"Potwór" bił, gwałcił i więził kobiety. Ofiary R. Kelly'ego przemówiły w dokumencie, który rozpalił USA
Za przebojem "I Believe I Can Fly" stoi bulwersująca historia jej autora i zmowa milczenia świata showbiznesu. Muzyk R. Kelly współpracował z takimi artystami jak Michael Jackson, Lady Gaga czy Snoop Dogg, a w międzyczasie był diabłem w ludzkiej skórze. Dopuszczał się przestępstw seksualnych, za które do tej pory nie został ukarany.
Zarzuca się mu pedofilię, molestowanie seksualne, przemoc, szantaż emocjonalny i przetrzymywanie kobiet wbrew ich woli. Tymczasem facet jest na wolności i jeszcze grozi osobom, które maczały palce przy produkcji stacji Lifetime!
Dokument o R. Kellym budzi w Stanach tak wielkie emocje, jak u nas film o księżach-pedofilach przygotowywany przez Tomasz Sekielskiego. Zresztą tematyka obu produkcji pokrywa się w kilku aspektach. R. Kelly był oskarżany o pedofilię, wszyscy o tym wiedzieli, ale przez lata zamiatano sprawę pod dywan. I nigdy nie trafił za kratki.
Teraz ta tajemnica poliszynela ma szansę dotrzeć do szerszego grona odbiorców, a muzyk poniesie konsekwencje za swoje czyny - jeśli nie prawne, to może chociaż ludzie przejrzą na oczy i się od niego solidarnie odwrócą.
Pierwsze wzmianki o jego mrocznej stronie pochodzą z 1994 roku. Wziął wtedy nielegalny ślub ze wschodzącą gwiazdą R'n'B Aaliyah. Skłamała w papierach podając, że ma 18 lat, a tak naprawdę miała 15! Robert Sylvester Kelly, bo tak się naprawdę nazywa, miał wtedy 27. Ich małżeństwo zostało anulowane, ale temat powrócił przy okazji premiery dokumentu.
Aaliyah zginęła w katastrofie samolotowej, ale w dokumencie wypowiada się kobieta, która towarzyszyła jej trasie. Zapewnia, że R. Kelly uprawiał seks z nieletnią wokalistką. Jej matka kategorycznie temu zaprzecza, ale akt ślubu jest namacalny i można go sobie porównać z aktem urodzenia piosenkarki (16 stycznia 1979 rok).
R. Kelly to "potwór"
Szeroko zakrojone śledztwo dziennikarskiego Jima DeRogatisa wykazało przerażające szczegóły. Mężczyzna prowadził je przez 15 lat. Dowiedział się, dlaczego R. Kelly wykręcił się z zarzutów - ponoć sowicie płacił ofiarom i ich rodzinom. Miał z czego - to wciąż jeden z najpopularniejszych wokalistów - sprzedał ponad 30 milionów egzemplarzy swoich płyt. Magazyn "Rolling Stone" nazwał go najważniejszą postacią sceny R'n'B lat 90. i 00.
Talentu wokalnego odmówić mu nie można. Co z tego, skoro niestrudzony dziennikarz śledczy określił go mianem "potwora". To mocna obelga, ale miał ku temu powody: posiada nagrania wideo, na których piosenkarz gwałci nieletnie dziewczyny.
Nie godziły się jednak na to, co następowało potem. Niestety nie kończyło się na pogaduchach i śpiewaniu. R. Kelly miał upijać małolaty, oddawać mocz do ich ust, zachęcać do seksu grupowego, a siebie nazywać "tatusiem". R. Kelly był tak wspaniałomyślny, że nawet płacił za aborcje. Dziennikarz zapewnia, że dysponuje historiami dziewczyn, a jedna z nich próbowała popełnić samobójstwo.
Rewelacje dziennikarza mają potwierdzenie w dokumencie. "Robert czasami nagrywał nasze stosunki. Nigdy nie pytał o zgodę" – wyznała jedna z kochanek muzyka Lisa VanAllen. Do jednej z chicagowskich gazet w 2002 roku trafiło nagranie, na którym R. Kelly uprawia seks 14-latką. Nie poszedł za kratki, bo nastolatka bała się przyznać, że to ona jest na nagraniu. Grożono jej wielokrotnie śmiercią. To wyjaśnia, dlaczego wciąż R. Kelly nie ogląda świata zza krat.
Media donoszą, że Kelly dodatkowo stworzył swego rodzaju sektę, w której uzależniał kobiety od siebie - przywodzi to namyśl Rodzinę Charlesa Mansona. Ofiary przechodziły pranie mózgu i wierzyły, że ich życie zależy od oprawcy. Więził je w swojej rezydencji i robił z nimi co chciał. Taśmy wideo traktował jak swego rodzaju trofea. I nagrywał je perfidnie, bo wiedział, że mogą posłużyć kiedyś za dowód.
"Kontroluje każdy aspekt życia kobiet. Mówi, co mają jeść, jak się ubierać, kiedy mogą się kąpać, kiedy spać i kiedy uprawiać z nim seks (...). Seks nagrywał i pokazywał potem kolegom" – mówiła w 2017 roku jedna z ofiar Asante McGee. W dokumencie inne kobiety potwierdzają jej wypowiedzi.
"Linczowanie czarnego mężczyzny"
Ofiary R. Kelly'ego i osoby z jego otoczenia łączy jedno. W ich historiach kreuje się obraz charyzmatycznego człowieka, który po prostu czuł się bezkarny. "Wykorzystał swoje wpływy do wykorzystywania czarnoskórych kobiet i dziewczyn, bo wiedział, że może to robić" – czytamy w recenzji Variety.
Sam główny antybohater nie oglądał dokumentu. Portal TMZ podaje, że uznał produkcję za prywatną wendettę i "będzie pozywał każdego, kto miał z jej powstaniem coś wspólnego". Dodał jednak, że połowy występujących w nich kobiet nigdy nie widział na oczy.
Kelly w oświadczeniu twierdzi również, że dokument to "linczowanie czarnego mężczyzny". To ironiczne, bo w dokumencie aktywistki przypominają, że jego ofiary były zazwyczaj czarne i biedne, więc "w oczach publiki nie prezentowały się jako ofiary, o które warto walczyć". Dlatego właśnie uchodziło mu to tyle lat na sucho. Z produkcji prócz tego wynika, że cały showbiznes jest współodpowiedzialny za jego zbrodnie, bo ignorowano kolejne skandale.
Dokument wywołał lawinę
Twórcy dokumentu poprosili o wypowiedzi muzyków, którzy współpracowali z Kellym. Nikt się nie zgodził z wyjątkiem Johna Legenda. "Nie uważam tego za ryzykowne. Wierzę tym kobietom i mam w dupie chronienie seryjnego pedofila. To była łatwa decyzja" – przyznał artysta. Dopiero po emisji serialu w USA, sumienie ruszyło kolejne gwiazdy. Czas pokaże, czy utworzy się ruch podobny do #MeToo.
"Przepraszam wszystkie jego ofiary za to, że z nim współpracowałem i tyle zajęło mi to, by o tym powiedzieć" – napisał na Twitterze Chance The Rapper.
Gaga Zapowiedziała, że utwór "Do What You Want (With My Body)" z gościnnym udziałem R. Kelly'ego usuwa z serwisów streamingowych. I mówiąc o serwisach z muzyką nie można nie wspomnieć o Spotify. Po premierze dokumentu wyszukiwania jego piosenek wzrosły o 16 proc.
Z drugiej strony niektóre stacje radiowe zapowiedziały bojkot piosenek muzyka. – Wielu z nas nie było świadomych, głębszych i mroczniejszych detali czynów R.Kelly'ego. Nie chcemy go bronić. Wszyscy zgodziliśmy się, że nie będziemy dłużej promować jego muzyki. To nie była prosta decyzja, ale wierzymy, że była właściwa – przyznał George Cook, dyrektor stacji radiowych w Dallas.
Dokument "R.Kelly: Jego wszystkie ofiary" będzie pokazany również w polskiej telewizji. Pierwszy odcinek możemy zobaczyć 7. lutego o 22:00 na kanale Lifetime. Serial składa się z 6 odcinków, które będą zostaną wyemitowane o tej samej godzinie w kolejnych tygodniach.