77-letni Stan Borys, współzałożyciel kultowego zespołu Blackout i muzyk Bizonów, kilka dni temu trafił do szpitala. Początkowo nie było wiadomo, z jakiego powodu jego stan zdrowia tak nagle się pogorszył. Media informują, że muzyk jest częściowo sparaliżowany, a lekarze w końcu postawili diagnozę.
Zanim Stan Bory trafił do szpitala, to przez kilka dni źle się czuł. Miał silne bóle głowy. Na szczęście wtedy przebywał z nim znajomy, który powiadomił pogotowie. Pierwsze dni pobytu w szpitalu były dramatyczne. Muzyk wiele godzin przebywał na OIOM-ie. Potwierdziły się wcześniejsze przypuszczenia. Artysta miał udar."Lekarze stwierdzili, że to udar niedokrwienny, czyli najprościej mówiąc niedotlenienie. Jego stan jest poważny. To nie jest byle co, ale można powiedzieć, że miał szczęście w nieszczęściu. Udar nie zrobił w organizmie Stana tak bardzo dużego spustoszenia. Ale nie ma co się oszukiwać. Są deficyty, które będą musiały być rehabilitowane. Będziemy walczyć" – mówiła w rozmowie z WP Anna Maleady, partnerka Borysa.
"Super Express" ustalił, że muzyk ma paraliż lewej strony ciała, ale jest świadomy tego, co się dzieje. Lekarze i jego partnerka mają z nim kontakt. "Nie wstaje z łóżka i cierpi, ale cieszy się z ogromnego wsparcia, jakie otrzymuje od bliskich, fanów" – opisywał "Super Express".
Na facebookowym profilu Stana Borysa pojawił się apel o wsparcie finansowe dla fundacji, która okazała mu pomoc. "Chciałbym wyrazić swoją głęboką wdzięczność za natychmiastowe wsparcie w tak trudnych dla mnie chwilach" – czytamy na stronie.Piosenkarz zasłabł dzień przed wylotem do USA. Artysta miał zaśpiewać dla Polonii na kilkunastu występach. Trasę, z wiadomych względów, odwołano.Stan Borys ma zostać niebawem przewieziony do innej placówki, gdzie czeka go rehabilitacja.