"Mogę powiedzieć, o co prosił mnie prezydent Trump". Mosbacher zdradziła cel swojej pracy w Polsce
Ambasador USA w Polsce udzieliła wywiady dziennikowi "Rzeczpospolita". Jest to druga rozmowa z Georgette Mosbacher po wycieku jej listu do Mateusza Morawieckiego i Joachima Brudzińskiego, który dotyczył zarzutów pod adresem TVN-u. Ambasador ujawniła, o co prosił ją Donald Trump obsadzając ją na tym stanowisku.
– Ale moim zadaniem jest zagwarantowanie, że amerykańskie firmy mają równe warunki gry, są traktowane uczciwie. Częścią tego zadania jest również odwoływanie się do fundamentalnych wartości – dodała.
Ambasador nie chciała komentować listu do Mateusza Morawickiego i Joachima Brudzińskiego. – Nie mogę komentować prywatnej korespondencji dyplomatycznej pomiędzy mną a polskim rządem – stwierdziła. Jednocześnie zaznaczyła, że jej zdaniem prywatne spotkania i korespondencja powinny zostawać między stronami i nie wychodzić na światło dzienne. – Myślę, że powinniśmy się tego trzymać, jeżeli mamy budować wzajemne zaufanie – powiedziała.
Jak zareagowała na krytykę, jaka spotkała ją po opublikowaniu jej listu do szefa polskiego rządu? – Skłamałabym mówiąc, że mi się to podobało. Niektóre z komentarzy naprawdę bolały. Ale czy osłabiły? Nie. Wierzę w swoje wartości, wierzę w mandat, które dał mi prezydent. Będę nadal wykonywała swoją pracę najlepiej jak potrafię. To część polityki – skomentowała ambasador.
Georgette Mosbacher podkreśliła, że przed wysłaniem jej do Polski prezydent Trump prosił ją, by reprezentowała fundamentalne wartości Ameryki i by pracowała nad utrzymaniem silnych relacji dwustronnych.
Ambasador potwierdziła także trzy filary stosunków polsko-amerykańskich. Są to niezależność energetyczna, współpraca gospodarcza i współpraca wojskowa.
źródło: rp.pl