To oni nagrali polską wersję oscarowego przeboju "Shallow". "To było wyzwanie, zetknęliśmy się z hejtem"

Ola Gersz
W niedzielę Lady Gaga i Bradley Cooper zaśpiewają na oscarowej gali przebój "Shallow" z "Narodzin gwiazdy". Kilka chwil później piosenka najprawdopodobniej zostanie nagrodzona Oscarem. Jednak to dzieje się w Hollywood, a nad Wisłą mamy już polską wersję tej niewiarygodnie popularnej piosenki. I to naprawdę świetną. Rozmawiamy z autorami polskiego coveru "Shallow": Małgorzatą Kozłowską i Kubą Jurzykiem.
Para młodych artystów nagrała polską wersję hitu "Shallow". Fot. Instagram / Małgorzata Kozłowska
Wasz cover "Shallow" ma już ponad 1,3 milionów wyświetleń, trudno wejść na Facebooka bez zobaczenia linka do Waszej piosenki. Jesteście zaskoczeni tak świetnym odbiorem?

Kuba Jurzyk: Nie spodziewaliśmy się aż takiego odbioru. Ale oczywiście jest to bardzo miłe.

Małgorzata Kozłowska: Nie, zupełnie nie. To bardzo miłe zaskoczenie, tym bardziej, że realizuję covery na swoim kanale już jakiś czas. Oczywiście wiedzieliśmy, że ten utwór jest hitem i wiele osób – moich stałych odbiorców – zachęcało mnie do wykonania tego numeru.

Wręcz olbrzymim hitem. Piosenkę zna prawie każdy, w rozgłośniach leci co chwila, do tego utwór jest nominowany do Oscara. Nie było strachu pod tytułem "jeśli coś nie wyjdzie, nie spodoba się, ludzie nas zmiażdżą"?


M.K.: Było to z pewnością wyzwanie. Mam inną barwę, inny styl. Wszyscy nas namawiali, a ja się długo opierałam. Jednak znamy się Kubą już długo, śpiewamy razem i wiem, że z pewnością zrobimy to najlepiej jak potrafimy.

K.J.: Ja z kolei nie czułem żadnego strachu. Wiedziałem, że gdy Gosia zaprasza mnie do takiego projektu, to wie co robi i na tyle długo się znamy, że wyjdzie z tego fajny materiał.

Piosenka wyszła świetnie, wielu ludzi mówi wręcz, że Wasza wersja jest lepsza od oryginału.

K.J.: To zupełnie inna wersja niż oryginał. Nie porównywałbym tych dwóch utworów. Naszym zamysłem nie jest kopiowanie twórców utworu, śpiewamy jako my, a nie jako Lady Gaga czy Bradley Cooper.

M.K.: Ja nie rozumiem w ogóle tego typu porównań. Nigdy nie porównywałam się z Lady Gagą, nie widzę dlaczego ktoś miałby to rozpatrywać w takich kategoriach. Co ciekawe, przy innych coverach nigdy nie wzbudza to aż tylu emocji. Media internetowe umieściły chwytliwo-prowokujące nagłówki typu "twierdzą, że są lepsi od oryginału", a to nakręciło burzę. Poza przyjemnymi słowami wsparcia zetknęłam się olbrzymią masą hejtu, ataków personalnych i innych nieprzyjemnych rzeczy.

My poruszamy się w innej przestrzeni i emocjach. Nie mamy tej energii, która nadbudowuje się w filmie przez dłuższy czas. Mamy inne głosy, inną koncepcję. Po prostu swoje wykonanie. A oryginał jest według mnie przecudowny i w takiej właśnie oryginalnej wersji słucham go z olbrzymią przyjemnością.


Często śpiewacie covery. Niektórzy sądzą, że wykonywanie coverów jest łatwe, że to po prostu "kopiowanie" znanej piosenki kogoś innego. Spotkaliście się z takimi zarzutami?

K.J.: Granie coverów to odkrywanie utworu na nowo. Takie dokładanie własnego pierwiastka twórczego do czegoś, co już powstało. Nie mamy możliwości spotkania się twórcami utworu i dopytania, co mieli na myśli – możemy się tylko domyślać i zawsze to zostanie po prostu naszą inwencją twórczą i interpretacją.

M.K.: Ja powoli pracuję nad własnym materiałem, ale nagrywanie coverów to wielka przyjemność. To możliwość zmierzenia się z samym sobą, próby mniej lub bardziej udanej interpretacji. Covery wykonują w zasadzie wszyscy artyści, tyle że często stają się popularniejsze od oryginałów lub odbiorcy nie zdają sobie z tego sprawy. To rodzaj takiej przemyślanej, opracowanej na wysokim poziomie inspiracji. Myślę, że zagranie coveru w ciekawy sposób jest naprawdę trudne.

Angielskojęzyczne piosenki tłumaczone na język polski często nie wychodzą – tekst jest kanciasty, coś nie pasuje. U Was wszystko brzmi idealnie. Trudno było zaśpiewać ten utwór po polsku?

M.K.: Pracuję z Tomkiem Robaczewskim. To doskonały tłumacz, dialogista z bardzo dużym doświadczeniem. Sam fakt, że nie trzymał się ściśle oryginału, daje nam pole manewru. Tomek nie stara się sylabizować, podstawiać i w infantylny sposób szukać dopasowania słów na poziomie rytmiki, tylko szuka również sensu utworu, chociażby poprzez inwersję – jak w przekładzie powyżej: "shallow" to "byle głębiej stąd".

Śpiewanie przetłumaczonego utworu to zawsze wielkie wyzwanie. Często coś, co nie jest do końca dla nas zrozumiałe, brzmi bardziej atrakcyjnie. W momencie gdy słuchacz doświadcza zarówno muzyki jak i tekstu, rozumie go i interpretuje, odbiera utwór w pełni.

K.J.: Tomek Robaczewski zrobił według nas wszystko, żeby ten utwór nie brzmiał tandetnie i kanciasto. Jest kilka wersji tego utworu po polsku i większość wykonawców za wszelką cenę chce utrzymać zgodność tłumaczenia "słowo do słowa". Czasem przypomina to tłumaczenie automatyczne, w którym podmianie ulega raptem kilka słów -– byle by się rymowało.

Według nas chodzi o to, żeby wydobyć całą głębię tekstu, tak żeby słuchacz mógł odebrać klimat. Ale zawsze podlega to silnej interpretacji, a nie dosłownemu tłumaczeniu 1:1.


Co tak niezwykłego jest w ogóle w piosence "Shallow"? Dlaczego ludzie ją aż tak uwielbiają?

M.K.: Olbrzymia wrażliwość obojga wykonawców, prosta a jednocześnie "niosąca" linia melodyczna, piękny tekst plus filmowa miłość, romans, sława i kariera – w zestawieniu z cechami, które blokują większość z nas: nieśmiałość, stres, brak wiary w siebie.

K.J.: Ja sam zastanawiałem się na początku, co jest tak wyjątkowego tym utworze. Po prostu raz na jakiś czas pojawiają się piosenki, które chwytają za serce. Być może ten – również ze względu na całą otoczkę w postaci filmu, emocji i kontekstu – dodatkowo utożsamia nas z bohaterami.

Od jak dawna oboje śpiewacie? Wiążecie swoją przyszłość z muzyką, może z musicalami?

K.J.: Śpiewam w zasadzie od drugiego roku życia (śmiech). Natomiast zawodowo robię to już siedmiu lat. Przez kilka lat związany byłem z zespołem Accantus, tam też poznaliśmy się z Małgosią. Brałem też udział w programie "X-Factor", a teraz działam już dużo dojrzalej – jestem świeżo po nagraniu własnej płyty.

M.K.: Ja śpiewam odkąd pamiętam i od zawsze byłam rozerwana pomiędzy aktorstwem a śpiewem, aż okazało się, że te dwie rzeczy da się jak najbardziej połączyć. Zaczęłam rozwijać się bardziej świadomie w tym kierunku, pojawiły się pierwsze występy publiczne, obok tego dubbing i tak pracuję głosem zawodowo już 6 lat.


Małgosiu, rola Ali w "Narodzinach gwiazdy" jest chyba dla wokalistek rolą idealną.

M.K.: Myślę, że dla każdej aktorki, która jest zarazem wokalistką, to rola idealna. Psychologia postaci, relacji, zależności, przemiana bohaterki, delikatność i odwaga –emocjonalność w każdym calu połączona z muzyką. Czy może być lepiej?

A marzycie o tym, żeby podobny film powstał w Polsce? Według Was w naszym kraju powinno powstawać więcej filmów muzycznych i musicali?

M.K.: Myślę, że w Polsce jest ogrom bardzo utalentowanych aktorów, reżyserów, muzyków, kompozytorów, tekściarzy, którzy z wielką chęcią zrealizowaliby taki projekt. Bardziej temat rozbija się chyba o tzw. "rynek". Czyli czy ktoś będzie chciał to zobaczyć.

K.J.: Wiem, że w Polsce były próby realizowania takich produkcji, ale z tego co widzę nie skończyło się to spektakularnymi sukcesami jak przykładowo "La La Land". Z pewnością dostęp do tak dobrych zagranicznych produkcji otwiera rynek i być może kilka zdolnych głów zajmie się tym w przyszłości.

Myślę jednak, że ogólnie tworzenie muzyki w naszym rodzimym języku to doskonała droga do otwierania się na polski film muzyczny czy musical. Zupełnie inaczej odbiera się coś, co rozumie się od początku słuchania, gdzie przekaz jest jasny, naturalny i zrozumiały. Tak jak w przypadku naszej interpretacji "Shallow".


Liczycie na to, że Wasz utwór otworzy Wam drzwi do szerszej publiczności? Macie poczucie, że to początek Waszej nowej drogi?

K.J.: Myślę, że jest to fajny sposób na dotarcie do osób, które wcześniej nie zapoznały się naszą twórczością. Jest szansa, że ktoś, kto dotychczas nie znał mojej muzyki, dotrze na mój kanał, posłucha materiału z ostatniej płyty albo pójdzie na koncert. Z pewnością będzie mi ogromnie miło! Ale przede wszystkim chcę dalej działać, tworzyć i wyrażać siebie w muzyce.

M.K.: Pracuję na scenie już kilka ładnych lat, głównie jako aktorka, więc odbieram to raczej jako przyjemne doświadczenie, ale nie nazwałabym tego nową drogą. Cieszę się, że udało nam się na te pięć sekund zawojować Internet, ale działam sukcesywnie dalej i ciężko pracuję na to, żeby to ktoś w przyszłości robił moje covery (śmiech).

To na koniec krótka piłka: "Shallow" dostanie Oscara za najlepszą piosenkę?

M.K.: Jasne!

K.J.: Tak! Na pewno tak. To świetny, emocjonalny utwór.