Niewiarygodne kulisy rozmów ws. Wisły Kraków. Kambodżański biznesmen miał podawać się za swoją żonę

Mateusz Marchwicki
To, co dzieje się w sprawie sprzedaży Wisły Kraków, już dawno przekroczyło granice śmieszności. Nagłe zniknięcie kambodżańskiego biznesmena i brak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o to, kto jest teraz właścicielem akcji drużyny, to dopiero wierzchołek góry lodowej. Na jaw wychodzą bowiem jeszcze większe kurioza.
To już jest farsa... Fot. Jakub Porzycki/Agencja Gazeta
Serial z zakupem Wisły Kraków i uratowaniem jej od bankructwa trwa już dwa tygodnie. Nadzieje, które dał egzotyczny duet kambodżańskiego i szwedzkiego biznesmenów, szybko zniknęły, gdy pieniądze za akcje zespołu nie wpłynęły na bankowe konto, a azjatycki inwestor zniknął. Teraz wiadomo o nim trochę więcej.

Portal Sport.pl dotarł do wymiany e-maili między Matsem Hartlingiem a żoną kambodżańskiego biznesmena Elisabet Valtera Ly. Ta druga próbuje przekonać biznesowego partnera swojego męża, że przelew nie został dokonany z powodu zawału serca, do którego miało dojść w samolocie.


Hartling zarzucił małżeństwu mistyfikację. "Nie ma żadnych dowodów, aby jakikolwiek pasażer miał zawał serca podczas jakiegokolwiek lotu do Waszyngtonu w dniu, o którym mówiła twoja żona" – napisał. Odpowiedź była kpiąca. – "Zakładam, że nigdy nie miałeś osobistego odrzutowca. Co więcej, nie wiesz też, gdzie samolot wylądował" – napisała małżonka inwestora.

Dalej było już tylko gorzej. Zaczęło się wzajemne straszenie policją i prawnikami. Szwedzki inwestor domagał się umożliwienia kontaktu z Vanna Ly. – "Myślę, że powinieneś się uspokoić i porozmawiać z moim mężem, gdy będzie mógł. Jednym z rezultatów zawału jest niezdolność do wyraźnego mówienia" – tak brzmiała odpowiedź. Jak pisze portal, "czytając kolejne e-maile trudno wyzbyć się wrażenia, że Elisabetą V. Ly w rzeczywistości może być… Vanna Ly". Miały o tym świadczyć sposób odpowiedzi na groźby Hartlinga.


Jakby tego było mało, na jaw wychodzą kulisy bezpośrednich rozmów, do których doszło w Krakowie. Podczas nich Ly miał przechwalać się posiadaniem praw autorskich do autobiografii Mehmeta Alego Agcy, zamachowca, który strzelał do Jana Pawła II (miał go znać osobiście). Miał także pochodzić z królewskiej rodziny i tłumaczyć, "jak się robi futbol". Przedstawiał się też jako inwestor Manchesteru City, Fenerbahce Stambuł, czy Slavii Praga. Ly miał się także chwalić budową stadionu w Kenii i akademii piłkarskich w Chinach.

Ly nie miał jednak pojęcia, jakie są barwy Wisły, dlaczego kibice wstają z miejsc w 19 minucie i 6 sekundzie każdego meczu i kto jest najlepszym piłkarzem w zespole. – Podczas spotkania z Lechem bardziej, niż wydarzenia na boisku, zajmował go jego telefon, na którym cały czas coś robił – powiedziała portalowi jedna z osób obecnych w loży prezydenckiej w trakcie meczu.

Najgorsze jest jednak to, że jak przyznają przedstawiciele Towarzystwa Sportowego Wisły Kraków, mieli oni wątpliwości co do rzetelności inwestora z Kambodży, ale nikt nie sprawdził jego wiarygodności i doszło do transakcji.

źródło: sport.pl