Stanowcze słowa Kazimierza Kujdy o taśmach. Grozi "zdecydowaną reakcją prawną"

Rafał Badowski
Przypisywanie mi działań nielegalnych spotka się ze zdecydowaną reakcją prawną" – oświadczył szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska Kazimierz Kujda, który został nagrany w ramach trzeciej części tzw. Taśm Kaczyńskiego.
Kazimierz Kujda napisał oświadczenie, w którym przestrzega przed przypisywaniem mu działań nielegalnych w ramach Taśm Kaczyńskiego. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Oświadczenie Kujdy opublikowała "Gazeta Wyborcza". Szef NFOŚ twiedzi, że "publikacje oparte na potajemnie dokonanych nagraniach" postrzega jako próbę naruszenia jego dobrego imienia oraz nadszarpnięcia "dobrej reputacji zawodowej".

"Mając na uwadze medialne doniesienia i komentarze nawiązujące do obu artykułów "Gazety Wyborczej", zaznaczam, że próby przypisywania mi działań nielegalnych spotkają się ze zdecydowaną reakcją prawną z mojej strony" – dodał Kazimierz Kujda.

"Gazeta Wyborcza" w środowym tekście zwróciła uwagę, że "Kujda sugeruje, że mógł rozmawiać z Birgfellnerem, bo w przeszłości dwa razy był prezesem Srebrnej".


"Z racji funkcji pełnionej w spółce Srebrna posiadam – co jest sprawą zupełnie oczywistą – wiedzę na temat jej tytułu prawnego do nieruchomości, a także podejmowanych przez spółkę działań zmierzających do ustalenia możliwości zabudowy nieruchomości będących składnikami jej majątku – odpowiada szef NFOŚ.

Jaka była rola Kujdy w "Taśmach Kaczyńskiego"?
W trzeciej części Taśm Kaczyńskiego nagrany został nie prezes PiS, a Gerald Birgfellner oraz Kazimierz Kujda, szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Rozmowa, która odbyła się w siedzibie NFOŚ w czerwcu 2018 r. dotyczyła inwestycji spółki Srebrna.

Birgfellner trafił do NFOŚ, ponieważ czuł, że budowa dwóch bliźniaczych wież staje pod znakiem zapytania. Kujda teoretycznie nic wspólnego ze Srebrną nie miał, ale prezesem była jego żona Małgorzata. Ten sam manewr PiS stosuje od lat: kiedy prawica jest w opozycji, Kujda rządzi Srebrną. Gdy rządzi PiS, jest w Funduszu Ochrony Środowiska, a jego samego zastępuje żona.

Kujda opisywał podczas rozmowy, jak po każdej z rozmów Birgfellner jechał do "pana Kaczyńskiego". – Wszystko (musiało się dziać – red.), powiedzmy, za zgodą pana Kaczyńskiego i to nie były moje negocjacje – opowiadał. Przybliżył też, jak wyglądała jego rzeczywista władza w Srebrnej w czasach, gdy był jej prezesem.

Okazało się, że cały czas musiał "chodzić do prezesa Kaczyńskiego, rozmawiać". – Musieliśmy mieć akceptację pana Kaczyńskiego i robiliśmy to za plecami pani Goss (w zarządzie spółki Srebrna, od lat bliska znajoma prezesa PiS – red.). Ona co kilka dni sprawdzała rachunek bankowy i jeśli zobaczyła, że wydaliśmy 20-30 tys. na małe kroki w tym projekcie, robiło się strasznie. Była wojna – mówił.

źródło: "Gazeta Wyborcza"