Ostrzeżenie było w policyjnej notatce. Służby wiedziały, że Stefan W. szykował zamach maczetą

Mateusz Marchwicki
Nowe informacje na temat nożownika z Gdańska jeżą włosy na głowie. Na kilka dni przed wyjściem Stefana W. z więzienia policja informowała zakład karny o zamiarach, które W. zdradził w więzieniu – podaje Wirtualna Polska. Mimo to wyszedł na wolność.
Jak wynika z policyjnej notatki, po wyjściu Stefana W. mogło być jeszcze gorzej. Fot. Policja
"Z ustaleń wynika, że Stefan W. składał deklaracje słownie, w których oznajmia, że niesłusznie dostał taki wysoki wyrok, bo to nie była prawdziwa broń, tylko atrapa i że jak wyjdzie z więzienia, to teraz dopiero zrobi napad z prawdziwą bronią, weźmie maczetę, pojedzie do Warszawy i tam zrobi napad, albo wykorzysta tę atrapę broni, którą ma w więziennym depozycie" – tak brzmi notatka policjantów, którzy otrzymali ostrzeżenie od matki Stefana W., która odwiedzała syna w więzieniu i była coraz bardziej zaniepokojona jego stanem psychicznym.

Policjanci zwracali się do kierownictwa zakładu karnego o "podjęcie możliwych dostępnych działań będących w gestii Zakładu Karnego, mogących wpłynąć na plany i postawę skazanego wychodzącego na wolność, w tym rozmowę pod kątem planów, jakie ma po wyjściu na wolność". Wyrazili także obawy o to, że słowa mogą przerodzić się w czyny.


W odpowiedzi na korespondencję kierownictwo aresztu stwierdziło, że podziela obawy względem Stefana W., który odbył rozmowę z pedagogiem. Ten miał stwierdzić, że więzień w realny sposób nie zagraża otoczeniu.

Teraz służba więzienna odpiera zarzuty o zlekceważenie ostrzeżeń matki mordercy. Twierdzi, ze działano zgodnie z obowiązującymi procedurami.

– Zakład Karny w Gdańsku poinformował właściwą jednostkę Policji o dokładnej godzinie i terminie, w którym Stefan W. opuści więzienie. Uczynił to zgodnie z obowiązującymi procedurami również na 23 dni przed terminem zwolnienia. Ponowną informacje na ten temat przekazał policji bezpośrednio po zwolnieniu z zakładu karnego. Były to jedyne dostępne prawem działania, które mogła podjąć Służba Więzienna – powiedział portalowi wp.pl mjr Bartłomiej Turbiarz, zastępujący rzecznika prasowego Dyrektora Generalnego Służby Więziennej.

Policja twierdzi, że także dochowała wszystkich procedur. – My zareagowaliśmy, Służba Więzienna również. Takie mamy przepisy, tyle mogliśmy zrobić. Nie mogliśmy bezprawnie inwigilować po wyjściu na wolność Stefana W. – stwierdził jeden z oficerów trójmiejskiej policji.

Przypomnijmy, u Stefana W. więzienni lekarze zdiagnozowali schizofrenię paranoidalną. Jak twierdzą służby, po trzymiesięcznym leczeniu stan więźnia miał się poprawić. Jednak po kilku miesiącach odmówił przyjmowania leków.

źródło: wp.pl