Nigdy nie wiesz, czy przywitać się TAM z szefem? Odpowiadamy na pytania o toalety, które wstydzicie się zadać
Każdy z nas miał taką sytuację, prawda? Wchodzisz do toalety w pracy, a tam szef. I co tu zrobić? Przywitać się? Potraktować go jak powietrze? I tak źle, i tak niedobrze. Na szczęście przecież zawsze nasze zachowanie możemy zrzucić na... własną ogładę. Zadaliśmy Wojciechowi S. Wocławowi, popularyzatorowi wiedzy z zakresu savoir-vivre, dokładnie te pytania, które wiele osób wstydzi się postawić.
Sytuacja jakich tysiące. Przecież nie chodzi tylko o wspomniane wyżej spotkanie z szefem. W toalecie w pracy można się minąć choćby z kolegą, który wrócił z urlopu. I co w takiej sytuacji? A co zrobić, jeśli kogoś spotkamy kogoś dawno niewidzianego w toalecie publicznej np. w galerii handlowej? Bez słowa to tak trochę dziwnie...Czy w toalecie wypada się przywitać?
Okazuje się, że jednak trzeba właśnie bez słowa. - Toaletę najlepiej traktować jako przestrzeń eksterytorialną. Nie odzywać się, niemal nie rozpoznawać się, nie rozmawiać ze sobą. Wchodzimy, załatwiamy to, co jest celem naszej wizyty, wychodzimy. Spotykając tam znajomych po prostu mijamy się i tyle. Skinienie głowy wystarczy, jeśli ktoś szczególnie martwiłby się o to, że brak reakcji może zostać odebrany przez drugą osobę jako lekceważenie. Na pewno nie należy podawać sobie ręki. Nawet w tej części, w której wydawałoby się to usprawiedliwione, już po umyciu i osuszeniu rąk - mówi Wojciech S. Wocław.
Zwłaszcza zapamiętajcie regułę o podawaniu ręki. Jak już zapomnicie i się odezwiecie w toalecie, no to trudno, przepadło. Ale naprawdę podawaniu ręki powinniśmy powiedzieć stanowcze "nie". Brigitte Nagiller, autorka książki "Styl i dobre maniery. Jak zachować klasę w każdej sytuacji", przytacza (Wocław cytuje ją w swojej książce) taką historię: "O godnym uwagi faux pas można przeczytać w powieści Hellmutha Karaska 'Magazyn'. Młody reporter po trudnej rozmowie o pracę, dopiero co zatrudniony w 'Magazynie', trafia po raz drugi na wszechwładnego redaktora naczelnego. Tym razem stoi obok niego w męskiej toalecie. Pełen szacunku wyciąga do niego rękę na przywitanie".
Nagiller następnie wyjaśnia: "Dziś uścisk ręki w toalecie byłby prawdopodobnie pożegnaniem lub przynajmniej przypieczętowaniem zdania: 'Z niego nigdy nic już nie będzie'. Prawdopodobnie młody dziennikarz nigdy nie był w wojsku. To właśnie tam rekrutom wbija się do głowy, że w toalecie nie pozdrawia się nigdy".
Fot. naTemat.pl
Okej, wiemy już, że w toalecie nie powinniśmy się nawet witać. Ale co jeśli osoba, którą spotkaliśmy, o tym nie wie? I rusza na nas z frontalnym "co tam słychać Stachu" pod rzędem pisuarów?Co zrobić, jeśli ktoś już z nami rozmawia?
Nasz ekspert radzi taką sytuację szybko uciąć i powiedzieć: "Zaczekam na korytarzu i tam porozmawiamy" albo "Spotkajmy się za chwilę w gabinecie". Krótko, na temat, z uśmiechem. Bez pouczania i upominania, co zawsze rodzi więcej konfliktów niż pożytku.
Ta kwestia wbrew pozorom także jest uregulowana. Oczywiście wszystko zależy od sytuacji, a konkretnie od tego, który pisuar jest zajęty. - Zdaje się, że w jakimś poradniku trafiłem kiedyś na rady, które mówiły, że jeśli wchodzimy do toalety i na ścianie są trzy pisuary, a ktoś korzysta na przykład z tego po lewej stronie, to powinniśmy wybrać ten najbardziej po prawej, a nie tuż obok - przekonuje Wojciech S. Wocław.Z którego pisuaru wypada skorzystać?
Ta z pozoru błaha rzecz - bo przecież i tak wszyscy patrzymy przed siebie - ma poważne wytłumaczenie. - Sytuacja, w której się znaleźliśmy jest intymna. Każdy z nas w toalecie publicznej chce sobie zapewnić maksymalnie dużo dyskrecji. "Niezauważanie" siebie, wybieranie oddalonych od siebie kabin, zachowywanie odpowiedniej odległości przy pisuarze, na pewno każdemu wyjdzie na plus - przekonuje ekspert od savoir-vivre.
Fot. naTemat.pl
Już wcześniej ustaliliśmy, że w toalecie nie wypada się ze sobą witać, nie mówiąc już o rozmawianiu. Ale co zrobić, jeśli dwie osoby idą tam w tym celu z premedytacją, a nie spotykają się tam? Jak pisaliśmy kiedyś w naTemat, szczególnie lubują się w tym panie - i wcale się z tym nie kryją.Nie idź tam na pogaduchy
Według Wojciecha S. Wocława powinniśmy sobie odpuścić takie zachowania. Nie tylko w damskiej, ale i w męskiej. - Niektórzy wpadają do toalety pogadać. Pamiętałbym o tym, że nigdy nie wiadomo, kto jeszcze znajduje się w tym miejscu, na przykład w jednej z kabin, i kto nas słucha. To zresztą warto wziąć pod uwagę w sytuacji wszelakich rozmów, które toczymy w miejscach publicznych, szczególnie jeśli dotyczą spraw zawodowych czy delikatnych spraw prywatnych. Myślę, że wszyscy zgodzimy się co do tego, że w toalecie nie należy przebywać dłużej niż wymaga tego sytuacja - twierdzi.
Z toalety należy korzystać więc sprawnie. Wejść, załatwić swoje potrzeby, i wyjść. Pomiędzy nie ma przestrzeni na nic innego. Ta zasada, choć istotna w każdej toalecie publicznej, powinna być szczególnie istotna zwłaszcza w... domu, na prywatce. Czyli jakby w toalecie prywatnej, ale jednak nieswojej. - W wielu domach i mieszkaniach do dyspozycji gości jest wyłącznie jedna toaleta. Goście na pewno docenią, jeśli nikt nie będzie jej okupować, prowadząc na przykład długie rozmowy przez telefon czy z innym gościem, niejako "na stronie" - mówi Wocław.Nie okupuj toalety bez potrzeby
Fot. naTemat.pl
Pamiętajmy o tym na co dzień.Zauważyłem na jednej z prywatek, jak do toalety wchodzi małżeństwo. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu par doświadczanie wzajemnej fizjologii jest rzeczą codzienną, ale moim zdaniem lepiej innym tego nie uświadamiać. Osobiście podzielam opinię pewnej pani architekt, bohaterki filmu dokumentalnego, która jako receptę udanego wieloletniego związku ze swoim mężem wymieniła... osobne toalety. Jeśli nie da się zorganizować ich dosłownie, to zróbmy to przynajmniej symbolicznie. Wierzę, że nawet dziś pewne sprawy wciąż mogą i wciąż powinny pozostać intymne.