Creepy Walentynki. Pamiętaj, że cokolwiek by się dzisiaj nie stało, oni mieli gorzej

Kamil Rakosza
Walentynki to dla niektórych najprzyjemniejszy dzień roku, w powietrzu czuć miłość, w brzuchu wiercą się motyle, ogólnie jest bardzo błogo. Gorzej jednak, kiedy przez te motyle, zacznie cię w końcu skręcać, czego doświadczyli bohaterowie poniższych historii.
Pamiętaj, inni naprawdę mieli gorzej. Screen z Wykopu
Przed randkami ludzie łapią różne obawy, zwłaszcza wtedy, kiedy po raz pierwszy wybierają się na intymne spotkanie ze swoją dziewczyną czy chłopakiem. 14 lutego – w Święto Zakochanych miłość wyjątkowo silnie miesza się z poprzedzającym randkę stresem, a przy takiej miksturze uczuć naprawdę łatwo o potknięcie.

Użytkownicy Reddita chętnie podzielili się historiami ze swoich najgorszych Walentynek. Dzięki ich lekturze o wiele łatwiej wyluzować przed kluczowym spotkaniem. W końcu czego byście dziś nie odwalili i tak nie będziecie gorsi od nich.

"Skąd tu tyle samochodów?"

"Wdałam się w kłótnię z moim chłopakiem i w pewnym momencie doszło do rękoczynów. Było grubo. Dusił mnie i uderzył pięścią w brzuch. Kiedy kolejnego dnia poszedł do pracy, wróciłam do naszego mieszkania, żeby zabrać swoje rzeczy.


Wieczorem przenosiłam ostatnią partię swoich gratów do nowego mieszkania, kiedy zaciekawiło mnie, dlaczego przed japońską restauracją zaparkowało tyle samochodów, że niektórzy z kierowców musieli zostawić swoje samochody na trawniku.

Tego dnia były Walentynki.

Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ponieważ byłam tak bardzo zajęta przenoszeniem swoich rzeczy do nowego mieszkania". @nachotypicalchick

Byleby tylko zmyć z siebie grzechy

"W Walentynki przekonałem barmana, żeby nalał mi pełny kufel Long Island Tea (drink złożony z bardzo solidnej mieszkanki alkoholi – red.). Jakimś cudem udało mi się wrócić do domu zanim alkohol uderzył. W salonie jednak zacząłem wymiotować, po czym zasnąłem w całym tym syfie.

Kiedy nazajutrz obudziłem się o ósmej rano, czułem się tak źle, że postanowiłem pójść do kościoła, by obmyć się z grzechów poprzedniej nocy". @hughej67

"Chyba nie pójdziesz nigdzie z tym przegrywem?"

"Ostatnie Walentynki spędzałem sam, tak samo jak poprzednie i te jeszcze wcześniej. Wszystkie zatem były ch***we.

W szóstej klasie zaprosiłem na walentynkową randkę jedną laskę z mojej klasy. Jednak jeszcze zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, w naszą rozmowę wtrąciła się pani nauczycielka.

– Chyba nigdzie nie wyjdziesz z tym przegrywem, prawda? – powiedziała to na tyle głośno, że jej słowa usłyszała cała klasa. To miał być "super śmieszny" żart, jednak wcale tak nie zabrzmiał. Z twarzy dziewczyny, którą bajerował szybko zniknął uśmiech, a w zamian zaczęło się na niej pojawiać zażenowanie.

– Nigdzie z nim nie pójdę – powiedziała do nauczycielki, a ja w pochodzie wstydu wróciłem do swojego biurka". @ZPrime

Jak Ross, kiedy miał pójść na studniówkę z Rachel

"W liceum strasznie szalałem za jedną panną. Miała jednak chłopaka, dlatego spokojnie czaiłem się w gronie 'zaufanych przyjaciół'.

W każdym razie, przyszedł luty, a ona zerwała ze swoim partnerem. Umówiliśmy się na kolację, na którą mieliśmy wyskoczyć jakoś dwa albo trzy dni przed Świętem Zakochanych. Byłem mega zajarany! Kupiłem jej walentynkowego miśka, mieliśmy pójść na randkę, chciałem jej opowiedzieć o swoich uczuciach, itd.

Podjechałem pod jej dom, ona wybiegła do mnie. Stanęliśmy bardzo blisko siebie, spojrzała na mnie i odezwała się pierwsza.

– Ja i mój chłopak wróciliśmy do siebie, cieszysz się?

To było totalnie słabe".

"Sorry, zapomniałem"

"Poszłam na walentynkową randkę z moim ówczesnym chłopakiem. Byliśmy ze sobą prawie rok, jednak to było tak naprawdę nasze pierwsze poważne wyjście (typowa licbaza). Zjedliśmy kolację i chwilę przed opuszczeniem lokalu wymieniliśmy się prezentami.

Na tamtym etapie życia zdawałam do Akademii Sztuk Pięknych, dlatego na zajęciach przygotowałam dla niego prezent, z którego byłam super dumna. Przy okazji do środka schowałam kartę podarunkową do jego ulubionego sklepu. On (dosłownie) rzucił mi jednego z tych pluszaków za piątaka, nawet nie dołączając do niego żadnej kartki czy czegoś podobnego.

Wyszliśmy z restauracji i poszliśmy do samochodu, szedł całym chodnikiem, przez co musiałam gonić go w szpilkach po tonącym w błocie trawniku. Przewróciłam się i zniszczyłam sobie swoją nową sukienkę, a on tylko stał i śmiał się ze mnie. Najgorsze było jednak to, że nawet nie zabrał ze sobą prezentu, przy którym tak ciężko się napracowałam.

Zupełnie "przypadkowo" zostawił go w moim domu, kiedy odwiózł mnie po randce. Nadal go mam :(." @monadologee