W TVP Poznań reporterka mówiła o "spedalonym mieście". Została awansowana
Reporterka mówiła o homoseksualizmie jako "zaburzeniu", Marsz Równości nazwała jego "promocją" i cytowała wpisy homofobów o "pedalskich flagach". Jednak mimo to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji uznała, że TVP Poznań nic niewłaściwego nie zrobiła. A reporterka... awansowała – podaje "Gazeta Wyborcza".
Tęczowy marsz przeszedł przez stolicę Wielkopolski w sierpniu. Nie uszło to uwadze lokalnego oddziału telewizji publicznej. Reporterka Anna Molska mówiła więc, że "według specjalistów u podstaw homoseksualizmu leży zaburzenie tożsamości płciowej będące dramatem człowieka", a Marsz Równości jest takich zaburzeń "promocją".
TVP Poznań dało również pokaz swoistej mowy nienawiści. Molska cytowała bowiem nienawistne i homofobiczne komentarze z internetu. Widzowie usłyszeli więc o "spedalonym mieście" i "pedalskich flagach", dowiedzieli się również, że prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak jest "poprańcem".
Materiał wywołał oburzenie. Jaśkowiak mówił o bojkocie TVP, a KOD zorganizował przed siedzibą jej poznańskiego oddziału pikietę. Do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęło blisko 40 skarg, a w sieci pojawił się protest przeciw zaprezentowanego w materiale językowi. Podpisało się pod nim prawie 2 tysiące osób.
Jednak KRRiT, która zajęła się sprawą, uznała, że... wszystko jest w porządku. "Analiza materiałów nie wykazała naruszenia przez TVP obowiązujących przepisów" – powiedziała "Gazecie Wyborczej" Karolina Czuczman z biura prasowego KRRiT.
I dodała: – W analizowanych materiałach omówione zostały różnorodne aspekty dotyczące Marszu Równości, zaprezentowano w nich stanowiska różnych środowisk odnoszące się do tego wydarzenia, zarówno jego zwolenników, jak i przeciwników.
Annę Molską – która do tego niedawno awansowała na wydawcę programu informacyjnego "Teleskop" – bronił również sam prezes TVP Jacek Kurski. Jak mówił wcześniej, reporterka "starała się przedstawić zdanie wszystkich zainteresowanych stron debaty wokół Marszu Równości”, a homofobiczne komentarze "mimo dużego ładunku emocjonalnego są częścią debaty publicznej".
Jak przypomina"GW", telewizja publiczna powinna "kierować się odpowiedzialnością za słowo" oraz "rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk".
Źródło: Gazeta Wyborcza