10 tys. złotych na "dzień dobry". Tak Czesi kusili polskich górników

Kamil Rakosza
Świadczenie rekrutacyjne w wysokości 10 tys. złotych i nawet do 6900 zł podwyżki miesięcznie. W taki sposób Czesi z kopalni CSM Stonava przyciągali do pracy polskich górników. W pracy nazywano ich "kaskaderami".
Czesi z kopalni CSM Stonava kusili polskich górników "premią rekrutacyjną" w wysokości 10 tys. złotych. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
W ostatnim roku czeska spółka OKD zaczęła borykać się z deficytem pracowników. Rozwiązanie problemu miały przynieść reklamy skierowane do górników z Polski, kuszące wysokimi "premiami startowymi". Poza świadczeniem rekrutacyjnym, ci pracownicy, którzy wytrzymali w Stonavie co najmniej rok, mogli liczyć na niemal 7 tysięcy złotych miesięcznej podwyżki.

Jak dowiedział się portal WP.pl, ogłoszenia czeskiego właściciela kopalni w Karwinie robiły furorę wśród polskich górników skierowanych na urlopy w związku z zamykaniem kopalń w Polsce. Tylko w jastrzębskiej kopalni Jas-Mos chęć udziału w programie zadeklarowało 1600 górników. Tych, którzy znaleźli zatrudnienie w Czechach, nazywano "kaskaderami". – Czeska kopalnia daleko odstaje standardami bezpieczeństwa od tych zlokalizowanych w Jastrzębiu Zdrój – zapewnia jeden z górników kopalni CSM Stonava w rozmowie z Wirtualną Polską.


– Na przykład posiada tylko szyb zjazdowy i wydobywczy, nie ma dodatkowych szybów służących tylko do wentylacji wyrobisk (tak jest w polskich kopalniach Jas-Mos czy Borynia). To podwyższa zagrożenie metanowe, a na przodku pracuje się w gorącu przekraczającym 40 stopni – dodaje.

Śmierć polskich górników
Przypomnijmy, w wybuchu metanu zginęło 13 górników,w tym 12 to Polacy. Niedzielę prezydent Andrzej Duda ogłosił dniem żałoby narodowej. Górnicy i okoliczni mieszkańcy twierdzą, że wybuch był spowodowany zaniedbaniami i celowym działaniem władz kopalni, które miał przyzwalać na oszukiwanie czujników metanu.

– Polacy mieli tu najgorsze i najbardziej ryzykowne prace. Kiedy Czesi uciekali przed metanem, wchodziliśmy tam my. Budowało się tamę w zagrożonym odcinku, a potem obok ruszały prace – stwierdził – powiedział jeden z górników pracujących w kopalni.

Źródło: WP.pl