Oto kombi Mercedesa "dla ludu". Pięć rzeczy, które zwracają uwagę w klasie C po liftingu

Piotr Rodzik
Jest wystarczająco szybki, żeby podróż była sprawna. Jest wystarczająco duży, żeby było w nim dość komfortowo. A przy okazji "jak na Mercedesa" nie powala ceną. Oto klasa C w kombi po liftingu. Samochód, z którym polubi się chyba każdy.
Klasa C w kombi to auto udane i dobrze wycenione. Fot. naTemat
Już wam się zdążył ten samochód "opatrzeć", prawda? Obecna generacja klasy C - znana pod symbolem W205 - na rynku jest już dość długo, bo od 2014 roku. W motoryzacji cztery czy pięć lat to szmat czasu.
Fot. naTemat
Dlatego producent zdecydował się na odświeżenie modelu, który prezentowaliśmy Wam w naTemat już wielokrotnie – i w wersji sedan przed liftingiem, i po liftingu, wreszcie w piorunującej wersji C63S AMG - czyli coupe. Na kilka rzeczy po tych zmianach warto zwrócić uwagę.

Lifting raczej dyskretny

Macie już W205 sprzed liftingu? To powiedzmy sobie wprost: wstrzymajcie się z wystawianiem go w sieci na sprzedaż. Lifting klasy C był bowiem wyjątkowo… skromny. Już na zewnątrz, żeby zauważyć coś nowego, trzeba się naprawdę przyjrzeć.
Fot. naTemat
Delikatnie zmieniły się zderzaki, ale prawdę mówiąc laik będzie miał problem z wychwyceniem różnicy. Ponadto inne są wkłady przednich reflektorów. Ale to raczej sucha teoria z informacji prasowych – bo tutaj jeszcze ciężej zauważyć jakąś nowość.


Pocieszenie? Mercedes klasy C (przynajmniej obecnej generacji) to auto wyjątkowo udane stylistycznie. Większe zmiany były raczej niepożądane.
Fot. naTemat
Żadnych szaleństw nie zaobserwujecie także w środku. Główną zmianą jest wirtualny kokpit w miejscu tradycyjnych zegarów. I akurat to jest zmiana, której mogę przyklasnąć, bo "mercedesowska" wersja tego gadżetu jest wyjątkowo udana estetycznie. Z praktycznością bywa już różnie, ale można się przyzwyczaić.

Nowa jest także kierownica – wyróżniają ją dwa dotykowe gładziki, którymi można obsługiwać i ekran multimedialny na środku kokpitu, i cyfrowe zegary. Są dokładnie takie jak choćby w nowym CLS. Reszta jest właściwie bez zmian – czyli ładna, schludna i jakościowa. Materiały zastosowane w klasie C nie ustępują tym z wyższych modeli.
Fot. naTemat.pl

Wcale nie wygląda jak karawan

A właściwie to wygląda i nie wygląda. Nie wygląda, ponieważ według mnie klasa C w kombi jest bardzo estetyczna. Z drugiej strony dwie czy trzy osoby przyznały, że na widok tego auta miały takie skojarzenie. Czy to ma sens... nie wiem.

W każdym razie w moim odczuciu linia auta jest płynna i dość lekka. Co ważne, nawet pomimo dość wysoko poprowadzonego dachu. Dzięki temu na tylnej kanapie nie ma większego problemu z przestrzenią nad głową, ale trzeba też uczciwie przyznać, że w komfortowych warunkach pojadą tam dwie dorosłe osoby. Na pewno nie trzy.
Fot. naTemat
Na plus trzeba też zapisać bagażnik. Kufer jest ładnie wykończony i ma 490 litrów pojemności. Do tego jest foremny, a kanapa jest trójdzielna. Nic więcej do szczęścia nie potrzeba.

Jest wystarczająco szybki dla każdej rodziny

Testowana wersja to 220d. Taka odmiana kryje silnik o pojemności innej niż sugeruje oznaczenie, ale do tego Mercedes już chyba wszystkich przyzwyczaił. W każdym razie ma dwa litry pojemności i 194KM, a jako że to turbodiesel, mamy też dostępny całkiem przyzwoity moment obrotowy – 400 Nm.
Fot. naTemat
Do 100 km/h taki model rozpędza się w zupełnie przyzwoite 7,8 sekundy. Prędkość maksymalna to 228 km/h. Nie to, żeby wam to się do czegokolwiek w Polsce przydało, ale jednak.

Ponadto klasa C bardzo dobrze się prowadzi. Tradycyjnie kierowcy spragnieni bardziej sportowych doznań powinni zwrócić się w stronę innych niemieckich marek (lub rozbić bank na model AMG), ale prawdę mówiąc ciężko się tu do czegoś przyczepić, zwłaszcza z napędem 4Matic.
Fot. naTemat.pl
Klasa C w kombi jeździ stabilnie i przewidywalnie. Jest także sprawna w zakrętach, a zwarte nadwozie nie wychyla się nadmiernie. Aha – nie musicie panikować na widok dziur w asfalcie. Samochód całkiem dobrze je "wybiera".

Oszczędny!

Główną gwiazdą jest jednak automatyczna skrzynia o aż dziewięciu przełożeniach, która jest obowiązkowa w C220d. Nie da się kupić tego auta z takim silnikiem i z np. manualną przekładnią. Skrzynia bynajmniej nie jest leniwa, "wachluje" biegami całkiem sprawnie. No i dzięki dużej ilości przełożeń nawet na autostradzie jesteśmy w stanie podróżować na niskich obrotach.
Fot. naTemat
Efekt to cisza w kabinie (jest naprawdę komfortowo) oraz bardzo przyjemne dla portfela spalanie. Na wspomnianej autostradzie wystarczy siedem i pół litra oleju napędowego na sto kilometrów. Na ekspresówce spalanie spadnie poniżej sześciu litrów. Na zwykłej drodze krajowej można zejść poniżej pięciu litrów.

Nawet w mieście można zmieścić się poniżej 10 litrów. I to jeżdżąc nie jak zawalidroga. Oczywiście minusem jest sam fakt, że to diesel. A ten na dzień dobry jest droższy od wersji benzynowych.
Fot. naTemat

Mercedes "dla ludu"

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Mercedes klasy C w nadwoziu kombi zaczyna się cennikowo od ok. 130 tysięcy złotych. Są auta marek "nie-premium", które osiągają podobne pułapy cenowe, chociaż oczywiście przy takiej kwocie będą lepiej wyposażone. Ale tutaj mamy Mercedesa.

C220d – taka jak w teście – to co najmniej ok. 174 tysiące złotych, ale w cenie jest choćby 9-biegowy automat, o czym już wspomniałem. W cenie jest też automatyczna klimatyzacja, 17-calowe alufelgi czy kamera cofania.
Fot. naTemat.pl
Oczywiście jak zaszalejemy w konfiguratorze, to kwota szybko wzrośnie. Ale to inna historia.

Mercedes C220d kombi na plus i minus:

+ Komfort
+ Przyjemny w prowadzeniu
+ Oszczędny
+ Dobrze wyceniony...
- ...o ile nie przesadzimy w konfiguratorze
- Kanapa raczej dla dwóch osób

Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat