Szpicbródka: najsłynniejszy z polskich włamywaczy. Sensacyjne życie przestępcy, celebryty i trendsettera
Dokładnie 82 lata temu zakończyła się kariera zawodowa najsłynniejszego przestępcy w historii Polski; nazywanego Królem Kasiarzy i zarazem będącego prawdziwym królem życia. Oto "Szpicbródka", czyli włamywacz, który przeszedł do historii jako wzorzec dżentelmena, erudyty, eleganta i celebryty brylującego na przedwojennych salonach.
Stanisław Cichocki - zdjęcie z "Ilustrowanego Kuryera Codziennego", rok 1932•Fot. Wikipedia.org/ mbc.malopolska.pl
Dostęp do tych ostatnich zapewniały mu ogłada towarzyska i ujmujący, wyluzowany sposób bycia. Zaznaczmy, że Cichocki aparycją oczarowywał nawet policję i strażników więziennych, którzy opowiadając o nim nie szczędzili komplementów. Wspominali go jako człowieka o manierach arystokraty, potrafiącego godzinami snuć intrygujące opowieści.
Dodajmy: używając ponoć bardzo pięknego głosu oraz wielu języków. Szpicbródka był bowiem poliglotą, który operował nie tylko polszczyzną; perfekcyjnie znał również angielski, włoski, niemiecki oraz rosyjski.
Trzy lata później Cichocki stał się ispiracją do stworzenia jednej z najbardziej kultowych postaci w rodzimej kinematografii: Henryka Kwinty (granego przez Jana Machulskiego) z filmu "Vabank".
Co było na początku? Nie wiadomo
Wczesna biografia tego człowieka mnóstwo tajemnic. Większość historyków podejrzewa, że urodził się ok. roku 1890. Gdzie? Nie wiadomo, choć najprawdopodobniej była to carska Rosja. To właśnie tam Cichocki miał wejść na drogę nieprawości – już jako dziecko pobierał nauki u kasiarzy z Odessy, czyli organizacji zrzeszającej najskuteczniejszych na świecie speców od włamywania się do banków.
Swój przestępczy proceder uskuteczniał w niemal całej Europie: choć najdłużej zadomowiony był w Polsce, to okradał instytucje finansowe od Rostowa nad Donem, poprzez Petersburg, Wilno, Pragę i Berlin, aż po Paryż.
W swym życiu wpadał nie raz, lecz często udawało mu się unikać długich odsiadek – bądź to dzięki układom z władzami (na zlecenie carskiej policji miał wykradać cenne dokumenty z sejfów konkurencji politycznej), bądź dzięki ucieczkom.
Tak było chociażby w roku 1930, gdy po ujęciu przez policję (nota bene miało to miejsce 25 stycznia), trafił do aresztu w Częstochowie. Zaczął w nim nie tylko świadczyć usługi fryzjerskie współosadzonym, lecz również strażnikom oraz naczelnikowi. Po wejściu z nimi w świetną komitywę, pozostało jedynie połączyć łapówki z odpowiednią dawką sprytu, aby opuścić mury aresztu – spokojnym krokiem, w cywilnym ubraniu.
Złodziej na salonach
Cichocki kochał rozmach, działanie "na bogato", tak więc jego kolejne wyczyny rozpalały wyobraźnię przedwojennej Europy, ówczesna prasa opisywała je w tonie równie podekscytowanym, co dzisiejsze plotki z życia gwiazd.
Zresztą sam Cichocki pomiędzy kolejnymi działaniami przestępczymi i odsiadkami, intensywnie brylował na warszawskich salonach. Był znany nie tylko jako wielki miłośnik najmodniejszych strojów, lecz także pasjonat teatru i kabaretu, który szczególnie ukochał sobie towarzystwo środowisk artystycznych.
To właśnie w sztukę zdarzało mu się inwestować kradzioną fortunę; jak chociażby wtedy, gdy kupił jeden z najbardziej trendowych kabaretów warszawskich – Czarnego Kota, działającego przy ulicy Marszałkowskiej 125.
Symboliczny koniec wielkiej przestępczej kariery miał miejsce 25 stycznia roku 1937. Po napadzie na Bank Kredytowy w Warszawie Cichocki otrzymał czteroletni wyrok i trafił do więzienia w Sieradzu. Wyrok skrócił wybuch drugiej wojny światowej – Szpicbródka, jak wielu innych kryminalistów, został wypuszczony z zakładu karnego we wrześniu 1939 r.
Dalsze losy? Ponoć była to ucieczka na teren ZSRR, skąd w roku 1942, wraz z Armią Andersa, przedostał się przez Iran do Afryki. W tym miejscu tropy urywają się i dalsza biografia Szpicbródki – identycznie jak jego młodość – otoczona jest mgłą tajemnicy.