Antyaborcjonista uderza w prof. Dębskiego. Żąda odmowy pochówku na katolickim cmentarzu

Paweł Kalisz
Jeszcze nie wygłoszono wszystkich kondolencji po śmierci Romualda Dębskiego, a już znany antyaborcjonista Mariusz Dzierżawski żąda ekskomuniki dla ginekologa i odmawia prawa pochówku na katolickim cmentarzu. Dzierżawski napisał w tej sprawie list do Archidiecezji Warszawskiej.
Romuald Dębski zmarł 20 grudnia. Znany antyaborcjonista domaga się ekskomuniki znanego ginekologa. Fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta
Romuald Dębski był jednym z najlepszych ginekologów w kraju, jednak obrońcy życia poczętego mieli za złe profesorowi jego stosunek do aborcji. Dębski wielokrotnie powtarzał, że należy usunąć ciążę, jeśli ta zagraża życiu lub zdrowiu kobiety. Nie tylko zresztą tak mówił – za słowami profesora szły też czyny.

Jednym z zagorzałych przeciwników Dębskiego był Mariusz Dzierżawski. Znany antyaborcjonista i prezes Fundacji PRO nawet po śmierci profesora nie daje mu spokoju. Dzierżawski zastanawia się, jakim cudem Dębski może mieć katolicki pogrzeb, skoro dopuścił się w życiu tylu aborcji.


Działacz ProLife w licie skierowanym do Archidiecezji Warszawskiej powołuje się na prawo kanoniczne, w którym jasno jest stwierdzone, że "kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa". Tym samym nie ma prawa do katolickiego pochówku.

Nie można jednak wykluczyć, że mamy tu zwyczajnie do czynienia z zemstą na zmarłym. Jak podaje fundacja na swoim Facebooku, "8 stycznia odbędzie się pierwszy proces, jaki w kwietniu br. dyrekcja Szpitala Bielańskiego wytoczyła prezesowi naszej Fundacji Mariuszowi Dzierżawskiemu. Wszystko z powodu samochodu, który stanął pod szpitalem, w którym Dębski był ordynatorem". Pozornie jest to zwykła furgonetka, ale jej burty zostały oklejone zdjęciami usuniętych płodów. Mariusz Dzierżawski został oskarżony o poniżanie szpitala i narażanie go na utratę zaufania społecznego za pomocą antyaborcyjnych plakatów umieszczonych na samochodzie. Grozi mu za to nawet do roku więzienia.

źródło: wp.pl