Ujawnili kulisy pracy Bartłomieja M. w MON. "Kiedy rozbolał go ząb wykrzykiwał, że kogoś wyp..."

Łukasz Grzegorczyk
Łaskawie decydował, kiedy kogo przyjmie, a kiedy rozbolał go ząb wykrzykiwał, że kogoś wyp... z roboty – tak miał zachowywać się Bartłomiej M., gdy był zatrudniony w resorcie obrony. Co ciekawe, kulisy pracy słynnego byłego rzecznika MON opisał sympatyzujący z PiS tygodnik "Sieci".
Ujawniono kulisy pracy Bartłomieja M. w MON. Fot . Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
– Niczym pierwszy sekretarz z czasów słusznie minionych, rozparty wygodnie w swoim fotelu – wspomina w rozmowie z "Sieci" była pracownica MON. – Wysocy szarżą wojskowi, nawet generałowie, czekali na audiencję po kilka godzin. A gdy się już dostali do środka, to zdarzało się, że musieli jeszcze poczekać, aż pan rzecznik zje – dodaje.

Dziennikarze tygodnika – na podstawie relacji osób, które pracowały z Bartłomiejem M. – ustalili, że były rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej bardzo... lubił słodycze, a "czekoladki pochłaniał kilogramami".

– Pewnego dnia rozbolał go ząb. Wściekał się i wykrzykiwał, że jeśli będzie go dłużej boleć, to kogoś wyp... z roboty. Do szpitala wojskowego jechało z nim trzech pułkowników – mówią rozmówcy "Sieci".


Określają oni Bartłomieja M. jako "bardzo niebezpiecznego" i nazywają "zdemoralizowanym typem". Pracownicy MON zastanawiają się, jak Bartłomiej M. zyskał sympatię ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza.

Zatrzymany przez CBA
Przypomnijmy, że były rzecznik MON Bartłomiej M. został zatrzymany przez CBA. Poza M. w rękach służb znalazło się jeszcze kilka osób, w tym były poseł PiS Mariusz Antoni K.

Zatrzymań dokonano w ramach śledztwa dotyczącego m.in. doprowadzenia Polskiej Grupy Zbrojeniowej do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości i powoływania się na wpływy. Śledztwo trwa od grudnia 2017 roku, a wszczęto je po zawiadomieniu CBA. 

źródło: "Sieci"