"Próbowali zwracać ubrania na fałszywe poronienie". W poświątecznych zwrotach Polacy nie cofną się przed niczym

Kamil Rakosza
Po świętach Bożego Narodzenia, a jeszcze częściej po sylwestrowych balach, Polacy na potęgę próbują zwracać ciuchy do sklepów. Nie wiecie nawet, jak perfidni potrafią być ludzie, kiedy chodzi o te kilkadziesiąt złotych.
Po Świętach Bożego Narodzenia i po sylwestrowych balach ludzie próbują zwracać ubrania na wiele różnych sposobów. Fot. Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
W wielu sklepach stacjonarnych panuje zasada, że można zwrócić ubrania. W odniesieniu do nich w Polsce nie ma jednak ustawowego przepisu, który regulowałby tę kwestię, tak jak w przypadku sprzedaży internetowej. Dlatego to tylko dobra wola właściciela firmy, a w bezpośrednim kontakcie – sprzedającego, pozwala nam na zwrot ubrań.

Ciuchy powinny być jednak nieużywane, ometkowane i czyste. – Sprzedawcy zazwyczaj nie mają jednak zbyt dużego pola manewru, nie przyjmuje się wyłącznie wyraźnie używanych lub zniszczonych rzeczy. Ludzie często ściemniają, że dana rzecz miała pewne wady już w dniu zakupu, była brudna lub pozbawiona metek – mówi naTemat Paulina, która w swojej zawodowej karierze zdążyła już przyjąć setki zwrotów. Nasza rozmówczyni to weteranka sklepów z ciuchami. Była kierowniczką sklepów z ubraniami dla kobiet w ciąży, pełniła tę samą funkcję na dziale odzieżowym w Tesco, pracowała także w Reserved i w grupie Invitex, właścicielu marek Zara, Bershka, Pull&Bear czy Stradivarius. Praktyki klientów, o których nam opowiedziała, są naprawdę niewiarygodne.


Gra na sentymentach
– W sklepie dla kobiet w ciąży nie było możliwości zwrotu. Dostawałam mnóstwo telefonów od mężczyzn, mówiących o tym, że chcą zwrócić ubrania, ponieważ ich żony poroniły – opowiada Paulina.

– Jestem dość mocno empatyczną osobą, czułam się źle z tym, że nie mogę zwrócić tych ubrań. Moja przełożona wyjaśniła mi jednak, że taki perfidny trik wykorzystuje wiele par. Podobnych telefonów dostawaliśmy po kilka w miesiącu – wspomina.

Granie na cudzej wrażliwości w taki sposób jest po prostu perfidne. Inne "cebulackie" pomysły klientów nie są aż tak straszne – czasem bawią, innym razem wzbudzają litość. W każdym razie "ludzie to po prostu wstydu nie mają" – jak powiedziałaby moja babcia. Oddawać pieniądze!
Po świętach zaczynają się duże wyprzedaże i ludzie często próbują zwrócić zakupione rzeczy i kupić dokładnie te same ciuchy po przecenie.

– Firma Invitex ma jednak taką procedurę, że nie sprzedajemy od razu zwróconych ubrań. Muszą one wcześniej trafić do magazynu, przypinamy do nich antykradzieżowe klipsy, sprawdza je kierownik. Być może ta procedura jest nieco na wyrost, jednak robimy to właśnie po to, by uniknąć takich historii – podkreśla nasza rozmówczyni.

– Ludzie przychodzili również z pretensjami, że skoro po świętach cena jest niższa, to teraz powinniśmy im te pieniądze zwrócić. Uważali się za oszukanych. Próbowałam im to wytłumaczyć na przykładzie promocji kawy albo herbaty w dyskoncie – coś jest w pewnym czasie przecenione, a coś nie. Czasem działało – podaje kolejny przykład. Nie wszyscy są równi
W swoim doświadczeniu Paulina zauważyła również, jak zmienia się podejście klientów do sprzedaży zależnie od marki, do której przychodzą, by zwrócić rzecz. Podobno najgorzej było w Tesco, gdzie kupujący nie mieli żadnego szacunku do sprzedawców.

Najlepszy pod tym względem ma być Invitex, w Reserved również nie była traktowana tak, jak należy. – Kiedyś przyszła do nas pani, która chciała zwrócić buty, ponieważ były niewygodne. Kiedy wyjaśniłam jej, że nie możemy ich przyjąć, zaczęła krzyczeć – opowiada.

– Ludzie chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że rzeczy ze zwrotów nie idą na straty, tylko wracają do sprzedaży – muszą być w takim stanie, by ktoś chciał je kupić – podsumowuje.