Ukraina gwałtownie reaguje na działania Rosjan. Kijów rozważa wprowadzenie stanu wojennego

redakcja naTemat
Petro Poroszenko oświadczył, że ukraiński parlament powinien rozpatrzyć wprowadzenie stanu wojennego w związku z rosyjskim atakiem w Cieśninie Kerczeńskiej. Prezydent Ukrainy podkreślił jednak, że "stan wojenny nie oznacza wojny" – podaje TVN24.
Petro Poroszenko chce wprowadzenia stanu wojennego. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
– Wprowadzenie stanu wojennego nie oznacza, że Ukraina będzie prowadziła działania ofensywne. Ukraina będzie prowadziła wyłącznie działania na rzecz obrony swojego terytorium i bezpieczeństwa swoich obywateli – powiedział Poroszenko podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony w Kijowie.

Prezydent podkreślił również, że nie zrezygnuje z "polityczno-demokratycznej drogi wyzwolenia ukraińskich terytoriów". Miał oczywiście na myśli Donbas oraz Krym.

Ukraiński parlament w sprawie stanu wojennego zbierze się w poniedziałek o godzinie szesnastej czasu miejscowego (15:00 w Polsce). Prezydent Poroszenko podkreślił także, że ogłoszenie stanu wojennego nie będzie się wiązało z mobilizacją, ale poprosił żołnierzy rezerwy i uczestników walk na wschodzie, aby byli gotowi do powołania.


Nagły atak
Przypomnijmy: ukraińska marynarka wojenna poinformowała, Rosjanie otworzyli ogień do kilku jednostek należących do Ukrainy. Jeden z ukraińskich okrętów miał zostać trafiony pociskami. Serwis "Defence Blog" podał informację, że Rosjanie przejęli już trzy ukraińskie okręty w Cieśninie Kerczeńskiej.

Ponadto jeden z rosyjskich okrętów staranował jednostkę ukraińską. Rosjanie nie chcieli dopuścić do tego, aby ukraińskie okręty dopłynęły do portu w Mariupolu.

Jak pisaliśmy w naTemat, moment agresji może być nieprzypadkowy. Poza powodami wynikającymi z rozgrywek geopolitycznych, bardzo prawdopodobna jest także przesłanka... sondażowa. Otóż nowy przejaw rosyjskiej agresji może pomóc Władimirowi Putinowi przykryć konsekwentnie spadające poparcie.

źródło: TVN24