Najdziwniejsza rzecz, jaką zrobił Andruszkiewicz. Oto dowody na piśmie

Rafał Badowski
Nowy wiceminister cyfryzacji stał się szybko bardzo sławny, ale nie ze względu na dokonania w resorcie. Zarzucano mu już brak odpowiedniego wykształcenia, wypominano nacjonalistyczne poglądy, czy dziwne wypowiedzi z przeszłości. Tym razem poszło o... nazwy pociągów PKP.
Adam Andruszkiewicz, nowy wiceminister cyfryzacji, nie ma łatwo z powodu swoich wypowiedzi z przeszłości. fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta
Pismo Andruszkiewicza z 2016 roku opublikowała dziennikarka "Gazety Wyborczej" Justyna Suchecka. Posłowi nie podobały się wówczas nazwy pociągów w Polsce. I tak krytykował nazwę "Wawel" dla pociągu relacji Kraków-Bydgoszcz, która powinna być jego zdaniem zarezerwowana dla sztandarowego pociągu łączącego Warszawę (jak słusznie zwraca uwagę, stolicę Polski) z Krakowem (jak słusznie zauważa – dawną stolicą Polski).


"Aurora" to z kolei symbol komunistycznej rewolucji październikowej i taka nazwa może być - zdaniem Andruszkiewicza - odczytywana jako promowanie komunizmu. Z podobnych powodów nie podoba mu się "Broniewski". Inne nazwy, których szereg przytacza, łamią jego zdaniem... ustawę o języku polskim, w jeszcze innych dopatruje się okultyzmu i promowania pogańskich bóstw.


Internauci przypominali także słowa o Białorusi obecnego wiceministra cyfryzacji z czasów, gdy był jeszcze posłem Kukiz'15. – Uważam, że powinniśmy się zbliżać kulturowo i cywilizacyjnie z Białorusią (...). Musimy patrzeć nie tylko na politykę z narzucenia Brukseli i Berlina, która każe nam skłócać się z Białorusią, tylko prowadzić własne interesy – przekonywał Adam Andruszkiewicz.

Sam Andruszkiewicz twierdzi, że posiada kompetencje do pełnienia rządowej funkcji. Nowy wiceminister cyfryzacji ukończył bowiem stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie w Białymstoku. – Przede wszystkim, posiadam wykształcenie wyższe, to ważna kompetencja – tłumaczył. W naTemat nieco szerzej analizowaliśmy jego kwalifikacje do bycia wiceministrem cyfryzacji.