych więzienie to paradoksalnie jedyny pewny grunt.Fot. Marcin Wojciechowski / Agencja Gazeta
– Należy pamiętać, że w więzieniu ludzie nie uczą się, jak radzić sobie poza jego murami – mówi naTemat pedagog resocjalizacyjna prof. Irena Pospiszyl. – W zakładzie karnym podlegają określonemu harmonogramowi dnia, przyzwyczajają się do komend, których nie słychać w normalnym życiu. Byli więźniowie są "niepełnosprawni społecznie", często wracają do więzień, ponieważ tylko w tej rzeczywistości potrafią sobie poradzić.


Bohater naszego tekstu – Mariusz, ma za sobą powroty na wolność i znów do więzienia. To recydywista, któremu w końcu udało się zbudować pewny grunt. Przynajmniej na razie. Wiele zawdzięcza swojej obecnej żonie, poznanej w czasie ostatniej odsiadki. Tak się złożyło, że była jego pedagogiem i nauczycielką. Mariusz twierdzi, że poza żoną więzienie nie dało mu żadnych korzyści.

– W naszym społeczeństwie utarło się przekonanie, że za popełnione przestępstwo winny musi ponieść karę – mówi Pospiszyl. – Często jest ona jednak niewspółmierna do czynu lub wprost bezsensowna, tak bywa w przypadku kary więzienia. O wiele korzystniejsze byłoby zastosowanie sprawiedliwości naprawczej, kiedy przestępca miałby szansę odpracowania popełnionego czynu zabronionego. Moim zdaniem niektórzy ludzie tylko gorszą się w zakładzie karnym – twierdzi nasza rozmówczyni.
– Któregoś dnia po robocie brakowało mi drobnych na browar, a że byłem już pijany to dałem w pysk jednemu chłopaczkowi i zabrałem mu portfel – opowiada Mariusz.Fot. Marcin Wojciechowski / Agencja Gazeta
Mariusz opowiedział nam o swojej przeszłości w więzieniu. W czasie rozmowy kilkukrotnie zwrócił uwagę na to, że gdyby nie jego obecna żona i w jego przypadku resocjalizacja mogłaby się nie udać.

W jakich okolicznościach po raz pierwszy trafiłeś za kratki?

Pierwszy raz trafiłem pod celę, jak po kolejnym włamaniu odwiesili mi wyrok. Razem z siostrą zrobiliśmy kiosk – wybiliśmy szybę i zabraliśmy, co cenniejszego. Głównie papierosy, bo na miejscu okazało się, że cały dzienny utarg musiała zabrać ze sobą ekspedientka. Pieniędzy w ogóle tam nie znaleźliśmy, co strasznie nas wkurzyło. Za trzeźwi to nie byliśmy.

Ktoś wezwał policję, radiowóz szybko przyjechał na sygnale. Zostaliśmy złapani, a kiedy rzucili nas na tylne siedzenie, wykopałem szybę, chciałem uciekać skuty. Poszedłem na sankcję, odsiedziałem rok. Tyle dobrego, że chociaż zrobiłem tam roczną szkołę w zawodzie płytkarza. Mam papier.

Na długo opuściłeś wtedy więzienie?

Jak wyszedłem przez moment było spoko, pracowałem przy robieniu elewacji budynków. Trwało to kilkanaście miesięcy. Na budowie, jak to na budowie – seta w busie wiozącym do pracy, a potem jeszcze następne po kryjomu w czasie pracy. W zasadzie nie trzeźwiałem.

Któregoś dnia po robocie brakowało mi drobnych na browar, a że byłem już pijany, to dałem w pysk jednemu chłopaczkowi i zabrałem mu portfel. Klasyczna "dziesiona" – rozbój, chłopakowi nic poważnego się nie stało, ale ja za multirecydywę poleciałem na trzy lata.
Wielu osobom nie udaje się znaleźć spokoju poza murami więzienia.Fot. Marcin Wojciechowski / Agencja Gazeta
Gdzie siedziałeś?

W Częstochowie, Strzelcach Opolskich i w Herbach.

Jak wspominasz pobyt "pod celą"?

Więzienie to dom wariatów, wyobraź sobie, że wszystkie straszne prze***y z osiedla trafiają w to samo miejsce. Tak, jak mówiłem, robiłem tam szkołę plus latałem na siłkę, żeby wyrok zleciał jak najszybciej. Znałem takich, co żarli psychotropy przemycane do zakładu – spali całymi dniami i tak spędzali czas pod celą. W więzieniu myślisz tylko o tym, co zrobić, żeby jak najszybciej zleciał czas odsiadki.

Nikomu nie wchodziłem w drogę, pilnowałem tylko swoich spraw. Czasem odwiedził mnie młodszy brat albo siostra. Nasi rodzice już nie żyją, ojciec sam spędził długie lata pod celą. W rodzinie było kilka podobnych klientów do mnie. Wiem na pewno, że nie chcę już tam więcej wracać.

Ale jednak wróciłeś tam i to nie jeden raz.

Teraz już nie wrócę, mam motywację. W więzieniu zainteresowała się mną jedna nauczycielka, dziś jesteśmy już prawie rok po ślubie. Mieszkamy w Cieszynie, dzięki czemu jestem też daleko od całego syfu z przeszłości. Nie mam kontaktu z chłopakami, z którymi robiliśmy te wszystkie złe rzeczy. Rodzice mojej żony akceptują moją przeszłość, moje dziary.

Wiedzą, że ją kocham i chcę o nią dbać. Zatrudniłem się w jednej firmie budowlanej, zarabiam legalne pieniądze, nie piję alkoholu. Jest dobrze.
Ogólna powrotność do przestępstwa w Polsce w ciągu 5 lat to około 25, 5 proc.Fot. Marcin Wojciechowski / Agencja Gazeta
Czujesz się zresocjalizowany?

Nie słyszałeś, co mówiłem? Mam żonę, chodzę do pracy, co jakiś czas latamy do Groningen do rodziców mojej lubej. Gdybym nie poznał Gosi mogłoby być różnie, poprzednie odsiadki raczej nie robiły na mnie wielkiego wrażenia. Gdyby było inaczej pewnie bym tam nie wrócił. Wiesz, więzienie nie uczy cię, jak żyć poza nim. Wychowuje niepełnosprawnych życiowo, dlatego sporo chłopaków szybko wraca pod celę. To trochę jak w tym filmie – "Skazani na Shawshank". Ja dzięki swojej żonie nauczyłem się jednak, jak żyć wśród ludzi.

Pewnie trzyma cię też to, że jest daleko od starych kumpli.

No pewnie tak, zamknąłem sprawy na starym osiedlu. Nie mam potrzeby tam wracać, ale ze wszystkimi jestem spoko. Słyszę czasem przez brata, co tam się odwala, część chłopaków dalej broi. Ja jednak przeżyłem już swoje, starczy mi.