Glapiński milczy, PiS nie zamierza. Beata Mazurek poinformowała o nadchodzących zmianach w NBP
Prawi i Sprawiedliwość chce przestawić projekt ustawy, która wprowadzi jawność wysokości wynagrodzeń w Narodowym Baku Polskim. Chodzi zarówno o obecny zarząd, jak i poprzednie. Taką informację przekazała rzecznika rządu Beata Mazurek. – Ustawa ustali również górną granicę zarobków osób zajmujących funkcje kierownicze NBP – zapowiedziała.
– Szczególnie uczepiono się dwóch pań dyrektor. Haniebne, brutalne, prymitywne, seksistowskie pastwienie się nad dwoma matkami, nad ich mężami i rodzinami. A króluje w tym gazeta, która mieni się oazą tolerancji. Nagle kobiety nie mogą zarabiać tyle, co mężczyźni – mówił podczas konferencji.
Glapiński nie podał jednak wynagrodzeń Martyny Wojciechowskiej i Kamili Sukiennik. – Płacimy dobrze. Ale wymagamy także bardzo dużo. Nie patrzę na poglądy. Jak ktoś dobrze pracuje, to ja to cenię – dodał.
Kilka godzin wcześniej na konferencji prasowej sprawę wynagrodzeń w NBP starała się wyjaśnić Ewa Raczko, zastępca dyrektora kadr w Narodowym banku Polskim. Jednak z jej wypowiedzi również niewiele wynikało. Zignorowała temat podając tylko informację o średniej płacy dyrektora, a jest to ponad 30 tys. zł.
Kwestia zarobków w NBP jest głośno komentowana, od kiedy media podały informację o wysokich płacach współpracowniczek Glapińskiego. Na konto Martyny Wojeciechowskiej ma wpływać miesięcznie 65 tys. zł. Z wykształcenia jest rusycystką, a w NBP jest szefową departamentu komunikacji.
źródło: Gazeta Wyborcza