"Skoordynowana akcja". Joanna Mucha komentuje maila z pogróżkami o bombach w siedzibach PO

Adam Nowiński
Do biur PO w całym kraju trafił mail, w którym anonimowa osoba straszyła pracowników podłożeniem bomby. Ewakuowano siedziby partii m.in. w Poznaniu, Szczecinie, Krakowie i Katowicach.
Joanna Mucha skomentowała sprawę alarmów bombowych w siedzibach PO. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Jednym z biur, które dostały w czwartek drogą mailową pogróżki, była lubelska siedziba posłanki PO Joanny Muchy. Była minister sportu o zdarzeniu poinformowała za swoim Twitterze. W rozmowie z naTemat posłanka PO przyznaje, że takie zdarzenie ma miejsce pierwszy raz odkąd jest w tej partii. Chociaż sama nie była w tym czasie w siedzibie, to jest w stałym kontakcie z dyrektorem biura.

– Zajmujemy prawie całą kamienicę, na dole jest tylko punkt usługowy, ale z tego co mi przekazano to wszyscy, łącznie z osobami z tego punkt i pobliskich kamienic zostali ewakuowani – mówi nam Joanna Mucha.


– Dość szybko na miejscu zjawiła się policja z psami. Przeszukano cały teren, a pracownicy zostali przesłuchani. Zabezpieczono adres mailowy tej osoby, która wysłała nam pogróżki. Także pod tym względem cała akcja służb wyglądała w porządku. Teraz zostaje pytanie na ile policja da radę znaleźć osobę, która wysłała tą wiadomość tym bardziej, że trafiła ona nie tylko do nas, ale i do wielu biur w całej Polsce. To była skoordynowana akcja – przyznaje posłanka PO.

Była minister zaznacza, że przez czyn jednej osoby poszkodowani są nie tylko pracownicy PO i politycy, ale także zwykli ludzie mieszkający w pobliżu biur. Oni także musieli zostać ewakuowani. Dodaje też, że istotna w tej sprawie jest "kwestia przyzwolenia".

– Kiedy dostaje się tego typu maila od razu przychodzi do głowy, że ma się do czynienia z osobą niezrównoważoną. Ale z drugiej strony nie można nie reagować. Przez ostatnie trzy lata żyjemy w państwie, w którym panuje doktryna przyzwolenia i jeśli wszyscy będziemy się jej trzymać, to jutro dostanę kolejnego takiego maila, potem piętnaście, a za miesiąc taki, który okaże się prawdziwy – stwierdza Joanna Mucha.

Posłanka poinformowała nas, że zaapelowała do ministrów Joachima Brudzińskiego i Zbigniewa Ziobry o program "zero przyzwolenia", który walczyłby z przejawami agresji. Zapytana, jak ocenia realność powstania takiego programu, stwierdziła, że ma nadzieję na zmiany.

– Po tym wszystkim, co działo się w ostatnich tygodniach, chciałabym zobaczyć ze strony PiS -poza słowami - jakiekolwiek działania, które wskazywałyby, że chcieliby zmienić coś w swoim postępowaniu. Liczę, że pojawią się z ich strony takie działania – podsumowała.