To jemu pozazdrościł Kaczyński. Wieżowiec miał być po to, by z nim konkurować

Tomasz Ławnicki
Co takiego robią, że prezes PiS chce tworzyć dla nich konkurencję? Czym takim mu się narazili, że chce się im przeciwstawić "polskim patriotyzmem i myślą państwową"? Jarosław Kaczyński właśnie zaprezentował swojego nowego przeciwnika – nie jest nim ani PO, ani żadna inna nowa lub od dawna istniejąca partia polityczna. To starzy znajomi z Fundacji Batorego.
Aleksander Smolar, prezes Fundacji Batorego, Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński podczas debaty w 2005 r. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Prezes PiS przerwał milczenie ws. afery wokół Srebrnej – udzielił wywiadu tygodnikowi "Sieci", gdzie nie usłyszał niewygodnych pytań i swobodnie mógł zapewnić, że doniesienia "Gazety Wyborczej" to żadna afera – "to nie jest nawet kapiszon".

Wyjawił przy tym, o co mu chodziło z inwestycją w wieżowiec w centrum Warszawy. Zdradził marzenie, iż miało to być finansowe zaplecze dla Instytutu Lecha Kaczyńskiego, by ten mógł poważnie konkurować z Fundacją Batorego.

Od wielu lat mam takie marzenie, które jest w pełni legalne, choć może się nie podobać w wielu środowiskach, by Instytut Lecha Kaczyńskiego stał się poważną konkurencją dla Fundacji Batorego. Bo dziś Batory właściwie nie ma konkurencji, także gdy chodzi o staranie się o różne zagraniczne fundusze. Byłoby to poważne przedsięwzięcie typu ideowego, może coś w rodzaju Fundacji Adenauera, stanowiące istotne zaplecze polskiego patriotyzmu i myśli państwowej.

Jarosław Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem "Sieci"
Prezes Fundacji Batorego Aleksander Smolar w rozmowie z naTemat przyznaje, że ujawnione marzenie Jarosława Kaczyńskiego przyjmuje jako komplement - i dla siebie, i kierowanej siebie fundacji.
Aleksander Smolar - politolog, prezes Fundacji Batorego.Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta



Dziś brzmi to wręcz nieprawdopodobnie. A przecież były takie momenty, że drogi Fundacji Batorego i Jarosława Kaczyńskiego się przecinały.

Nie tylko Jarosława Kaczyńskiego, także jego brata Lecha. Obaj byli u nas nieraz, choćby na organizowanych przez nas debatach. Lech Kaczyński na pewno częściej. W 2005 r. w czasie kampanii prezydenckiej wygłaszał w naszej fundacji wykład. Jarosław Kaczyński zresztą też.

Chodzi o słynne "O naprawie Rzeczypospolitej"?

Właśnie tak – to podczas tego wykładu padło sformułowanie "Warto być Polakiem", które Jarosław Kaczyński powtórzył ponad rok później m.in. w trakcie swojego expose. Do dziś prezes PiS jest atakowany przez środowiska skrajnie prawicowe za to, że był u nas i wygłaszał przemówienie programowe.


Ale to się nie skończyło w 2005 r. W 2013 prezes PiS wraz z prof. Piotrem Glińskim też byli w Fundacji. Jarosław Kaczyński wręcz wam wówczas dziękował za użyczenie sali, bo nikt inny nie chciał PiS-owi jej wynająć.


Faktycznie, udostępniliśmy im salę na konferencję, i do dziś w internecie można znaleźć nagrania, które w kontekście obecnej sytuacji wyglądają dość zabawnie – prezes Kaczyński i prof. Gliński na tle godła Fundacji Batorego.
Jarosław Kaczyński przyznawał wówczas, że Fundacja Batorego prowadzi działania profrekwencyjne. Namawialiśmy do udziału w wyborach, więc jest rzeczą naturalną, że gościliśmy ich u siebie.

Przy czym w 2007 r. Jarosław Kaczyński wskazywał nas jako współwinnych porażki PiS-u. Nasze hasło, którym zachęcaliśmy do udziału w głosowaniu, brzmiało wówczas "Zmień kraj, idź na wybory". I ono okazało się faktycznie skuteczne.

W tym haśle była oczywiście pewna dwuznaczność, bo wiadomo, że wszyscy politycy startują w wyborach, aby zmieniać kraj. Przy czym oni odczytali to, w ten sposób: "jeśli chcecie mieć władzę w pełni demokratyczną, a nie władzę w pełni kontrolowaną przez Jarosława Kaczyńskiego, to idź na wybory".
Wówczas prezes Kaczyński przypisał nam - zresztą z dużą przesadą - źródło swojej klęski.

Myśli Pan, że to z tego wynika marzenie prezesa PiS, aby zbudować poważną konkurencję dla kierowanej Pana fundacji?

Przyznam, że mnie osobiście i także wszystkim pracownikom fundacji, te słowa bardzo pochlebiają. Jest nam miło, że jego celem jest zbudowanie instytucji, która byłaby odpowiednikiem ideowym Fundacji Batorego, ale po stronie poglądów reprezentowanych przez pana prezesa Kaczyńskiego. Jeśli jest to marzenie człowieka, który z tylnego siedzenia lub może zza kotary kieruje Polską, to muszę powiedzieć, że większego komplementu nie słyszałem.

Niezwykle miło też brzmi porównanie nas do Fundacji Adenauera, która jest przecież organizacją mającą swoje filie w dziesiątkach krajów, nieporównanie większą od naszej.

Co takiego robicie na co dzień, że prezes Jarosław Kaczyński chce tworzyć poważną konkurencję wobec was?

Od początku naszej działalności, od 1988 r., naszym celem jest wspomaganie społeczeństwa obywatelskiego, sektora pozarządowego. Prowadzimy działania związane z polityką zagraniczną, w ostatnich latach najczęściej na wschodzie – wspieramy demokrację na Ukrainie, opozycjonistów na Białorusi czy w Rosji. Naszą główną misją jest bowiem działanie na rzecz demokracji.

Myślę, że z punktu widzenia Jarosława Kaczyńskiego najważniejszym naszym projektem jest działalność, którą prowadzimy od samego początku, czyli prowadzenie debat. Zawsze na nie zapraszaliśmy i zapraszamy ludzi z różnych kręgów politycznych, o różnych poglądach, gotowych ze sobą rozmawiać merytorycznie. Nigdy nikt z prawicy nie mógł się skarżyć, że w tych dyskusjach był niesprawiedliwie traktowany, na przykład nie dopuszczano go do głosu.
Jarosław Kaczyński, Aleksander Smolar i Bronisław Komorowski – spotkanie na debacie 4 maja 2005 r.Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Przed rokiem stworzyliśmy też program, który nazwaliśmy "Forum Idei", który jest naszym think-tankiem. To takie centrum refleksji nad sprawami publicznymi. Obecnie ważne pytanie, które sobie stawiamy, dotyczy tego, co uczynić należy "the day after", aby przywrócić funkcjonowanie państwa prawa po ewentualnym wygraniu wyborów przez opozycję.

Taki zespół do spraw "depisizacji"?


My nie używamy tego typu określeń. Staramy się nie stosować sformułowań, które może i publicystycznie są atrakcyjne, ale przez niektórych mogą być odbierane jako obraźliwe. Taka jest linia fundacji. My w żadnym wypadku nie jesteśmy partyjni, chociaż nasze poglądy są klarowne, są one liberalno-demokratyczne.

Myśli Pan, że utworzenie tego "Forum Idei" może być powodem, dla którego Jarosław Kaczyński chciałby tworzyć "poważną konkurencję" wobec Batorego?


To już byłoby nadmiernie pochlebne dla nas. Podejrzewam, że pan prezes może nie wiedzieć o istnieniu tego zespołu. Na pewno jednak zna naszą fundację od dziesiątków lat i wie, że prowadzimy naszą działalność w sposób, który nie odtrąca środowisk o innych poglądach, lecz przyciąga je do wspólnej dyskusji.
Jarosław Kaczyński w Sopocie w 2013 r. podczas uroczystości odsłonięcia tablicy upamiętniającej jego brata.Fot. Dominik Sadowski / Agencja Gazeta
W wywiadzie dla "Sieci" Jarosław Kaczyński wyjaśnia, że po to miałby być ten wieżowiec przy Srebrnej, aby finansować działalność Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego: "W pierwszych latach, w czasie spłacania kredytu, pozwalałoby to uzyskać dochody, choć znacznie mniejsze niż to, co ma Batory". Macie jakiś wieżowiec?

Mamy skromny, ale ładny kilkupiętrowy budyneczek przy Sapieżyńskiej w Warszawie. Jego wszystkie piętra - poza jednym, jakie sami zajmujemy - podnajmujemy. To jest jedno ze źródeł finansowania naszej działalności.

Oczywiście – raczej wiadomo, kogo ma na myśli prezes Kaczyński, mówiąc o dochodach Batorego: George'a Sorosa.

Środki, jakie dzisiaj otrzymujemy od George'a Sorosa, są nieporównanie mniejsze niż były w przeszłości. Na pewno nie one stanowią podstawowe źródło naszego finansowania – dziś jest to budynek, kapitał, jaki otrzymaliśmy np. od Fundacji Forda, ale też i wpłaty z 1 proc. Możemy się pochwalić, że w ostatnim roku trzykrotnie wzrosła suma, jaką otrzymaliśmy od darczyńców, dzięki odpisom z podatków – to ponad milion złotych. To pokazuje popularność Fundacji Batorego, przynajmniej w niektórych kręgach.