"Wieczorami nie wychodzę sama z domu". Demonstrowała przed TVP, po 25 latach straciła pracę na Poczcie Polskiej

Daria Różańska
Po 25 latach pracy zwolnili ją z Poczty Polskiej. Wcześniej pisano na nią donosy. Wszystko przez organizację i udział w antyrządowych protestach. Krytyka nasilił się po głośnym materiale TVP, w którym podano dane i zdjęcia manifestujących przed siedzibą stacji.
Monika Twarogal jest działaczką społeczną z Gorzowa Wielkopolskiego. Do Warszawy przyjeżdża na protesty, m.in. przeciwko "propagandzie w TVP". Fot. Facebook
– Piszą na przykład do mnie tak: "Czy jesteś alkoholiczką? Bo masz taki ryj"; "Kolejnym razem dostaniecie łomot pałą za ten akt terroru". Poza hejtem, to niedawno drzwi do mojego mieszkania obrzucono jajkami. Teraz się boję, chociaż nie chcę się napędzać – przyznaje szczerze Monika Twarogal, działaczka społeczna z Gorzowa Wielkopolskiego.

W "Wiadomościach" TVP opublikowano wizerunek i dane Moniki Twarogal. Działaczka społeczna z Gorzowa Wielkopolskiego znalazła się na planszy, gdzie przedstawiono dziesięcioro uczestników protestu przed siedzibą TVP, podczas którego zablokowano samochód i słownie atakowano Magdalenę Ogórek.


W stronę prezenterki TVP Info wykrzykiwano: "kłamczucha"; "wstyd i hańba". Padło też słowo "spieprzaj".

– Trwają przesłuchania kolejnych osób, które zaatakowały dziennikarkę Magdalenę Ogórek. Ustalono tożsamość najbardziej agresywnych ośmiu osób. W sprawie trzech skierowano wnioski do sądu – mówiła nazajutrz z kamienną twarzą Danuta Holecka. Materiał Marcina Tulickiego, który zapowiadała, ilustrował pasek: "Napastnicy odpowiedzą za atak na dziennikarzy". Monika Twarogal opowiada nam o konsekwencjach tej publikacji.
Protest przed siedzibą TVP w Kielcach.Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta
Po 25 latach pracy tak po prostu z dnia na dzień wyrzucili panią z Poczty Polskiej?

Tak.

Jak to tłumaczono?

Że moje stanowisko jest likwidowane. Miałam do wyboru: albo skorzystać i odejść, albo czekać nie wiadomo na co. Pewnie i tak ostatecznie znaleźliby na mnie haka.

Czyli zdecydowała się pani rozwiązać tę umowę za porozumieniem stron?

Tak. Z Warszawy specjalnie przyjechał dyrektor z gotowymi już dokumentami.

Na pani profilu na Facebooku można znaleźć screeny z prywatnych wiadomości, jakie pani dostaje. Jedna z nich brzmi: "Już daję znać odpowiednim organom. Mam nadzieję, że szybko stracisz pracę w Poczcie Polskiej". Często takie donosy na panią wysyłano?

Było tego sporo.

To przez uczestnictwo i organizację antyrządowych protestów?

Myślę, że tak. Poczta Polska jest przecież firmą należącą do Skarbu Państwa, wiadomo przez kogo jest ono zarządzana. To się rozpoczęło w 2016 roku, kiedy zaczęły się manifestacje przeciwko rządom PiS.

Czy pani pracodawca dawał pani odczuć, że aktywny udział w antyrządowych manifestacjach nie jest mile widziany?

Na przykład jako jedyna musiałam meldować, o której przychodzę i wychodzę z pracy. Codziennie musiałam pisać maila. Poddawane były w wątpliwość faktury, które podpisywałam. Dzwoniono do innych pracowników z pytaniem, czy rzeczywiście były takie zlecenia.

Oczywiście bezpośrednio nikt mi nic nie mówił na ten temat, ale o każdy mój krok podpytywano ludzi, którymi kierowałam.

Znalazła już pani nową pracę?

Szukam. Myślę, że nie będzie łatwo. Jednak moja twarz jest rozpoznawalna, ludzie mnie nawet w sklepie zaczepiają. Świadczy to o tym, że wiele osób ogląda TVP 1.

Nie myślała pani o tym, by znów związać się z polityką?

Tak naprawdę to przez cały czas działam w obszarze społeczno-politycznym. Moim zdaniem jedno z drugim się łączy. Startowałam na radną w 2014 roku z listy poprzedniego prezydenta. Nie udało się.
Krakow, Rynek Główny. Protest " Stop propagandzie w TVP " .Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
A nie myślała pani o tym, by wstąpić w szeregi konkretnej partii? Wiosna, Razem, Platforma?

Dostawałam różne propozycje. Byłam organizatorką spotkania pewnej partii w Gorzowie Wielkopolskim. No i wcześniej przez pewien czas byłam w Ruchu Palikota. Obecnie inna partia, która też jest mi bliska, po tej aferze w TVP, zrezygnowała ze mnie. Nie, nie wprost. Powiedzieli, że muszą mnie na chwilę ukryć. Ale dla mnie jednoznaczne jest, że nie chcę pracować z takimi ludźmi.

Cały czas bliskie są mi idee Ruchu Palikota, obecnie Twojego Ruchu. Jeśli ktoś mi zaproponuje działalność, to się zgodzę.

Zdziwiła się pani widząc swoje zdjęcie i nazwisko w wieczornych "Wiadomościach"?

Bardzo się zdziwiłam, chociaż na żywo nie widziałam tego programu. Nie oglądam TVP, ktoś do mnie zadzwonił i mówi: "Monia, byłaś w TVP".

Kiedy w niedzielę w nocy wracaliśmy z Warszawy do Gorzowa, to czytając komentarze polityków, wiedziałam, że może być z tego afera.

Ale z Poczty Polskiej zwolniono panią na kilka dni przed głośnym wydaniem "Wiadomości" TVP, w których podano pani dane?

Tak.

Pani koleżanki z powodu materiału TVP mają kłopoty z pracodawcą…

Tak, jedna z koleżanek straciła pracę. Do placówki, w której pracuje inna weszły osoby z TVP. Najprawdopodobniej niekorzystnie się to dla niej zakończy.

Pisali na Was skargi?

Tak, na pewno pisali maile, donosy, zwracali się też do Urzędu Skarbowego.

Czy po materiale TVP jest pani jeszcze bardziej hejtowana?

Tak. Piszą na przykład do mnie tak: "Czy jesteś alkoholiczką? Bo masz taki ryj"; "Śmieszna kodziarska suko"; "Karma wraca"; "Ale masz sowiecki ryj"; "Kolejnym razem dostaniecie łomot pałą za ten akt terroru". Poza hejtem niedawno drzwi do mojego mieszkania obrzucono jajkami.

Nie obawia się pani, że to nie skończy się na obrzucaniu jajkami?

Do tej pory się nie bałam. Teraz się boję, chociaż nie chcę się napędzać. Wieczorami nie wychodzę sama z domu. Mam przyjaciół, którzy po mnie przychodzą. Może to jest paranoja.

Nie myślała pani, by przestać protestować?

Nie, nigdy.

Dlaczego?

Nie umiem przestać protestować przeciwko temu, co się dzieje. To mnie zwyczajnie boli i nie godzę się na to. Oczywiście, że mogłam sobie wygodnie siedzieć w fotelu, ale ja tak nie potrafię.

Zdarzało się, że do pani kolegów z opozycji ulicznej o 6:00 przychodziła policja. Nie obawia się, że i panią odwiedzą?

Boję się. Teraz kładąc się spać myślę o tym, co może się zdarzyć nad ranem.

Czy złożyliście już zbiorowy pozew przeciwko TVP?

Wiem, że pismo w tej sprawie wraz z naszymi pełnomocnictwami zostało złożone do kancelarii.

Sami zwróciliście się do kancelarii Jacka Dubois?

Wydaje mi się, że to oni do nas się zwrócili.

Wielu posłów czy dziennikarzy po akcji z Magdaleną Ogórek przed TVP stwierdziło, że na nienawiść nie można reagować nienawiścią. Nie sądzi pani, że gdybyście nie blokowali drogi Magdalenie Ogórek, to dziś mielibyśmy bardziej merytoryczną dyskusję na temat Telewizji Polskiej?

Ale Magdalena Ogórek sama nas sprowokowała. Różni dziennikarze wychodzili z gmachu TVP. Wtedy my staliśmy przed siedzibą tej telewizji i wykrzykiwaliśmy: "zmieńcie dziennikarzy" albo "kłamczuchy". Natomiast pani Ogórek wyszła, machała do nas, puszczała buziaki, zachowywała się jak Miss Polonia, śmiała się z nas. Dlatego za nią poszliśmy, zachowując odpowiednią odległość.

Potem stanęliśmy i wykrzykiwaliśmy te same hasła. Ale pani Ogórek nie była przestraszona. Uśmiechała się, a tylko do telefonu, kiedy sama siebie nagrywała, zmieniała wyraz twarzy. Przypuszczałam, już chyba wtedy, że później wykorzysta te materiały. Ale nie przypuszczałam, że zrobi się z tego taka afera.

Najbardziej nie zabolał mnie fakt, że nasz wizerunek wykorzystano w TVP, a reakcja opozycji. Nie zobaczyli nagrania, tylko od razu zrobili nas wrogów, opierając się na relacji Magdaleny Ogórek.

Stanowisko Poczty Polskiej:

Pani Monika Twarogal odeszła z Poczty Polskiej 23 stycznia br. w wyniku porozumieniem stron. Jej odejście było związane ze zmianami w obszarze, w którym była zatrudniona. Zmiany te dotyczyły także innych pracowników w całej Polsce zajmujących takie samo stanowisko. Zdecydowanie protestujemy przeciwko łączeniu odejścia z pracy p. Twarogal z wydarzeniami opisanymi w artykule.