"Cały czas stawia się na miernych, ale wiernych". Były dziennikarz opisuje, jak bardzo upolityczniona jest TVP
Autorem poniższych słów jest wieloletni dziennikarz Telewizji Polskiej, który w gorzkich słowach rozprawia się z miejscem, w którym uczył się zawodu. Tożsamość została zweryfikowana i potwierdzona przez naszą dziennikarkę, ale na prośbę rozmówcy zanonimizowana.
Telewizja Polska nigdy nie była publiczna, tylko zawsze polityczna. Była dzielona przez sprawujących władzę. Jedna partią dostawała TVP1, druga TVP2 itd. Niestety w TVP cały czas dzieli się łupy polityczne. Telewizja jest ograbiana, nie tylko wizerunkowo, bo przychodzą tam ludzie przypadkowi. Jest buta i arogancja, jest poniżanie. Jeśli pan Klarenbach pozwala sobie po pogrzebie Adamowicza powiedzieć: "jakie życie taka śmierć i jaka śmierć takie życie” i on nie jest usuwany z tego zawodu, to jest to coś niezrozumiałego. Czyli jest przyzwolenie na takie zachowanie.
Ilu ludzi, którzy tam pracują albo pracowali, cierpi od lat na depresję? Są poniżani? W TVP stawia się cały czas na miernych, ale wiernych. Ponieważ ludzie bez kompetencji stają się szefami, z kimś takim nie możesz wejść w żaden dialog. On nie rozumie co do niego mówisz. W dużej mierze na kierowniczych stanowiskach często są ludzie z układu politycznego.
Przykład pana Gajewskiego… Kiedyś nosił parasolkę za panem Kurskim, a dziś ma stanowisko dyrektorskie ds. operacyjnych, którego wcześniej nie było. To, co potrafi powiedzieć, to: "jak się nie podoba to wy***ć". Jakim prawem ktoś taki tam pracuje?
Kurski jest cynikiem, wytrawnym politykiem, ale wielu twierdzi, że to techniczny prezes, bo TVP kieruje szef Biura zarządu. On czuje się pewnie, bo znalazł genialną metodę, żeby mieć wokół siebie lobbystów. Osobom, które od lat były wygłodniałe, dał złote komnaty. Są szefami mają samochody służbowe, nagrody, premie. Ogromna dotacja, czyli 1 mld złotych, to w tej chwili telewizyjny raj.
Paradoksalnie, jeśli PiS nie wygra wyborów, to TVP zostanie sprywatyzowana. Granice zostały już dawno przekroczone i nie będzie społecznej zgody, żeby ją finansować. Tu nie zostanie wyciągnięta żadna lekcja. Po wyborach, jeśli Prawo i Sprawiedliwość nie będzie miało większości, a wejdzie w koalicję z np. Kukizem, to niewiele się zmieni. Kukiz popiera wiele projektów i ma pana Staneckiego w zarządzie, który zresztą jest kwiatkiem do kożucha.
Tworzy się sztuczne stanowiska, likwiduje się Akademię Telewizyjną. Kiedyś karta ekranowa była czymś ważnym dla wszystkich, którzy pracowali w TVP. Komisja, która egzaminowała dziennikarzy, była bardzo wymagająca. Sprawdzali wiedzę, językowe umiejętności, trzeba było zaprezentować swoje materiały… To był ogromny stres. Chcę zapytać: dlaczego egzamin nie został przeprowadzony w obecnych Wiadomościach? Zresztą, co mieliby ci eksperci powiedzieć...
Dziennikarz w telewizji nie wie ile zarobi za materiał. Jak można tak pracować? To jest trzymanie dziennikarza na takim krótkim pasku. Od czyjegoś widzimisię, humoru bądź jego braku zależy czy pracujesz za złotówkę, czy jesteś zawieszony. Jak się czyta umowy o dzieło zawierane między współpracownikiem a TVP, to tam jest 6 kartek obostrzeń. Kary dotyczą tylko dziennikarza, ale niewiele działa w drugą stronę.
Na to też jest zgoda, bo środowisko od zawsze dzieliło się na tych, którzy mają etaty i tych, którzy ich nie mają. Z jednej strony słyszysz : "o Jezu, dali tylko po 500 zł premii bonów świątecznych", a współpracownik nie wie kiedy dostanie honoraria, bo płatności dla tzw. "śmieciówek" są wydłużone.
To jest paranoja, że telewizja robi materiały interwencyjne o tym, jak firmy nie płacą na czas, jak firmy outsourcują pracowników, jak nie przestrzegane są prawa pracownicze, podczas gdy Telewizja Polska jest genialnym przykładem, jak się łamie prawa pracownicze.
Papierkiem lakmusowym było zwolnienie 411 osób. Przeniesienie ich do Leasing Teamu za czasów pana Brauna, pana Zalewskiego i pana Piwowara. Pan Piwowar był związany z SLD, Zalewski z PSL-em, a pan Braun z PO. Zarząd podjął decyzję, ze outsourcuje dziennikarzy, grafików komputerowych, montażystów, bezczelnie mówiąc, że się nic nie zmieni.
Przecież ci ludzie nie podpisali żadnych dokumentów. Ich papiery zostały przewiezione do Leasing Teamu. Kto przyszedł na spotkanie, kiedy przyjechała szefowa tej przygodnej firmy i ludzie walczyli o siebie? Anna Grodzka, nikt inny z polityków nie przyszedł na spotkanie, choć listy wysłane były do wszystkich.
Za czasów PO-PSL w TVP, środowiska prawicowe miały głos, np. pan Pospieszalski miał swój program. Dziś nie widzę, żeby środowisko się za łeb wzięło, kiedy zdjęto program Młodzież Kontra. Pan Kurski to zdjął i nikt się z tego nie tłumaczy.
W momencie, kiedy przyszedł PiS, to nikt sobie nie zdawał sprawy, że będą aż takie czystki, że wytnie się ludzi do spodu. A przecież pani Holecka, pan Ziemiec, pani Paczuska pracują w tej firmie od wielu lat.
Po czystkach na rynku znalazło się bardzo dużo bezrobotnych dziennikarzy. Wiele osób kompletnie nie mogło się odnaleźć. Bo okazało się, że za murami TVP, zresztą tak samo jak za murami Polsatu czy TVN-u, zarabia się dużo mniej.
Kiedy PiS przejął stery, do zawodu weszło wielu przypadkowych ludzi, dlatego teraz trwa taka wojna, wojna środowiska. To jest walka o przetrwanie, to nie jest walka o idee, to nie jest walka o rzetelność dziennikarską, to jest zwykła walka o przetrwanie.
Zawód dziennikarza został sprowadzony do grafiku. On stał się wyrocznią. Ostatniego dnia miesiąca, kiedy on jest wywieszany, nagle siebie na nim nie znajdujesz, to zaczynasz robić tzw. boki. Pierwsze, co ci przychodzi do głowy, to są tzw. szkolenia. A jakie szkolenia robili dziennikarze na początku zmian w Polsce? Dla polityków, którzy nie mieli pojęcia jak występować przed kamerą. Uczyli jak umiejętnie nie odpowiadać dziennikarzowi na pytania.
Mechanizm, który działa w polityce, działa i w telewizji. Polityka nie ma w sobie nic ze stałości. Każdy kto przychodzi rządzić wie, że rządzi 4 lata i nie wiadomo jaka będzie decyzja wyborców, więc trzeba nachapać się ile się tylko da.
Dlaczego dziś jest taka zachłanność prawicowych środowisk dziennikarskich? Być może to jest ostatni rok, kiedy można tak dobrze zarobić. Oni znają przecież już i taką sytuację, że mogą być odsunięci od pieniędzy. To jest czysta kalkulacja, pozbawiona jakichkolwiek idei.
Nam dziennikarzom wmówiono, że jesteśmy czwartą władzą, chyba tylko po to, byśmy się lepiej poczuli. To jest ułuda. Jesteśmy cały czas na pasku polityków, ale to nie tak, że każdy z nas kolaboruje. Jest bardzo wielu dziennikarzy, którzy sobie nie pozwolą na to, ale twoje bycie, czy nie, zależy od tego, na ile kolaboruje twój szef. To są pieniądze. Jedni to robią bardziej umiejętnie, drudzy mniej. Jedni po chamsku, a drudzy w białych rękawiczkach.
My jesteśmy współautorami tej wojny. Walczymy też ze sobą. Od czego to się zaczęło? Pamiętam jak premier Tusk powiedział, żeby nie płacić abonamentu. Premier rządu namawia do łamania prawa? Dlaczego? Bo w 2008 roku PO nie miała jeszcze wpływu na telewizję, bo telewizją rządziły inne partie. Politycy przychodząc do TVP zajmują się zagwarantowaniem sobie w umowach, uchwałach, jak najdłuższego pobytu na Woronicza.
Po wypowiedzi Tuska, załamały się finanse telewizji. Od tego momentu był zjazd, a z drugiej strony chełpiony był TVN. Myśmy patrzyli na rozwój technologiczny tej stacji, na nowe formaty, na które nas nie było stać i właściwie jedyne co mogliśmy zrobić, to zaproponować ubogi plagiat.
W jakich telewizjach zachodnich jest tak jak w TVP? Przychodzi premier do studia i wychodzi szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej z kwiatami do premiera. To jest nie do pomyślenia.
Kiedyś propozycja zostania rzecznikiem to był bilet w jedną stronę, a teraz nie. Przykład: najgorszy rzecznik w 2007 roku, który był rzecznikiem pana Dorna, zostaje dyrektorem Telewizji Publicznej. Nikt nie reaguje. Pełne przyzwolenie.
Politycy rozgrywają dziennikarzy. Od nich zależy to, czy pracujemy czy nie. Naprawdę, jeśli przez cztery lata ktoś nie zarabiał, a takich ludzi jest wiele w TVP, ma czwórkę dzieci, to mu jest wszystko jedno, jakie on zada pytanie.
Nie ma solidarności w środowisku dziennikarskim. Zresztą to środowisko nie istnieje. Czy była solidarność, kiedy podpalono wóz TVN24? Nie. Ani jeden pan Karnowski się nie wypowiedział. Mało tego, wielu osób obwiniało dziennikarzy, że to ludzie z TVN-u prowokowali. Przecież oni wykonywali swoje obowiązki.
Czy była solidarność środowiska, kiedy dziennikarze TVP byli poniżani podczas miesięcznic, kiedy PiS nie rządził? Mówię też o środowisku pisowskim. Radomir Witt był poniżany i szarpany, ludzie jechali i bali się pokazywać kostki mikrofonowe. Czy była jakaś reakcja środowiska prawicowego? Nie. Środowiska prawicowe mówiły nawet, że to była prowokacja, bo przecież podchodził za blisko. Jesteśmy też odpowiedzialni za język, który dziś mamy.
Jeśli popatrzymy na Sejm po 1989 roku, to był on złożony w dużej mierze z intelektualistów i w momencie, kiedy pojawiła się Samoobrona na scenie politycznej, media szybko się zorientowały, że to się sprzedaje. Buc, cham, "czy można zgwałcić prostytutkę" i tego typu historie… Wtedy myśleliśmy, że to już jest rynsztok i to jest już granica, której nie można przekroczyć.
Okazuje się, że jak dziś porównamy wypowiedzi posłów Samoobrony, pani Hojarskiej, pana Leppera, pana Łyżwińskiego czy innych, to była to dopuszczalna polszczyzna. Nikt jednak tego nie zatrzymał. Dziennikarze pozwalali na to, żeby jeden opluwał drugiego w studiu, bo ten ring się oglądało. Nikt nie protestował, bo liczyła się oglądalność.
To, co dziś dzieje się w Telewizji Polskiej, to nie jest nic nowego. To nie zrodziło się dzisiaj. Dlaczego powstał TVN? TVN stworzyli ludzie, którzy tworzyli Telewizję Polską. Dlaczego odeszła reporterka ówczesnych Wiadomości i komentatorka sejmowa Katarzyna Kolenda-Zaleska? Bo zaczęła otrzymywać polityczne wytyczne od szefów związanych z PSL i SLD, bo to wówczas oni dowodzili "telewizyjnym statkiem".
Kto jest dziennikarzem? Kto to jest? Jeśli pani Ogórek jest dziennikarzem, to każdy może nim być. Kandydatka na urząd Prezydenta RP zostaje prowadzącą program w Telewizji Publicznej? Czy pani Jolanta Kwaśniewska, która prowadziła program w TVN Style też jest dziennikarką?
Żadna władza nie podjęła starań o to, aby telewizja publiczna była rzeczywiście publiczną, żeby przedstawiała zdanie wszystkich stron, bo każda władza jak się dorwała do żłoba, zajmowała się tylko przedstawianiem swoich racji. 4 czerwca minie 30 lat od tych przepychanek i ciągłego upolityczniania telewizji.
Warto w tym miejscu przytoczyć pierwsze wydanie "Wiadomości" z 18 listopada 1989 roku. Prowadzący (Wojciech Reszczyński) - witając się powiedział "Dobry wieczór, mam nadzieje, że ten program będzie zdobywał z dnia na dzień Państwa zaufanie. Wiadomości w naszym nowym dzienniku będą dobre lub złe, oby tych ostatnich jak najmniej, ale zawsze PRAWDZIWE".
I gdzie dziś jesteśmy?