Trzej Królowie gwałcący kobietę i chłopcy w majteczkach... Zajrzeliśmy do nowej książki autorytetu prawicy

Bartosz Świderski
Jeżeli w ramach świątecznych prezentów najchętniej rozdajecie bliskim książki, lepiej dwa razy przemyślcie, czy pod choinką położyć nową powieść Pawła Lisickiego "Epoka Antychrysta". Jak się bowiem okazuje, to twórczość wyjątkowo niesmaczna i zmuszająca do refleksji nad tym, kim naprawdę jest redaktor naczelny "Do Rzeczy" i jeden z czołowych publicystów prawicy.
Paweł Lisicki napisał już kilka książek, ale żadna nie była tak wyuzdana i wulgarna jak "Epoka Antychrysta". Fot. Kuba Ociepa / Agencja Gazeta
Zacznijmy od ataku na Franciszka...
Na poziomie marketingu wydawniczego "Epoka Antychrysta" może zdawać się bardzo ciekawym dziełem, aspirującym do statusu bestsellera. Powieść opisuje początek XXIII wieku, gdy dochodzi do upadku chrześcijaństwa po dwustu latach niszczenia go przez sam Kościół katolicki. Paweł Lisicki zachęca do lektury twierdząc, iż pokazał, jak będzie wyglądał świat pozbawiony tych wartości, które dało mu chrześcijaństwo.

Czar reklamowej otoczki pryska, gdy okazuje się, że fabuła i użyte do jej stworzenia narzędzia są dość infantylne. Papieża pieczętującego dzieła upadku wiary w Boga autor mało kreatywnie nazwał Judasz. A wszyscy nie mniej grzeszni poprzednicy Judasza to papieże przybierający imię... Franciszek.
fragment recenzji wydawniczej "Epoki Chrystusa"

Rzym 2217. Nad Kaplicą Sykstyńską biały dym. Konklawe wybrało nowego papieża. Na tronie Stolicy Piotrowej zasiadł Judasz.

Resztki zdrowego rozsądku toną w powodzi przekonań o jedynej i niepodważalnej władzy człowieka nad światem i samym sobą. Nastaje czas radykalnego liberalizmu.

Jeśli więc nowa książka Pawła Lisickiego rzeczywiście zacznie się rozchodzić jak ciepłe bułeczki, to raczej za sprawą tego, iż naczelny "Do Rzeczy" pokazał się w niej od zupełnie nowej strony. Ten mały akt oskarżenia papieża Franciszka o rozpoczęcie epoki upadku Kościoła to bowiem tylko jeden kontrowersyjny element powieści.


"Ruchajcie mnie"...
O wiele więcej szoku, zniesmaczenia i pytań o – chyba dość dobrze skrywaną dotąd – osobowość autora. Okazuje się bowiem, iż w "Epoce Antychrysta" Paweł Liskicki dał taki upust swej fantazji, że wyszły z tego głównie wyuzdane wizje erotyczne i skrajnie wulgarne okazje do wyżycia się na osobach o innych przekonaniach.

"Najwięcej uwagi przyciągała jedna demonstrantka, która zwykle przebywała nieco z boku i, co musiało uderzać patrzących, w przeciwieństwie do pozostałych, nie była wytatuowana ani wydepilowana. Demonstrowała całkiem naga. Zamiast stać i krzyczeć, chodziła na czworakach z przyczepioną do szyi tabliczką: 'Ruchajcie mnie'. Obok niej biegał, pokwikując, przyczepiony sznurkiem do jej kostki malutki, różowy warchlaczek" – to jeden z najbardziej niesmacznych fragmentów.

W innym Paweł Lisicki nakreślił swoją wizję XXIII-wiecznych standardów nauczania w seminariach. W "Epoce Antychrysta" czytamy, że kandydaci na duchownych mają pracować z materiałami dydaktycznymi w postaci obrazów Kacpra, Melchiora i Baltazara – czyli mędrców ze Wschodu – radośnie i grupowo gwałcących kobietę.
Fot. okładka książki Pawła Lisickiego "Epoka Antychrysta"
"W ramach nowego systemu wprowadzono stały trening seksualny w klasach, gdzie pod nadzorem psychologów dzieci miały się obnażać, masturbować i opowiadać o swoich odczuciach. Chłopcy mieli chodzić w sukienkach, przezroczystych majteczkach i stanikach, ćwiczyć nakładanie makijażu i malowanie paznokci. Dziewczynki pojawiały się w bokserkach i bluzach" – oto kolejny "mocny" cytat.

Same Dupki i Hujki, czyli wyobraźnia autorytetu
Tyle na odcinku perwersji. W temacie ulżenia frustracjom w "Epoce Antychrysta" widzimy, jak wzorowane na środowiskach przeciwnych "dobrej zmianie" postacie redaktor naczelny "Do Rzeczy" nazywa m.in. Nadjeżda Hujko, Barbara Rucha, czy Karl Arsloch Rahnerung Marx.

Dla jasności, ten ostatni przypadek, w którym tylko lekko zmodyfikowano niemiecką wersję słowa "dupek", raczej nie nie służy obrażeniu twórcy socjalizmu Karla Marxa. Wulgarną szpilę Lisicki wbija w ten sposób szefowi niemieckiego episkopatu kard. Reinhardowi Marxowi, który znany jest z liberalnych poglądów i krytykowania antyuchodźczej polityki m.in. polskiego rządu.

Oczywiście twórczość artystyczna nigdy nie powinna mieć ograniczeń. Najwięksi artyści często sięgali po obrazoburstwo., ale tego typu narzędzi trzeba używać umiejętnie. Pawłowi Lisickiemu się to nie udało, gdyż wzbudza głównie zażenowanie czytelnika swoim stylem.

Osobną kwestią pozostają wspomniane już pytania o prawdziwą twarz autora. Może nie jest to zbyt istotne w przypadku literatów trzymających się jedynie pisarstwa, ale inaczej sprawy mają się, gdy mowa o szefie jednego z największych tygodników opinii. Wszakże Paweł Lisicki uznawany jest za autorytet – także moralny – wśród polityków i sympatyków obozu aktualnie rządzącego w Polsce.