Oto prawdziwy powód konfliktu Polski z Izraelem. "Tam toczy się brutalna kampania wyborcza"

Jarosław Karpiński
Trwa wymiana dyplomatycznych ciosów na linii Polska-Izrael. W świat poszły rzekome słowa premiera Netanjahu o tym, że "naród polski współpracował z nazistowskim reżimem w zabijaniu Żydów w ramach Holokaustu”. Choć później zostały sprostowane Polska odwołała swój udział w szczycie V4 w Jerozolimie. Oliwy do ognia dolał nowy szef izraelskiego MSZ, który stwierdził że "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. O co chodzi? Mimo wielkich słów w dyskusji, kolejna polsko-izraelska awantura ma prozaiczny powód. To kampania wyborcza do izraelskiego parlamentu. Nałożona na polską.
Premierzy Mateusz Morawiecki i Beniamin Netanjahu na konferencji bliskowschodniej w Warszawie. Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta


Zaczęło się od ustawy o IPN



Od tego czasu na linii Tel Awiw-Warszawa mieliśmy względny spokój. Aż do konferencji bliskowschodniej, która kilka dni temu odbyła się w Warszawie. Jakie jest tło najnowszej odsłony konfliktu polsko-izraelskiego?

Jan Wojciech Piekarski, były ambasador Polski w Izraelu potwierdza, że dominujący wpływ na kolejną odsłonę konfliktu polsko-izraelskiego ma kampania wyborcza.

– Osadzenie tych wydarzeń i słów, które padły w kontekście kampanii wyborczej w Izraelu jest bardzo istotne. Nawet wtedy gdy premier Netanjahu wyjaśniał kontekst swoich wypowiedzi, żeby załagodzić sprawę został zaatakowany przez przedstawicieli innych partii kandydujących do Knesetu – zwraca uwagę w rozmowie z naTemat Piekarski.

Kampania wyborcza w Izraelu
– Ale to się wszystko dzieje w kontekście dwóch kampanii wyborczych. Nie tylko tej w Izraelu, ale także tej naszej. Partia rządząca w Polsce nie może przemilczeć głosu oburzenia płynącego ze strony swojego elektoratu i dlatego musi zajmować bardzo sztywne stanowisko – tłumaczy Piekarski.

– Moim zdaniem reakcja polskich władz była adekwatna do retoryki, którą słyszeliśmy z ust przedstawicieli izraelskiego rządu – dodaje jednak były ambasador w Izraelu.

Według dr Wojciecha Szewki, eksperta ds. Bliskiego Wschodu, aktualny kryzys w stosunkach polsko-izraelskich ma kilka źródeł.

– PiS jako jedna duża partia centroprawicowa w Polsce ma łatwiej. W Izraelu scena polityczna jest bardzo rozdrobniona. Partie takie jak Likud Netanjahu są dodatkowo zakładnikami partii skrajnie prawicowych, religijnych, czy nacjonalistycznych. One oczywiście nie dysponują wielką ilością głosów, Likud nadal prowadzi, ale mają wpływ na większość rządową – tłumaczy w rozmowie z naTemat dr Szewko.

– Poza tym pozycja Netanjahu jest osłabiona, bo ciążą na nim zarzuty korupcyjne i może w każdej chwili zostać postawiony w stan oskarżenia – przypomina Szewko i dodaje, że Likud Netanjahu ma od niedawna nowego wroga, z którym musi się ścigać na mocne gesty wobec Polski.

– Na dodatek premier Izraela ma bardzo silną opozycję wewnątrz swojej partii, a dodatkowo i dość niespodziewanie były szef armii gen. Gantz, wystartował z własnego komitetu. Koalicja jego partii wraz z m.in. partią Yesha Atida, słynącego ze skrajnie antypolskich wystapień w sondażach niebezpiecznie zbliża się do Likudu. W Izraelu toczy się więc brutalna kampania wyborcza – wyjaśnia.

Dr Szewko ocenia, że takie czy inne krzywdzące dla Polaków wypowiedzi Netanjahu nie muszą wynikać z jego przekonań czy poglądów politycznych. – To jest zbyt sprawny polityk. On jest i będzie przymuszany do takiej retoryki – przewiduje.

– Problemem nie jest Netanjahu, który jest zakładnikiem swoich wyborców - tylko system edukacyjny w Izraelu, to że takie poglądy o Polakach są utrwalane przez media – tłumaczy.– I naturalnie milcząca zgoda Polski od lat udająca, że tak się nie dzieje.

Konferencja bliskowschodnia
Ekspert zwraca też uwagę, że wątki antypolskie pojawiają się w izraelskiej przestrzeni publicznej i w części środowisk żydowskich w Stanach Zjednoczonych w sposób permanentny.
Nowy minister spraw zagranicznych Izraela Israel KatzFot. screen ze strony YouTube.com / i24NEWS
– Mnie raczej dziwi, że kogoś to w Polsce dziwi. Najczęściej w imię poprawności politycznej polskie media nie informują o tym. Po raz pierwszy polska opinia publiczna mogła jednak usłyszeć takie antypolskie wypowiedzi w Warszawie. PiS chciał sobie zrobić z konferencji bliskowschodniej własny spektakl polityczny, ale okazało się że jest tylko amatorem w przedstawieniu, w którym grają zawodowcy – podkreśla Szewko.

– To, że w Warszawie padną kontrowersyjne wypowiedzi, to że Izrael, USA, Arabia Saudyjska będą realizowały tu własne cele polityczne, można było bardzo łatwo przewidzieć. Nasza organizacja konferencji bliskowschodniej przypominała robienie pisanek z granatów – podkreśla dr Szewko.

Wewnątrzne problemy Netanjahu
Przedterminowe wybory do Knesetu odbędą się już 9 kwietnia 2019 roku, a w kampanii nie brakuje niekorzystnych dla Netanjahu zwrotów akcji. Kilkanaście dni temu Benny Gantz, główny rywal Netanjahu oficjalnie ogłosił, że będzie się ubiegał o stanowisko premiera, oraz ujawnił program swojej zawiązanej w grudniu partii Hosen L’Yisrael (Izrael Niezłomny).

W swoim przemówieniu ostro zaatakował Netanjahu i jego rząd, zarzucając premierowi osłabianie izraelskich instytucji państwowych i nadużywanie swojego stanowiska.

Jak podawała "Gazeta Wyborcza" Gantz oświadczył, że nie przynależy „ani do lewicy, ani do prawicy” i zaapelował o zdecydowaną reakcję wojska na zewnętrzne zagrożenia Izraela. Zobowiązał się także do negocjacji pokojowych z Palestyńczykami, nawet jeśli szanse na szybkie porozumienie wydają się niewielkie.

„On jest lewicą” – kontrował na Twitterze premier Netanjahu, który stara się o wybór już na piątą kadencję.

Gdy w ostatnim sondażu zapytano Izraelczyków, kogo widzieliby na stanowisku premiera, aż 38 proc. ankietowanych wskazało Gantza, niewiele mniej niż Netanjahu (41 proc.).

Tarcia polsko-izraelskie w sprawie nowelizacji ustawy o IPN trwały kilka miesięcy i postawiły Polskę w bardzo niekomfortowym położeniu na arenie międzynarodowej. Podobnie może być teraz i może się to bardzo odbić na wizerunku Polski.

Co to jest Hasbara?
– Kimś kto dostrzegł potrzebę poprawienia wizerunku Polski był prof. Zybertowicz. Powołanie "MaBeNy", czyli "Maszyny Bezpieczeństwa Narracyjnego”, o której mówił w Polsce nie miałoby jednak szans, bo zapewne skończyłoby się na propagandzie propisowskiej w stylu TVP Jacka Kurskiego – tłumaczył niedawno w rozmowie z naTemat Wiesław Gałązka. ekspert ds wizerunku.

– Ale ta "MaBeNa" o czym już nie powiedział prof. Zybertowicz jest plagiatem "Hasbary” (z hebrajskiego "wyjaśniać”), czyli izraelskiego instrumentu wpływania na opinię publiczną na świecie stworzonego przez tamtejsze Ministerstwo Integracji. Chodzi o wpływanie na blogerów, studentów, o informacje które trafiają do całej diaspory żydowskiej – ujawnił.

Zamiast "Hasbary" mamy póki co Polską Fundację Narodową. Nie tylko dlatego w walce dwóch PiS-ów - izrealskiego Benjamina Netanjahu i polskiego Jarosława Kaczyńskiego łatwo przewidzieć końcowy wynik.