Miłosz S. z escape roomu w Koszalinie jest w złym stanie psychicznym. "Ma stały kontakt z księdzem'
Mężczyzna, który prowadził espace room w Koszalinie, jest w areszcie pod specjalnym nadzorem. Po tragicznym pożarze załamał się psychicznie. Jest pod specjalną opieką.
Po tragicznej śmierci dziewcząt na trzy miesiące do aresztu śledzego trafił 28-letni Miłosz S., wnuk właścicielki escape roomu, który prowadził całą działalność.
Obecnie mężczyzna jest w bardzo złym stanie psychicznym – informuje Wirtualna Polska. Nie radzi sobie ze śmiercią nastolatek i – jak wyjawił jego obrońca mec. Wiesław Breliński – wielokrotnie mówił, że oddałby swoje życie, by nastolatki mogły żyć. Jest pod nadzorem psychiatry i psychologa, na swoją prośbę ma również stały kontakt z księdzem.
– Ma huśtawkę nastrojów. Gdy ostatnio się widzieliśmy, był kontakt, a po chwili zapadł się w sobie. Przeżywa bardzo śmierć młodych dziewczyn, dlatego poprosiłem o to, by otoczyć go szczególną uwagą w areszcie – powiedział Breliński.
Miłosz usłyszał zarzut umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru oraz nieumyślnego doprowadzenia do śmierci, za co grozi 8 lat więzienia. Prowadził on również inne takie lokale w Polsce.
źródło: WP