Ardanowski spuścił z tonu. Za aferę z mięsem z "leżaków" już nie wini dziennikarzy
Kogo winić za to, że Europa jest wściekła na Polskę za eksportowanie mięsa z chorych lub padłych zwierząt? Długo minister rolnictwa Krzysztof Ardanowski winił za to... dziennikarzy, którzy ujawnili aferę. Po ostrych reakcjach Zachodu szef resortu rolnictwa zmienił jednak stanowisko i postanowił w końcu działać. Już niedługo w ubojniach nastąpią zmiany.
Pierwszą reakcją szefa resortu rolnictwa nie było potępienie tego procederu, tylko wylanie żalu pod adresem dziennikarzy. – Czy mediom o dobro Polski chodziło? – głośno zastanawiał się minister Ardanowski.
"Superwizjer" otworzył puszkę Pandory i o materiale dot. mięsa z chorych krów mówiło się tuż po jego emisji nie tylko w całej Polsce, ale także zagranicą. Najbardziej zbulwersowane były te kraje, do których mogło trafić skażone mięso, czyli Wielka Brytania, Francja i Słowacja. I być może presja zagranicy sprawiła, że Ardanowski zmienił swoje stanowisko.
Jak podaje Interia.pl, szef resortu rolnictwa postanowił działać i zatrzymać ten proceder. – W ciągu kilku tygodni przedstawię Radzie Ministrów propozycje rozwiązań uszczelniających nadzór nad systemem bezpieczeństwa żywności, tak by sytuacja z nielegalnym ubojem nie powtórzyła się – zapowiedział.
Chodzi o wzmocnienie Inspekcji Weterynaryjnej i zastąpienie tzw. lekarzy weterynarii wolnej praktyki, którzy pracują na zlecenie powiatowych lekarzy weterynarii m.in. w ubojniach i przetwórniach mięsa pracownikami Inspekcji. Zdaniem Ardanowskiego, "taki system poprawi bezpieczeństwo żywności, zwiększając odpowiedzialność Inspekcji".
Kolejnym uszczelnieniem nadzoru będzie zainstalowanie kamer, do monitoringu przez 24 godziny w punktach odbioru zwierząt oraz w rzeźni.
źródło: Interia.pl