Były ambasador w USA o liście Mosbacher: "Trzeba jej przyklasnąć. Prawica reaguje histerycznie"

Jarosław Karpiński
– Jeżeli pani ambasador w tych kwestiach wypowiada się tak jednoznacznie, to należy jej tylko przyklasnąć i cieszyć się, że Stany Zjednoczone, mimo różnych wątpliwości, wciąż pozostają krajem, który dba o prawa człowieka, o naszą wolność – tak o liście Georgette Mosbacher do polskiego premiera mówi naTemat Ryszard Schnepf, były ambasador Polski w USA.
Ryszard Schnepf, były ambasador Polski w USA wyjawia, że sam pisał listy w obronie polskich firm Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Kryzys PiS w relacjach z ambasador USA w Polsce oznacza dyplomatyczny kryzys w relacjach Polski z USA, czy to nie idzie w parze?

Ryszard Schnepf, były ambasador Polski w USA: – Oczywiście nie jest to jeszcze kryzys w stosunkach między dwoma państwami. Niemniej jednak jest do poważny zgrzyt, który źle wróży całej polityce obecnego rządu.

A jak pan odczytuje list ambasador Mosbacher do premiera Morawieckiego w sprawie TVN. Czy jest w nim coś nadzwyczajnego?




Ambasador jest hejtowana w sieci przez zawiedzionych zwolenników "dobrej zmiany”. Posłanka Pawłowicz napisała nawet, że "Mosbacher wspiera antypolskie działania TVN”.



Zanim Mosbacher napisała swój list do premiera Morawieckiego uprzedzała w Sejmie, że istnieje jedna rzecz, która może zepsuć dobre stosunki polsko-amerykańskie i jest nią zamach PiS na wolne media. "Ostrzegam, bo jestem szczera” – miała powiedzieć według świadków. Zapewne nie chodziło jej tylko o tzw. ustawę dekoncentracyjną.



Co w języku dyplomacji oznaczają takie gesty jak wicepremiera Gowina, który, jak podały media, miał odwołać spotkanie z ambasador Mosbacher. Można domniemywać, że ma to związek z tym głośnym listem.

Nie wiemy czy faktycznie tak było. Niemniej praktyka odwoływania spotkań na wysokim szczeblu jako formy protestu, czy niezgody na działania drugiej strony, jest znana i powszechnie stosowana. Drugą metodą jest w dyplomacji obniżenie rangi spotkania. Jeśli wicepremier Gowin odwołał takie spotkanie z ambasador Mosbacher, to rozumiem, że zgadza się z panią poseł Pawłowicz i uznaje, iż list pani ambasador był czymś karygodnym. Cóż, mam odmienne zdanie na ten temat.

Chyba zamiast łagodzić, czy neutralizować konflikt, PiS postanowił go eskalować.

Nie pierwszy raz. Ale widzieliśmy już wcześniej jak władza wycofywała się z twardych stanowisk i z pochyloną głową udawała później, że nic się nie stało. Społeczeństwo i opinia międzynarodowa dostrzegały jednak te abdykacje. Podobną sytuację mamy teraz. Władza sama podnosi rangę listu, na który powinna być kurtuazyjna, grzeczna odpowiedź. Być może nie samego premiera, tylko np. szefa jego gabinetu politycznego. Może jednak komuś zabrakło argumentów.

Jak to się skończy?

Myślę, że rachuby obozu władzy na to, że Stany Zjednoczone będą przymykać oczy na różnego rodzaju ekscesy z jakimi mamy do czynienia w Polsce, są chybione. Najwyraźniej panowie nie rozumieją Ameryki. Nawet jeżeli słuchamy, czy czytamy kontrowersyjne opinie samego prezydenta Trumpa, to nie znaczy jeszcze, że instytucje amerykańskie przestały działać i że demokracja w Ameryce się skończyła. Widać już gołym okiem, że Stany Zjednoczone pozostaną ostoją i wzorem demokracji niezależnie od tego, że z powątpiewaniem patrzymy nieraz, na niektóre działania przywódcy tego państwa. Jest kongres, jest administracja amerykańska i one trzymają pewien poziom i standardy.