Jeśli Wielka Brytania nie porozumie się z UE może być niewesoło. Co się zmieni dla Polaków?
Twardy Brexit, czyli wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej bez podpisania obustronnego porozumienia, powoli staje się niemal pewnym scenariuszem. Czas na odwrócenie tej tendencji jest jeszcze do 29 marca, ale już teraz mówi się o ewentualnych konsekwencjach. Co "twardy Brexit" będzie oznaczał dla Polaków na Wyspach?
Dodatkowo Polacy zyskaliby kilka ciekawych rozwiązań, m.in. uproszczony miałby zostać proces zdobycia przez nich brytyjskiego obywatelstwa. Tymczasem może okazać się, że takie zapewnienia mogą nie być takie oczywiste. Parlament brytyjski odrzucił bowiem wypracowaną umowę porozumienia brexitowego, a więc rząd rozpoczął przygotowania do ewentualnego "twardego rozwodu" z UE.
Z dokumentów ministerialnych, które opisywały prace nad Brexitem oraz z projektów umów miedzy Anglią a UE zniknęły "przypuszczenia", które zastąpiono konkretnymi sformułowaniami. Np. ze zdania "w mało prawdopodobnym przypadku braku porozumienia, Wielka Brytania nie będzie dłużej członkiem Europejskiej Agencji Leków" wyrzucono określenie "mało prawdopodobnym".
Czy twardy Brexit odbije się na Polakach?
Na pewno w jakimś sensie tak. Wszystko zależy od pobrexitowych umów międzynarodowych, które będą nawiązywały do wielu kwestii dotyczących także obywateli naszego kraju. Chodzi tutaj przede wszystkim o prawa miliona Polaków i dwóch milionów innych obywateli UE przebywających na Wyspach oraz półtora miliona Brytyjczyków pracujących w Unii.
Parlament Europejski już rozpoczął nakłanianie państw członkowskich, żeby w sposób łagodny i jak najbardziej ugodowy potraktowali obywateli Wielkiej Brytanii, gdyby ziścił się scenariusz twardego Brexitu. Miałoby to oznaczać łatwiejszy proces uzyskania kart stałego pobytu oraz błyskawiczne rozpatrywanie podań o pozwolenie na pracę.
Unia liczy bowiem na to, że Wielka Brytania potraktuje jej obywateli na Wyspach w podobny sposób. Po odrzuceniu umowy z UE Brytyjczyków nie będzie już bowiem obligowało żadne porozumienie, które zabraniałoby im ograniczyć prawa imigrantom, w tym Polakom. Chodzi tutaj głównie o pomoc socjalną.
Theresa May co prawda zapowiadała, że prawa obywateli UE na Wyspach nie ulegną zmianie nawet po twardym Brexicie. Tak samo jednak była pewna, że umowa z UE nie zostanie odrzucona przez brytyjski parlament. Rzeczywistość pokazała, że plany i zapowiedzi są bardzo kruche, jeśli chodzi o sprawę Brexitu.
To może załatwić sprawę
Dlatego tak ważne są umowy międzynarodowe. To one mogą zagwarantować prawa obywateli danego kraju w Wielkiej Brytanii. O takich rozwiązaniach mówił ostatnio premier Mateusz Morawiecki.
Uspokajające dla Polaków na Wyspach może być też to, że stanowisko naszego rządu wobec UE i Brexitu zalicza Polskę do grona eurosceptyków i sojuszników Wielkiej Brytanii. To może skłonić Brytyjczyków, żeby spojrzeli na nas łaskawszym okiem.
Ale nie wszystko da się załatwić przez umowy. Twardy Brexit może wpłynąć zarówno na Polaków mieszkających na Wyspach, jak i na samych Brytyjczyków. Weźmy na przykład wspomnianą Europejską Agencję Leków. W przypadku Brexitu Wielka Brytania przestanie być jej członkiem, a co za tym idzie, straci dostęp do części leków.
Przywrócenie dostępu będzie możliwe po wypracowaniu przez Brytyjczyków swoich wewnętrznych regulacji, które do tej pory były tworzone przez UE. To jednak wymaga czasu, którego wielu chorych po prostu nie ma.
Nie polecisz dalej
Podobny problem mogą mieć osoby lecące z kraju Unii, które Wyspy Brytyjskie traktują jako punkt przesiadkowy w drodze do któregoś z innych krajów UE. Oczywiście to przypadek bardzo rzadko spotykany, ale nie jest on niemożliwy. Chodzi o to, że po twardym Brexicie zmianom ulegną porozumienia przewoźników dot. korzystania z lotnisk na Wyspach.
Do tej pory bardzo opłacalne było wysłanie samolotu z kraju Unii, np. z Warszawy do Wielkiej Brytanii, który potem mógł lecieć dalej np. do Brukseli. Takie zabiegi są często wykorzystywane przez tanich przewoźników. W momencie twardego Brexitu nie będzie to możliwe, bo przewoźnik nie będzie mógł wysyłać w dalszą drogę tego samego samolotu. To przełoży się nie tylko na siatkę połączeń z i do Wielkiej Brytanii, ale może podnieść koszty podróży na Wyspy.
W May nadzieja
Cały czas trwają jeszcze negocjacje w brytyjskim parlamencie w sprawie przyjęcia wypracowanego porozumienia z Unią Europejską. Kością niezgody jest tzw. backstop w sprawie granicy między Irlandią a Irlandią Północną. Brytyjska premier jest zdania, że Brexit nie może podważać postanowień, które wcześniej ją ustanowiły.
Dodatkowo odżegnuje się od pomysłu drugiego referendum w sprawie odłączenia się Wielkiej Brytanii od Unii Europejskiej. Jej zdaniem jedynym rozwiązaniem jest Brexit na zasadach określonych w porozumieniu wypracowanym z UE.
– Musimy być szczerzy wobec Brytyjczyków, co to oznacza. Właściwym sposobem wykluczenia braku porozumienia jest przyjęcie przez parlament wynegocjowanej umowy z Unią Europejską. Dokładnie tego chce ten rząd. Jedynym innym gwarantowanym sposobem uniknięcia wyjścia bez porozumienia jest cofnięcie artykułu 50, czyli pozostanie w Unii – mówiła Theresa May podczas ostatniego posiedzenia brytyjskiego parlamentu.
Polakom na Wyspach pozostało więc czekanie na decyzje Brytyjczyków, jakkolwiek nie potoczą się losy Brexitu.