Prowadzący escape room w Koszalinie nie przyznaje się do zarzutu. Obrońcy: "Jest mu przykro"
Prowadzący escape room w Koszalinie Miłosz S. został przesłuchany prokuraturę. Nie przyznaje się do winy. "Nasz klient jest zrozpaczony tym, co się stało" – mówią RMF FM jego obrońcy. Grozi mu 8 lat więzienia.
Prokuratura jeszcze w niedzielę złoży do Sądu Rejonowego w Koszalinie wniosek o zastosowanie trzymiesięcznego aresztu wobec podejrzanego. Miłosz S. może spędzić 8 lat za kratkami. To właśnie on prowadził pokój zagadek, w którym 4. stycznia wybuchł pożar. Życie straciło w nim 5 nastolatek.
– I nie zwrócił uwagi na to, że nie ma tam właściwego ogrzewania tych obiektów, i że nie ma tam przede wszystkim dróg ewakuacyjnych, które w razie jakiegoś niebezpieczeństwa pozwalałaby uczestnikom opuszczać pomieszczenie rozrywki – poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.
Mężczyzna nie przyznaje się do zarzutu. "Nasz klient jest zrozpaczony tym, co się stało. Do zarzutu się nie przyznaje. Nie złożył wyjaśnień z uwagi na to, że nie jest w stanie psychicznie znieść tego ciężaru, który na niego spadł - poinformowali RMF FM jego obrońcy Wiesław Breliński i Wojciech Janus.
Obrońcy przyznali też, że 27-latek "nie był w stanie odnieść się do niczego, co jest podstawą do postawionego mu zarzutu". Dodali, że złożył głębokie kondolencje dla rodzin ofiar. Powiedział jak bardzo jest mu "przykro i jak bardzo nie chciał skutku, który nastąpił".
W charakterze świadka przesłuchany został też poparzony pracownik escape roomu. Mężczyzna prawdopodobnie rzucił się 15-latkom na ratunek.
Źródło: rmf24.pl