Jakie czasy, takie ferie. Ktoś naprawdę wymyślił zimowy "obóz dla influencerów". I śmiesznie, i strasznie

Ola Gersz
Instagram, YouTube, TikTok. Zdjęcia, filmiki, pranki. Na zimowym obozie dla influencerów dzieci i nastolatki mogą stać się w tych mediach społecznościowych i w tych dziedzinach mistrzami. W internecie na organizatorów wylewa się jednak hejt i mówi się o ogłupianiu młodzieży, a organizator twierdzi, że chodziło mu jedynie o nauczenie dzieci przydatnych w internecie umiejętności. O co w tym wszystkim chodzi?
Na obozie dla influencerów dzieci i nastolatki mają dowiedzieć się, jak zostać gwiazdą Fot. Screenshot ze strony Influencer Camp
"Jeśli masz w domu świeżego nastolatka, może być bardzo świeży – jakieś 11 lat – i właśnie rozpędza się on w dawaniu Ci w kość problematyką egzystencjalną, socjologią manipulacyjną i szantażem emocjonalnym na wysokich lewelach, jeśli sam nie dość ma zamieszania hormonalnego, bycia w czarnej doopie dorastania, mało mu szkolnej patologii i patologii soszjalemediowej, to wiesz co? Daj go na obóz influencerów" – ten post na fanpage'u bloga Jest Sprawa to tylko jeden z komentarzy na temat Influencer Campu.

Komentarzy, które w przeważającej części nie zostawiają na tym obozie dla młodych influencerów (czyli, mówiąc wprost, wpływowych w sieci osób) suchej nitki. Dostało się też Joannie Krupie, która na swoim Instagram Story postanowiła Influencer Camp zareklamować. Generalnie ogłupianie młodzieży, robienie sieczki z mózgi i absolutna głupota – grzmi internet.


Ale o co tak naprawdę chodzi z Influencer Camp?

Pięć gwiazdek, wellness, TikTok
"Podczas Influencer Campu przekażemy waszym dzieciom kompleksową wiedzę na temat przygotowania komunikacji do różnych kanałów social media. Podzielimy się doświadczeniami, udostępnimy sprzęt oraz oprogramowanie, aby każdy uczestnik wyjechał z Campu z przeświadczeniem, że od jutra odnosi sukces!" – czytamy na stronie internetowej obozu, z której spoglądają na nas uśmiechnięci influencerzy.

Dowiadujemy się także, że turnusy tego zimowego obozu będą trzy, cena promocyjna wynosi 1999 złotych, a obozowicze (od 11 do 18 lat) będą mieszkać w pięciogwiazdkowym hotelu Marina Club pod Olsztynem. Do swojej dyspozycji będą więc mieli basen, strefy fitness i wellness. Nieźle jak na nastolatki.

A co w programie? Cała długa lista warsztatów, takich jak: "Jak budować swoją markę na YouTube, by odnieść sukces?", "Co mi w duszy gra, czyli jak zaistnieć na TikTok", "Fotografia mobilna, czyli jak robić dobre zdjęcia telefonem, by ludzie chcieli je oglądać", "Widzieliśmy to na Insta!" czy "Pokazać Ci coś na YouTube? ", na których dzieci i nastolatki dowiedzą się, co zrobić, żeby format na You Tube "zażarał".
Fot. Screenshot ze strony Influencer Camp
Są jeszcze oczywiście znani goście.

Do Marina Club przyjadą m.in. 16-letnia Kinga Sawczuk, czyli Kompleksiara, która "na TikTok ma już 4.4 mln obserwujących" (na Instagramie ponad 570 tysięcy), Dominik Rupiński ("Idol nastolatek. Najpopularniejszy chłopak na polskim TikTok i jeden z ambasadorów platformy. (...) Nagrywa głównie komedie, pranki, lip-sync i taniec"), Tomasz Działowy, czyli youtuber Gimper oraz Natalia Lis, która "od 5 lat na łamach bloga JestRudo.pl uczy fotografii i zachęca do prowadzenia kreatywnego życia".

Nie ukrywajmy, brzmi to wszystko dość kontrowersyjnie. Dzieciaki, które będą uczyć się, jak zaistnieć na TikTok podczas zimowych ferii w hotelu spa?

Wiedza przede wszystkim
– Mam wrażenie, że to zainteresowania mediów Influencer Campem sprawiła, że odeszliśmy od meritum – mówi w rozmowie z naTemat Łukasz Głombicki z Whisky Media, organizatora Influencer Camp.

I nie owija w bawełnę: – My, organizatorzy, wyszliśmy oczywiście od tego, że dzieciaki chcą być influencerami. Taki trend utrzymuje się już bowiem od jakiegoś czasu. Chcieliśmy jednak zrobić to inaczej niż wszyscy. Są bowiem w Polsce takie obozy, na które po prostu przyjeżdża influencer i można sobie zrobić z nim zdjęcie – mówi. To jednak nie interesowało organizatorów, którzy postanowili postawić na wartości... edukacyjne. Niektórych może to rozbawić, ale chcemy czy nie, żyjemy w epoce internetu, a już jedenastolatki lepiej odnajdują się w sieci niż ich rodzice. I chcą wiedzieć jeszcze więcej.

– Najważniejszy jest dla nas program merytoryczny. Co mówię absolutnie szczerze i bez jakiegoś marketingowego zadęcia. Na co dzień wykładam na uczelni, prowadzę specjalizację dotyczącą twórców internetowych na Collegium Civitas, widzę więc, jakiej wiedzy potrzebują studenci, którzy do nas przychodzą – osoby 19-, 20-letnie, który chcą tworzyć własne treści w sieci. Widzę też, jakich informacji nie wyciągają ze szkoły, chcę więc, aby młodzi ludzie zdobyły je na naszym obozie – tłumaczy Głombicki.

I radzi, aby spojrzeć na wszystko z zupełnie innej strony.

Zarzut pierwszy
Dzieci spędzą zimę z nosem w smartfonach, zamiast się od nich chociaż na chwilę oderwać – mówią krytycy pomysłu. Naszpikują sobie głowę głupotami i tylko stracą czas na uczeniu się bzdetów.

Jak odeprze ten pierwszy zarzut Łukasz Głombicki? Podkreśla, że umiejętności, które dzieci poznają na Influencer Camp są "fajne i przydatne", a nie poznają ich one w szkołach. – Na obozie pokażemy uczestnikom, jak korzystać ze sprzętu (aparatów, kamer), montować wideo, robić zdjęcia, latać dronem. Zdobycie tych umiejętności nie oznacza, że dzieciaki od razu będą influencerami, ale może któreś z nich zobaczy, że chciałoby kręcić lub montować filmy – tłumaczy w rozmowie z naTemat. Uspokaja również, że zajęcia są dostosowane do wieku uczestników.

Kluczowy jest również aspekt bezpieczeństwa w sieci.

– Warto, aby ktoś powiedział dzieciakom, jakie internet niesie za sobą zagrożenia. Uczestnicy campu dowiedzą się więc, jak bezpiecznie się po nim poruszać. Będą również zajęcia z psychologiem, który opowie jak niebezpieczny jest dziś hejt w sieci i jak sobie radzić nim radzić, a także zajęcia o fake newsach: jak odróżniać prawdziwe informacje w sieci od tych fałszywych – wymienia.

Zarzut drugi
Komentujący Influencer Camp internauci krytykują też fakt, że obóz promuje się influencerami. Zauważają, że ich dobry wpływ (sic!) jest czasami wątpliwy, jak w przypadku Gimpera, który – jak pisze Pudelek – do niedawna był znany z "karczemnych wyzwisk kierowanych wobec Krzysztofa «Atora» Woźniaka".

– To oczywiste, że promujemy ten obóz gwiazdami. Sieć Play też się promuje celebrytami, a nie osobami całkowicie nieznanymi – mówi szczerze organizator Influencer Camp. Podkreśla jednak, że to nie będzie krótkie spotkanie z robieniem wspólnego selfie, ale dwugodzinne warsztaty z każdym gościem, po których będzie godzina na zadawanie pytań. – Zaangażowaliśmy ich, aby opowiedzieli o sobie, o tym co robią, jak do tego doszli. Bo jednak – niezależnie od tego, co kto o tym sądzi – fakt, że ktoś ma 19 lat i 4,5 miliona obserwujących jest jakimś osiągnięciem. Stwierdziliśmy więc, że fajnie byłoby, gdyby ta osoba mogła się podzielić swoimi doświadczeniami, wnioskami i spostrzeżeniami – tłumaczy Głombicki.

Zarzut trzeci
Dzieci wrócą z takiego obozu z przekonaniem, że chcą być sławne – taki zarzut ciśnie się na usta. Uciekną w świat mediów społecznościowych, zaniedbają szkołę – wszystko po to, żeby mieć dużo obserwujących na Instagramie i zostać influencerem.

– Nie mam z tym żadnego problemu, że któryś z uczestników będzie chciał później zostać influencerem. Nawet na to liczę – śmieje się Głombicki i dodaje, że zainteresowanie obozem jest duże. Wizja sukcesu chyba więc działa. Jednak podkreśla, bycie influencerem to nie jest żaden wstyd. – Kwestia jest tylko taka, co ono znaczy dla poszczególnych osób. Na zajęciach, które prowadzę na uczelni czy w liceach uczę zawsze, że być prawdziwym influencerem oznacza tworzenie własnych, jakościowych treści – tłumaczy.

I uspokaja: – Bycie patostreamerem to nie jest bycie influencerem i tego chcemy nauczyć uczestników obozu.

Trochę tak, trochę nie
Trudno jest jednoznacznie ocenić Influencer Camp.

Z jednej strony obiecywanie dzieciom, że zrobi się z nich infuencerów (nie są na to za młode?) może oburzać, z drugiej umiejętności kręcenia filmu czy montażu rzeczywiście są przydatne i mogą przyczynić się do kreatywnego rozwoju. Oczywiście jeśli dobrze się je wykorzysta. Nie da się również ukryć , że niektóre treści na kontach popularnych wśród nastolatków instragramerów czy youtuberów sprawiają, że zgrzytamy zębami. Można spytać: jaki jest sens ruszania ustami do znanej piosenki na TikToku? Sensu raczej żadnego nie ma, ale może jest zabawa?

To już warto zostawić do osobistego osądu. Pewne jest jednak to, że internetu się już nie pozbędziemy, tej machiny nie powstrzymamy. Ważne jest więc, żeby dzieci były w sieci bezpieczne. I za poruszanie tej kwestii należy się Influencer Campowi pochwała.