To może być nowy plan PiS. Czy na wybory pójdziemy już w marcu?

Jarosław Karpiński
Po zwołanej w nadzwyczajnym trybie proeuropejskiej konwencji PiS wróciły spekulacje dotyczące kalendarza politycznego na przyszły rok. Nie brakuje głosów, że konwencja, na której "Polska stała się sercem Europy” i kolejna odsłona "gry w chowanego” Pawłowicz, Macierewicza, Tarczyńskiego, a zapewne nawet samego prezesa Kaczyńskiego, może być częścią planu, który zaprowadzi nas do urn wyborczych już w połowie marca 2019 roku, albo 26 maja zagłosujemy w połączonych wyborach europejskich i krajowych.
Na ostatniej konwencji PiS przemieniło się w partę, która kocha Unię Europejską Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
Takie scenariusze wydają się być korzystne z punktu widzenia rządzących, ale mają też swoje wady i istotne ograniczenia.

Po europejskiej konwencji PiS



Zresztą, podczas posiedzenie klubu PiS w Jachrance prezes pogroził palcem aż 40 narodowo-katolickim posłom, którzy lobbują w Sejmie za wprowadzeniem całkowitego zakazu aborcji i nie chcą się wpisać w nowy umiarkowany kurs polityczny.

– Gdybyśmy rozmawiali rok temu, to powiedziałbym że wcześniejsze byłyby najmądrzejszym ruchem z punktu widzenia interesów PiSu. PiS był wówczas u szczytu popularności, a premier Beata Szydło kończyła swoją misję w glorii jednego z najpopularniejszych premierów – ocenia w rozmowie z naTemat prof. Rafał Chwedoruk, politolog.

– Zauważmy jednak, że to co się stało po wyborach samorządowych, a więc w ostatnich kilku, czy kilkunastu tygodniach to jest zapowiedź dokonania korekty kursu. A żeby taka korekta się dokonała najzwyczajniej w świecie potrzeba czasu – mówi.

Tylko dwa powody
Według niego jest tylko dwa czynniki, które przemawiałyby za realnością perspektywy przyśpieszonych wyborów.

– Być może jest coś o czym nie wiemy, a więc dane gospodarcze. Wielu poważnych ekonomistów wieszczy nieuchronność słabnięcia gospodarki, czy kryzys koniunktury. Z punktu widzenia PiS za przyśpieszonymi wyborami może też przemawiać cała mozaika konfliktów po stronie opozycji – podkreśla.



PiS doskonale zdaje sobie natomiast sprawę z tego, że w wyborach do Europarlamentu głosuje wielkomiejski elektorat. Cztery lata temu frekwencja w wyborach do PE w Polsce w wyniosła tylko 23,82 proc., co oznacza to, że do urn nie poszedł nawet co piąty uprawniony do głosowania.

Przedterminowe wybory w marcu albo połączenie wyborów europejskich (są planowane na 26 maj 2019 ) i krajowych (zgodnie z kalendarzem miałyby się odbyć jesienią 2019) mogłoby być dla PiS korzystne.

O tym, że takie warianty są rozważane pisał na łamach "Polski the Times” prawicowy publicysta Piotr Zaremba. Sugerował, że jedną z szans PiS na przejęcie inicjatywy po wybuchu afery KNF jest "ucieczka do przodu" i przyspieszone wybory parlamentarne.

Temat wraca niczym bumerang


Były trzeci bliźniak Ludwik Dorn, zwrócił uwagę, że 19 marca dojdzie "kolejnego kolizyjnego, czołowego starcia" między Polską pod przewodnictwem PiS a Unią Europejską. – Tego dnia przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej odbędzie się rozprawa w sprawie pytań prejudycjalnych Sądu Najwyższego. Spodziewam się, że to nie będzie dla obozu dobrej zmiany i Krajowej Rady Sądownictwa wyrok korzystny – stwierdził w TVN24.

Jego zdaniem elementem planu, dzięki któremu podkreślanie proeuropejskości przez PiS zyskałoby "ciężar gatunkowy"  byłoby np. zdymisjonowanie ministra Ziobry. – A tak to czysta propaganda – ocenił.

Wśród argumentów, które miałyby uprawdopodobnić scenariusz z przyśpieszonymi wyborami są m.in… matury. Zgodnie z nim nauczyciele mogą myśleć o powszechnej akcji protestacyjnej z przechodzeniem na L4 właśnie w trakcie matur. A taki strajk mógłby bardzo zaszkodzić PiS przed wyborami do PE.

Ważna nie tylko w kontekście wyborów europejskich, ale całego cyklu wyborczego kolejnych dwóch lat będzie na pewno ewentualna rola i plany Donalda Tuska. Takie argumenty na razie to jednak tylko wróżenie z fusów.

Jak kalkuluje PiS


Dlatego, zdaniem Chwedoruka, PiS może nawet zależeć na rozsiewaniu pogłosek na temat przedterminowych wyborów krajowych po to by przypomnieć niektórym frakcjom wewnątrz, że ich los zależy od dobrej woli prezesa Kaczyńskiego.

– Ale także dla niektórych sił opozycji np. dla PO na rękę jest nasilanie przeświadczenia że należy się szybko konsolidować, bo za chwilę opozycja zostanie zaskoczona wyborami – zaznacza.