"Chętnie wytargałbym twoje loki". Kobiety o najgorszych zaczepkach w komunikacji miejskiej
W autobusie, tramwaju, metrze. W dzień i w nocy. Tylko absurdalnie lub ekstremalnie obleśnie. Komunikacja miejska to dla kobiet prawdziwe pole boju. Żeby przetrwać, potrzeba często strategii, bo nie każdego natręta odstraszy proste "nie".
Ofiarami takich zalotów są najczęściej kobiety. Jednak, podczas gdy nie ma nic złego w tekście "hej, może masz ochotę na kawę" (pod warunkiem, że zapraszający nie zacznie nas gonić z siekierą, gdy odmówimy), to już nachalne i chamskie teksty są na samym szczycie niefajności. A te niestety przeważają.
Czasami jest śmiesznie i absurdalnie, czasami obleśnie, czasami niebezpiecznie. W przeważajacej większości przypadków to już molestowanie seksualne. I praktycznie zawsze jest "creepy" – idealnego polskiego odpowiednika tego jakże wymownego słowa nie ma. Ogólnie: gęsia skórka, "brrr" i "fuj".
Dlaczego facet myśli, że może podejść do dziewczyny i walnąć seksualnym czy seksistowskim tekstem? Tego naprawdę nie wiemy. Ale naprawdę to nas nie rajcuje.
Oddaję głos kobietom.
Na zegarek
Jeśli kobieta ma szczęście, skończy się tylko na śmiechu, ewentualnie konsternacji. Niekiedy podrywy w komunikacji miejskiej są po prostu tak dziwaczne i nie z tego świata, że nie wiemy, czy to ukryta kamera, "prawdziwe życie czy fantazja", jak śpiewał Freddie Mercury.
Hania: "Weszłam do metra, już na wejściu przepuścił mnie w drzwiach chłopak, który się dziwacznie zaśmiał, więc od razu wiedziałam, że coś będzie grane. «Hania, pamiętaj zero kontaktu wzrokowego, zero kontaktu wzrokowego, zero kontaktu wzrokowego» – mówiłam sobie. Ale to oczywiście na nic. Chłopak stanął przy mnie i nagle podsunął mi pod nos... swój zegarek.
– Przepraszam panią, zepsuł mi się zegarek, czy wie może pani, gdzie mogę wymienić baterię? – spytał mnie ni stąd, ni zowąd. Pomyślałam sobie: «czy ja, kurcze, wyglądam na zegarmistrza», ale niestety z natury jestem zbyt miła, więc odpowiedziałam przytomnie: «Nie wiem, pewnie u zegarmistrza». Na co on: «A ile by to kosztowało? Ja dalej brnęłam, chociaż nie miałam pojęcia o zegarkach: «Nie wiem, zależy jaki mechanizm i ile kosztował zegarek».
Chłopak wyjął telefon, wyguglował markę swojego zegarka i poinformował mnie, że kupił go za 500 zł (to miało mi zaimponować?). Ja na to, że bateria pewnie kosztowałyby 10, góra 15 zł. Serio, muszę nauczyć się asertywności.
To jednak nie był koniec. Po chwili chłopak spytał: «Przepraszam, a kiedy pani ostatni raz była w kinie?». Odpowiedziałam coś, a on do mnie: «Pracuję w kinie (tu podał nazwę jednego z warszawskich multipleksów), co by pani powiedziała na to, gdybym panią wpuścił za darmo do kina?». «To bardzo miłe z pana strony» – odpowiedziałam, bo nie wiedziałam, co mam zrobić. «To może wymienimy się kontaktami?» – spytał.
Wtedy już spanikowałam. «Wie pan co, to ja mam lepszy pomysł. Ja przyjdę do tego kina i pana znajdę» – odpowiedziałam szybko. On się zgodził i na szczęście na przystanku weszli ludzie i nas rozdzielili, a on w końcu zamilkł. To był naprawdę abstrakcyjny podryw.
Na elektrony
Tamara: "Wracałam nocnym autobusem z imprezy, ledwie żyłam, a nagle przysiadł się do mnie jakiś facet. I rzucił do mnie zalotnie tekstem: "Na ostatnich powłokach są samotne elektrony, które trzeba ogrzać". Zrobiłam taką zirytowaną minę, że się przesiadł".
Aneta: "Jechałam autobusem, ten nagle bardzo szybko zahamował i niechcący usiadłam jakiemuś mężczyźnie na kolanach. Szybko przeprosiłam i chciałam wstać, a on przytrzymał mnie za rękę i na mnie spojrzał. «Nie tak szybko, mała. Może najpierw jakaś randka? Dasz się zaprosić na kawę?» – spytał. Spaliłam buraka, wstałam i poszłam na koniec autobusu".
Magda: "Czytałam w tramwaju «Panią Bovary». Przysiadł się krzesełko przede mną młody chłopak, taki bardziej dres, zapytał co to i po obejrzeniu okładki powiedział mi, że nigdy nie lubił romantyzmu. Powiedziałam mu, że wszystko jedno, bo to i tak nie romantyzm.
Zadawał kolejne pytania, a ja dalej odpowiadałam, ale temat był wybitnie mój, więc w pewnym momencie on wypalił: «dobra dobra, chciałem tylko zagadać, może na jakąś kawę zaprosić, a nie tak...». Zamyślił się na moment, wyjął jednego browara ze zgrzewki, która stała przed nim i powiedział: «To mój przystanek, może chociaż piwo weźmiesz»".
Karolina: "Było lato, miałam sukienkę na ramiączkach, stanął koło mnie pan w średnim wieku. Nagle powiedział: «Ma pani śliczną sukienkę». Ja na to: «eee, dziękuję». Na co on: «W ogóle to podszedłem do pani, bo byłaby pani idealną żoną dla mojego syna. Podoba mi się pani, bo ma pani na czym usiąść. Może da mi pani swój numer?». Padłam, ale odpowiedziałam tylko, że niestety jestem zajęta, na co on stwierdził, że wielka szkoda i odszedł".
Michalina: "Chłopak w tramwaju podszedł i zapytał: «Cześć, będziesz matką moich dzieci?». Odpowiedziałam, że nie i sobie poszedł".
Dominika: "Ja kiedyś w autobusie usłyszałam, że koleś miał zawsze laski z prostymi włosami, więc chętnie wytargałby moje loki".
Na koniaczek
Niestety w pojazdach komunikacji miejskiej świetnie ma się molestowanie seksualne. Absolutnie w każdej postaci. To codzienność życia kobiety, czy tego chcemy, czy nie. Pytanie brzmi tylko: ile jeszcze kobiety muszą to znosić?
Bo takie sytuacje są i niekomfortowe, i wstydliwe, i krępujące.
Zacznijmy od sytuacji "mniej creepy". Chociaż molestowanie seksualne nie podlega wartościowaniu – każde jest niedopuszczalne.
Julia: "Stałam na przystanku z koleżanką, jest 22, nikogo innego. Przychodzi facet, na oko niewiele starszy, kupa mięśni, ale koleś raczej z tych, którzy chodzili na siłkę, zanim to stało się modne. Zapytał mnie o imię. Nie wiem, czemu nie chciałam podać prawdziwego, a w głowie miałam tylko (Bóg wie dlaczego) Jagienkę, więc drogą skojarzenia wypaliłam Danusia. A on na to: «Danka Danka/Czy chcesz mieć kochanka?/Jestem Adam/Rucham i spadam». Wsiadłam do tramwaju, przegapiłam poetę..."
Gosia: "Mi starszy pan proponował seks, zachęcając mnie «mam koniaczek, rozluźni się Pani i jakoś pójdzie». Ale on był z tych niegroźnych «lubieżnych starców».
Inny staruszek, chyba szalony, bo ogólnie podchodził do wielu ludzi w tramwaju i zagadywał, zaczął układać wierszyk o mnie, pijąc do mojego czerwonego płaszcza: «Czerwony Kapturek/ mając dość romantycznych bzdurek/ Wyszedł na spacerek/... » (i to się jakoś rymowało z "obciąganiem fujarek"). Ale miałam słuchawki, udawałam, że nie słyszę, a on płynnie przeszedł do kogoś innego, więc ostatecznie pamiętam całość jako zwyczajnie absurdalną sytuację".
Na artystę
Asia: "Chłopak jechał obok mnie w jakimś ostatnim nocnym, więc było widać ze jest po imprezie. W pewnym momencie zapytał, czy nie chce się przesiąść, mimo ze siedziałam od okna. Po czym jak autobus dojechał do pętli i wszyscy wysiedli, to ten chłopak do mnie wrócił i zapytał czy dam mu swój numer i czy może mnie odprowadzić.
Ja spanikowałam, bo ten przystanek był na odludziu. Już prawie wsuwałam rękę do torebki po gaz pieprzowy i odpowiedziałam stanowczo, że niestety nie. On na szczęście nie robił problemów, ale powiedział mi, że ... generalnie to powinien wysiąść w połowie trasy, ale został dla mnie".
Kinga: "Mam długie włosy, do pasa. Trzy razy zdarzyło mi się w metrze, że faceci mnie po nich dotykali. Brzydzi mnie to okrutnie, unikam już noszenia rozpuszczonych włosów".
Ewa: Czekałam o północy na przystanku na na nocny autobus i nagle podbił do mnie jakiś wstawiony chłopak. Stałam w kącie wiaty, a on stanął wprost przede mną – nie miałam zupełnie jak uciec – i zaczął mnie wypytywać, kim jestem i co robię. Starałam się odpowiadać jednym słowem, żeby go zniechęcić, ale on kilka razy pytał mnie, czy muszę być taka tajemnicza i się zgrywać.
W końcu przyjechał autobus. Powiedziałam, że wsiadam, a on na to, że ten autobus mu nie pasuje, ale kilka przystanków może ze mną podjechać. Wtedy już się wkurzyłam. W autobusie próbował mi wcisnąć swój telefon, żebym mu wpisała swój numer i cały czas opowiadał o sobie, coś w stylu, że jest niedocenionym fotografem. Czyli klasyczna gadka na artystkę.
Napisałam do mojego chłopaka (pomyślał, że mogę potrzebować pomocy) i do mnie zadzwonił, więc przeprosiłam natręta i powiedziałam, że muszę odebrać. Także zaczęłam zlewać tego typa i rozmawiałam z moim chłopakiem. W końcu skończyły mu się przystanki i na szczęście wysiadł".
Maja: "Raz jechałam autobusem i bardzo chciało mi się jeść. Wyjęłam banana i zaczęłam go pałaszować i spojrzałam na faceta naprzeciwko mnie, jakoś tak bezwiednie. A ten na to, żebym na przyszłość pamiętała, że jak je banana, to nie powinnam mężczyznom patrzeć w oczy".
Na seks
Zdarzają się też sytuacje naprawdę obrzydliwe i groźne. Takie, w których dziewczyna boi się o swoje bezpieczeństwo albo – jak powiedziała mi jedna z rozmówczyń – "czuje się potem brudna".
Iga: "Tłok w tramwaju taki, że stoimy jak sardynki w puszce, dosłownie. Wszyscy kołyszą się w rytm jazdy ale... hmm... facet koło mnie jakoś napiera bardziej niż inni i kołysze się... w swoim rytmie, wiadomo o co chodzi. Po chwili nabrałam przekonania, że coś jest bardzo nie tak i bez dłuższego zastanowienia kopnęłam go z całej siły w piszczel. Nawet nie mrugnął. Jakby był niewinny, to by chyba coś powiedział, prawda?"
Basia: Ostatnio jakiś chłopak powiedział mi w autobusie nocnym ni stąd, ni zowąd, że chciałby mnie wylizać. Ugh".
Agata: "Z najbardziej obleśnych rzeczy to kilka razy się zdarzyło, że facet siedzący obok zaczynał mnie obmacywać po udzie albo wsadzać rękę pod tyłek".
Wiktoria: "Jakoś z 2 lata temu jechałam tramwajem z koleżanką, usiadłyśmy trochę z tyłu. Dodam, że tramwaj wcale nie był pusty, godzina też nie była zbyt późna. W pewnym momencie naprzeciwko nas usiadł chłopak w kapturze. No i dobra, nie zwracałyśmy na niego specjalnie uwagi. Jednak w pewnym momencie chciałam spojrzeć przez okno, przy którym on siedział i wtedy zobaczyłam że wyjął swoje przyrodzenie całkowicie ze spodni i zaczął się onanizować.
Natychmiast spojrzałam na koleżankę, ona zrozumiała o co chodzi i szybko rzuciła na niego okiem. Jak tylko zobaczyła to co ja, wstałyśmy i pobiegłyśmy na sam przód tramwaju. Najgorsze w tym wszystkim było to, że miałyśmy właśnie wysiadać, a tamten oblech w kapturze też zaczął zbierać się do wyjścia. Przystanek był w odludnym miejscu, więc jedyne co nam wtedy zostało to najszybszy bieg na jaki było nas stać w stronę domu...".
Monika: "Jechałam metrem w godzinach szczytu, był olbrzymi ścisk. Nagle poczułam, że w plecy dotyka mnie... coś długiego i twardego. Odwróciłam się i zobaczyłam faceta z lubieżnym uśmiechem, który wyszeptał: «Widzisz, jak na mnie działasz. Pójdziemy do mnie?». Wpadłam w panikę i zaczęłam się przepychać przez wkurzonych ludzi i wysiadłam na następnym przystanku".
Kluczem jest strategia
Oczywiście w komunikacji miejskiej zdarzają się też sytuacje miłe. Kilka moich rozmówczyń miło wspominało urocze komplementy czy sympatyczne rozmowy z mężczyznami, którzy je zaczepili, a także – przede wszystkim – brak agresywnych reakcji na odmowę podania numeru czy pójścia na kawę.
Na dowód, że może być miło: historia, która skończyła się... ślubem.
Basia: "Pięć lat temu jakiś typ zaczepił mnie na przystanku autobusowym. Było ciemno, nic już nie jechało. Odpowiadałam zdawkowo na jego pytania, bo bałam się, że mi zrobi krzywdę. Chciał mój numer telefonu, pomyślałam, ze podam mu, tylko zamienię ostatnie dwie cyfry. Czułam, że tak wyjdzie naturalnie i najbezpieczniej dla mnie.
Ze stresu podałam jednak... swój prawidłowy numer. Typ z przystanku zadzwonił i okazał się bardzo sympatyczny – jesteśmy dwa lata po ślubie i mamy rocznego synka. Okazało się, że to mega miłość!".
Jednak komunikacja miejska to często prawdziwe pole boju. Takie, na których musisz obmyślać strategię, jak przetrwać.
Natalia: "Mam taki smutny protip, który w większości grafik «co robisz, żeby uniknąć napaści» się nie pojawia: w autobusie nocnym/wieczornym siadam zawsze obok miejsca zajętego już przez dziewczynę. W ten sposób ani do mnie, ani do niej nie dosiądzie się żaden oblech".
To że takie protipy istnieją (a istnieją) powinno dać nam do myślenia.