Wyborcza sensacja, złote dziecko polskiego parlamentu, sejmowy cudotwórca – mówiono i pisano o Januszu Palikocie, kiedy jego Ruch zdobył 10 procent głosów w wyborach parlamentarnych w 2011 roku. Dwa lata później z RP odeszli: jedyna wicemarszałek tej partii, jedyny przewodniczący komisji, a najnowsze tygodniki piszą, że odejdą kolejne osoby i z klubu Ruchu Palikota zostanie zaledwie połowa początkowego składu.
"Drodzy Rodacy! Witamy w kraju, w którym jutro nic nie będzie takie samo! Janusz Palikot!" – krzyczał prowadzący wieczór wyborczy Ruchu Palikota Robert Leszczyński. Wywołany do mikrofonu lider miał na twarzy wyraźnie wymalowane zadowolenie, ale wydawało się, że nie jest zaskoczony sukcesem. Tłum skanduje "Janusz! Janusz!" gratulując liderowi sukcesu. A tym było niewątpliwie wprowadzenie do Sejmu 40 posłów i zdobycie ponad 10 proc. głosów. "Wszystko jest możliwe! Wszystko jest możliwe!" – powtarza Palikot, nie zdając sobie chyba sprawy w jak trudnym położeniu znajdzie się dwa lata po wyborach. Na razie jednak padają słowa "nadzieja", "nowoczesne państwo", "marzenia" i "sukces".
Michał Krzymowski opisuje w najnowszym "Newsweeku" kulisy odejścia Bartłomieja Bodio. Chociaż stało się to trochę przez przypadek, bo Bodio wyżalił się europosłowi PO, że w klubie źle się dzieje, kamyczek uruchomił lawinę. Wtedy zaczęła się prowadzona przez Cezarego Grabarczyka akcja rozbijania partii Palikota. Uciekinierowi obiecano, że w czasie następnych wyborów dostanie miejsce na liście, które zapewni mu wejście do Sejmu. Bartłomiej Bodio w "Newsweeku" przekonuje, że przy Palikocie zostanie 15-20 osób. To mniej niż połowa składu klubu na początku kadencji.
Wcześniej jednak nic nie zwiastowało kłopotów. Ruch Palikota był wykorzystywany jako straszak wobec PSL. Sam lider nie przekreślał kategorycznie możliwości stworzenia rządu razem z PO, według niektórych nawet o to zabiegał. I cały czas był w ofensywie. Kadencję zaczął od transferów. Zaraz po wyborach do Ruchu dołączył znany z mediów poseł SLD Sławomir Kopyciński, który w nagrodę został wiceprzewodniczącym komisji finansów publicznych i wiceprzewodniczącym klubu.
Do Ruchu przychodzili kolejni politycy – – jeszcze głośniejszy niż przyjście Kopycińskiego był transfer Łukasza Gibały, posła PO. Przyciągnął on uwagę mediów dlatego, że Gibała to krewny Jarosława Gowina. Wyprowadził też z PO sporą grupę lokalnych działaczy. W naTemat polityk tłumaczył, dlaczego wybrał właśnie partię lubelskiego polityka.
Ostatnim wzmocnieniem personalnym był Marek Siwiec, który reprezentuje RP w Parlamencie Europejskim. To on był także pośrednikiem między Palikotem a Aleksandrem Kwaśniewskim, kiedy zawiązywała się Europa Plus. Do tworzenia nowego projektu Palikot przystąpił z ogromnym zapałem wiedząc, że szyld Ruchu jest już zgrany. Nie udało się spełnić żadnych postulatów, które wprowadziły partię do Sejmu. Aby przetrwać trzeba więc było wymyślić nowy sposób na siebie.
Po teatralnie przeciąganych negocjacjach, które jednak skutecznie zogniskowały na Palikocie uwagę mediów, ogłoszono powstanie centrolewicowej listy do Parlamentu Europejskiego. Jednak pozycja Palikota była zupełnie inna niż w partii z jego nazwiskiem w szyldzie. Wpłynęły na to wewnętrzne kłopoty Ruchu i małe – w porównaniu z Aleksandrem Kwaśniewskim – doświadczenie polityczne.
W tym czasie postępował już proces, którego rozpoczęcie wieszczono po przeanalizowaniu składu nowego klubu. O metodach wyboru "jedynek" na listach można powiedzieć wiele, poza tym, że były merytoryczne. Dlatego wesoła gromadka zaczęła się rozchodzić, a w klubie pojawiły się koterie walczące o wpływy. W rezultacie znowu mogliśmy obserwować transfery, ale w przeciwnym kierunku.
Od tego momentu na partię zaczęły spadać coraz mocniejsze ciosy. Do SLD odszedł Adam Kępiński. Po kilku tygodniach Platforma wyłuskała z Ruchu Bartłomieja Bodio, który o swoim odejściu poinformował z sejmowej mównicy podczas debaty nad odwołaniem Sławomira Nowaka.
I Bodio oraz politycy PO zaczęli intensywnie działać. Pierwsze sukcesy już są: w czerwcu odeszli Artur Bramora i Halina Szymiec-Raczyńska, a w lipcu Dariusz Dziadzio. Z klubu wyrzucono Piotra Chmielowskiego, który krytykował działania Ruchu. Zarówno jemu, jaki posłom, którzy sami odeszli nie odpowiadał wulgarny antyklerykalizm, w którym celował np. Armand Ryfiński.
Nic nie dawały też próby przekonania Palikota, że obrany przez niego kierunek jest zły. – Już 5 albo 6 miesięcy temu wysłałam list do koleżanek i kolegów z partii, w którym pisałam o moich zastrzeżeniach – relacjonuje Halina Szymiec-Raczyńska. – Ale już wcześniej przestałam chodzić na spotkania klubu, bo to było frustrujące słuchać wypocin tych pseudointeligentów. Wolałam ten czas poświęcić na pracę nad reformą służby zdrowia. Na początku kadencji wydawało mi się, że Janusz poradzi sobie z zarządzaniem klubem złożonym z takich ludzi, bo ma charyzmę. Ale do tego nie wystarczy tylko charyzma – ocenia posłanka koła Inicjatywa Dialogu.
Zdaniem posłanki nie tylko klub ponosi winę za kolejne odejścia, ale i sam Palikot. – Janusz zawsze był przekonany o swojej nieomylności. Zawsze musiało być tak, jak on chciał – nie przyjmował żadnej krytyki. Otoczył się ludźmi, jakimi się otoczył, gronem klakierów, którzy mu przyklaskują i spychają Ruch w takim kierunku – przekonuje Halina Szymiec-Raczyńska.
Janusz Palikot, który zarówno będąc posłem PO, jak i później – walcząc o wejście swojego ugrupowania do Sejmu tryskał pomysłami. Mniej lub bardziej trafionymi, ale był skuteczny. Dzięki tytanicznej pracy u podstaw zebrał w wyborach parlamentarnych 10 proc. głosów. Jednak znacznie trudniej było mu utrzymać ten kunszt w żmudnej pracy parlamentarnej. Gwiazda polityczna początku kadencji, w jej połowie wydaje się być skazana na rolę przystawki starych wyjadaczy z Europy Plus. Czar Janusza Palikota prysł.
(…) Palikot ma wyrazistą wizję Polski i energię, żeby tę wizję realizować. Można się z jego poglądami zgadzać lub nie, ale nie można mu zarzucić, że jest politykiem nijakim.
Po trzecie dlatego, że jest wiele rzeczy w programie Palikota, które mi się podobają. Podoba mi się jego podejście do gospodarki i idea deregulacji. Podoba mi się jego wizja świeckiego państwa i ograniczenia wpływu Kościoła. Podoba mi się jego nacisk na ochronę przez państwo wolności i swobód obywatelskich. CZYTAJ WIĘCEJ
Klub parlamentarny Ruchu Palikota stawia na specjalizacje. Od jesieni każdy z posłów ma mieć dziedziny, którymi będzie się zajmował. Na przykład specami od polityki zagranicznej są Robert Biedroń i Adam Kępiński, specem od spraw wewnętrznych Artur Dębski. Jednocześnie partia chce zerwać z happeningowym wizerunkiem i prezentować się jako poważna. Czy to przygotowywanie gruntu pod koalicję z Platformą Obywatelską? CZYTAJ WIĘCEJ